Rozdział 3: Jaki ojciec, taki syn

966 54 8
                                    

— Mój Panie, to jest hanyou. Nazywa się... Nash.

Król Landis V patrzył beznamiętnie na maleńkiego hanyou wpatrującego się w jego palce u stóp.

Półdemonek nie mógł podnieść oczu na kogoś tak wspaniałego bez pozwolenia. Ogromna, bogato zdobiona sala tronowa była dość onieśmielająca, a król był tak imponujący, jak sugerowała jego reputacja, a może i bardziej. Wysoki i zaprawdę królewski, swoją obecnością zdominował salę tronową. Wszyscy dworzanie i szlachta wydawali się pełni podziwu dla niego. Nash nie był pewien, jak ma się zachować, ponieważ nigdy nie spotkał tak potężnej osoby. Był bardzo zadowolony, że jego nogi zostały wyleczone, ponieważ w przeciwnym razie z pewnością zemdlałby się z nerwów, że nie mógłby wykonać rozkazu, gdyby jakiś padł.

Potrzebował pełnego tygodnia, aby całkowicie się wyleczyć, ponieważ jego wędrówka po zamku pogorszyła jego rany. Chociaż zapewnił uzdrowiciela po pierwszych trzech dniach, że czuje się teraz zupełnie dobrze, tylko trochę zmęczony, ale Karayan uparcie odmawiał mu możliwości pracy, stwierdzając, że książę Arramir złoi mu skórę, jeśli choćby w najmniejszym stopniu mu się pogorszy, lub, co gorsza, zostanie ranny.

Dowiedział się również, że komnata, w której przebywał, nie był w rzeczywistości komnatą szlachcica, ale rodzajem pokoju szpitalnego i że w ogóle nie było to nic specjalnego. Nash nie za bardzo w to wierzył.

Gdy tylko Karayan poinformował Arramira, że jego własność jest już całkowicie uzdrowiona, książę kazał go przyprowadzić do sali tronowej. Król został oczywiście natychmiast poinformowany, kiedy jego syn przyprowadził hanyou do zamku, ale po otrzymaniu informacji, że jest ranny, władca zgodził się odłożyć jego prezentację przed nim do czasu uzdrowienia. Doszły go również słuchy o widocznej fascynacji syna małym stworzeniem i był zdeterminowany, aby ukarać swojego krnąbrnego spadkobiercę, odmawiając mu możliwości zachowania zwierzaka.

Wpatrując się w zamyśleniu w niewolnika, król czekał na prośbę lub żądanie Arramira o hanyou dla siebie. Książę wydawał się jednak zupełnie niezainteresowany i nic nie powiedział. W końcu Landis V ogłosił swoją decyzję.

— Hanyou będzie asystował służbie pałacowej. Ramin!

Ramin, główny niewolnik odpowiedzialny za resztę służby, podszedł i skłonił się nisko.

— Wskaż mu jego kwaterę w części dla niewolników i poinformuj go o jego obowiązkach.

Nash poczuł ukłucie rozpaczy, którego nie potrafił do końca wyjaśnić. Odczuł wielką ulgę, że nie został wyrzucony, ale był rozczarowany, gdy książę nie powiedział niczego przeciwko tej decyzji. Demonek znał Arramira tylko od kilku dni — prawie nawet nie rozmawiali, ale czy to fakt, że ten go uratował, czy jego osobista moc i naturalny autorytet, ale niewolnik poczuł do niego coś, czego nie do końca rozumiał. Była to oczywiście wdzięczność i szacunek, ale było też w tym coś więcej.

Oczywiście wiedział, że arogancją z jego strony jest nawet wyobrażanie sobie, że wielki Pan, taki jak książę Arramir, chciałby mieć jako swego osobistego niewolnika kogoś takiego jak on. Brudnego półdemona. Ale po tym, jak książę uznał go za swojego zwierzaka, pozwolił sobie na nadzieję. Gdyby chciał go u swego boku jako zwierzę, niewolnika lub w jakikolwiek inny sposób, w jaki Pan raczyłby mieć go blisko siebie, Nash byłby dozgonnie wdzięczny i służył mu z oddaniem w każdy możliwy sposób. Przypuszczał jednak, że Karayan miał rację i że nawet książę nie mógł wystąpić wbrew woli swego Pana-Ojca. Uszy mu opadły. Na myśl, że Pan może nawet zapomniał o nim i znalazł innego, bardziej wartościowego niewolnika, który mógł mu służyć, chciało mu się płakać.

Master's Puppy. Yaoi. BOYxBOYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz