Rozdział 27: Powrót Zelgiusa

541 28 1
                                    

"Powrót Zelgiusa"

Padał deszcz. A właściwie to lało jak z cebra. Na szczęście nie było błyskawic ani grzmotów, więc Nash mógł stać zafascynowany przy jednym z wielkich okien zamku, obserwując ogromne krople deszczu rozpryskujące się po szybie. Niewiele było okazji, które pamiętał, gdy pogoda była tak deszczowa, a na zewnątrz panował ziąb, a on sam czuł się komfortowo i było mu zwyczajnie przyjemnie ciepło. Właściwie to ciepło stawało się teraz coraz uporczywsze. Nash wiercił się dość intensywnie w ogromnym kocu, w który został owinięty.

Zerknął ukradkiem na swojego Pana stojącego w połowie salonu i rozmawiającego z księciem Raminem. Zdawał się nawet na niego nie patrzeć, ale Nash wiedział, że jeśli choćby poruszy nieznacznie kocem, to spotka się z jego spojrzeniem. Jakby na potwierdzenie swoich podejrzeń, Pan rzucił mu krótkie spojrzenie, które Nash rozpoznał jako ostrzeżenie w rodzaju „Widzę każdy twój ruch".

Deszcz zaczął padać kilka godzin temu, a on, jego Pan i książę Ramin zawędrowali do dużego salonu, gdzie król i królowa obserwowali padający deszcz, rozmawiając. Stał przez chwilę ze swoim Panem i Raminem, i słuchał ich rozmowy, ale było to coś nudnego, czego nie rozumiał. Coś o podatkach i sytuacji finansowej, więc odszedł nieco, znajdując się przy tym oknie, przy którym teraz siedział.

Było mu nieco zimno, nawet w jego czerwonym sweterku. Jego Pan to zobaczył, a następną rzeczą, jaką Nash widział, był wielki, ciężki koc, który spadł mu na głowę. Ciężar i długość koca sprawiały, że było oczywiste, że nie był przeznaczony dla kogoś jego postury, ale książę nie spuszczał go z oka, więc próbował się nim owinąć.

Zaczął podejrzewać, że intencje Pana nie były całkowicie niewinne. Książę w milczeniu obserwował, jak zmaga się z ciężkim materiałem, nie wykonując żadnego ruchu, aby mu pomóc, aż w końcu, próbując się nim opatulić, Nash upadł na pośladki. Wtedy Arramir postąpił naprzód i mrużąc podejrzliwie oczy, owinął nim małego hanyou.

Tylko że Pan nie wydawał się Pan — chyba! — nie zdawał sobie sprawy, jak gruby jest ten koc i że każda żywa istota ugotowałaby się pod nim. Zresztą przez ostatnie kilka minut Nash był zmuszony znosić ciepło koca, jego własnego osobistego... pieca. Subtelne, błagalne spojrzenia oczywiście nigdzie go nie zaprowadziły, ponieważ Arramir miał tendencję do bycia lekceważącym w takich sprawach, pozostawiając go w takim stanie. Nie pozostało mu zatem nic, jak tylko wpatrywać się w okno. Nash zastanawiał się, czy hanyou może się rozpuścić, niczym lód.

— Nash — powiedział miękki głos, a on podskoczył na ten niespodziewany dźwięk. Odwrócił się, widząc za sobą uśmiechniętą postać Eldona. Mężczyzna uklęknął obok niego i delikatnie rozluźnił koc owinięty ciasno wokół chłopca. —Pogoda nie wydaje mi się jeszcze właściwa, aby używać takiego koca — powiedział cicho, dyskretnie zauważając zarumienioną twarz hanyou i kropelki potu tworzące się na jego skórze. Nash instynktownie spojrzał na swojego Pana, który w milczeniu obserwował ich wymianę zdań, po czym wrócił do rozmowy z Raminem.

Nash uśmiechnął się do Eldona z wdzięcznością. Wyglądało na to, że Eldon był jedyną osobą, wobec której jego Pan nie miał obiekcji, aby znalazł się blisko niego i go dotykał. Łagodny, miękko mówiący mężczyzna szybko zdobył sobie miejsce w sercach wszystkich w zamku.

Po pojawieniu się w pałacu, szybko został przedstawiony królowi i jego małżonce. Landis V zdawał się cieszyć z jego obecności, a królowa Savina jak zawsze pozostawała nieodgadniona, choć w oczach króla można było dostrzec maleńką iskierkę aprobaty, jakby chwalącą ją, że nie zapomniała całkowicie o łagodnym demonie, który był rzadkim towarzyszem zabaw w dzieciństwie ich niesfornego syna.

Master's Puppy. Yaoi. BOYxBOYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz