"Nie pozwolę ci odejść"
Kiedy Arramir wtargnął do pokoju, w którym przebywał Nash, siła jego wejścia wyważyła stare, nadszarpnięte zębem czasu drzwi i posłała je na podłogę.
Odkąd urok został z nich zdjęty, aura, zapachy i dźwięki z pokoju przeniknęły na korytarz, ale zapachy w samym małym pokoju były prawie namacalnie gęste — strach i niepokój zmieszane z głębokim żalem, toczącą się nędzą w wątłym ciałku, chorobą, potem, krwią i łzami, a pod tym wszystkim ból...
— Panie — mruknął Nash z zamkniętymi oczami, a na jego twarzy pojawił się spokojny uśmiech. Poruszył się lekko, ale jego ciało nie miało zbyt wiele siły.
Arramir znalazł się obok niego w mgnieniu oka. Patrząc na tę słodką, niewinną twarz, ludzką czy nie, nie sposób było go nienawidzić.
— Nash — wyszeptał, kładąc dłoń na jego czole. Miał wysoką gorączkę. Pozwolił, by jego spojrzenie powędrowało po ciele człowieka. Jego dłonie i stopy krwawiły, był przemoczony i dygotał, a jeden nadgarstek wydawał się czerwony i spuchnięty. Arramir zmarszczył brwi. Chłopiec ledwie został sam na kilka godzin, a wyglądał, jakby stoczył bitwę.
Potrzebował natychmiastowej pomocy medycznej, ale problem polegał na tym, że jeśli zostanie wyprowadzony z pokoju, jego zapach rozniesie się po całym zamku. Już teraz, po zdjęciu uroku, ludzka krew i wielkie emocje przyciągnęłyby uwagę każdego demona w zamku.
Nash westchnął i mruknął coś przez sen, a Arramir zdecydował, że będzie się tym martwił później.
Delikatnie wsunął ręce pod ciało chłopca i wziął go w ramiona, podnosząc. Spojrzał na Nasha zaniepokojony. Był lekki jak piórko. Nawet w formie hanyou, Nash wydawał się nie ważyć prawie nic, z pewnością nic w porównaniu do tego, co ważyło dziecko demona, ale jako człowiek wydawał się prawie nie ważyć nic. Czy wszystkie ludzkie dzieci były tak lekkie? Nie wiedział.
Arramir spojrzał na nieprzytomne dziecko w swoich ramionach i pomyślał, że nawet w najśmielszych snach nigdy by nie przypuszczał, że tak się stanie. Nigdy nie wyobrażał sobie, że pewnego dnia będzie miał w ramionach zakrwawionego, chorego człowieka, a do tego nie będzie miał nic przeciwko temu.
***
Keiser postanowił poczekać w komnacie Arramira, myśląc, że gdyby czegoś potrzebował, łatwo go znajdzie. Nie spodziewał się jednak, że Arramir będzie trzymał dziecko w ramionach. Nie mogła przestać się gapić. Książę demonów dotykający chorego, śmierdzącego człowieka? To było niespotykane.
Ale Arramir zdawał się tego nie zauważać.
— Przyprowadź tu Karayana i przyślij zaufanych niewolników z balią ciepłej wody i czymś do mycia — rozkazał mu.
Ukłonił się i szybko odszedł, by wykonać rozkaz.
Tymczasem książę delikatnie położył nieprzytomnego szczeniaczka na swoim nieskazitelnie czystym łóżku i przystąpił do rozbierania go z mokrych ubrań. Spodnie i czerwony sweterek z racji swych magicznych właściwości były suche, ale mokry podkoszulek sprawił, że jego skóra stała się niepokojąco zimna w porównaniu z resztą skóry, która była gorąca. Arramir położył nagie ciałko na materacu i naciągnął na nie pościel. Jego dłonie i stopy szybko pokryły się krwią.
Nie mógł uwierzyć, jak bardzo bał się o małego hanyou. Jak szybko ludzie umierali z powodu gorączki? Myślał, że będzie zniesmaczony widokiem swojego małego szczeniaczka jako człowieka, ale kiedy spojrzał na żałosne, chore dziecko, nie miało znaczenia, że był człowiekiem, nie miało znaczenia, że pachniał tak, jak wszyscy ludzie — strachem i śmiercią. Nash wciąż należał do niego, do cholery, i jeśli cokolwiek stanie się hanyou z powodu jego bezmyślności...
CZYTASZ
Master's Puppy. Yaoi. BOYxBOY
FantasyNash jest półdemonem pogardzanym przez wszystkich. Jako niewolnik nie ma łatwego życia. Czy zdoła je odmienić potężny książę demonów, który przypadkiem natknie się na niego na licytacji?