Rozdział dwudziesty trzeci.

11.3K 672 837
                                    

Heather


Dzień pierwszy.


Uchyliłam zmęczone i ciężkie powieki, by za chwilę zamknąć je z powrotem. Nie umiałam przyzwyczaić się do jasności, wpadającej przez duże okno nie osłonięte firanami. Powtórzyłam tę czynność kilka razy, zanim moje oczy zaakceptowały promienie słoneczne. Chciałam przypomnieć sobie, co robię w tym miejscu zupełnie sama. To nie był mój pokój, ani też należące do mnie łóżko, w którym ostatnimi czasy codziennie odnajdowałam ukojenie. 

Poruszyłam palcami, czując pod nimi świeżość i miękkość pościeli, na której leżałam. Przekręciłam głowę na lewo, żeby móc zarejestrować otaczającą mnie przestrzeń. Pusty pokój z szarymi obdrapanymi ścianami i brudną podłogą ze śladami błota.

Jedyne co znajdowało się w tym brzydkim i smutnym pomieszczeniu było łózko i pojedyncza półka z czystymi ubraniami, przygotowanymi, jak mniemam, dla mnie. 

Miałam jedną wielką pustkę w głowie i usilnie starałam się zrozumieć swoje położenie. To miejsce nie przypominało niczego, co do tej pory znałam. Miałam pewność, że jestem tu po raz pierwszy, ale nie znałam powodu mojego pobytu tutaj. 

Czyj był to pokój i dlaczego się tu znalazłam? Jak długo spałam i dlaczego nie pamiętam nic z wcześniejszych wydarzeń? Co mogło mnie tu sprowadzić? 

Te pytania krążyły wściekle po mojej obolałej czaszce. Czułam jak z każdą sekundą ból powraca i zaczyna wirować w żyłach, wypełniać je przenikliwym pulsowaniem.

Odetchnęłam głęboko, trzymając powietrze w płucach jak długo się da i odważyłam się w końcu podnieść.

Podciągnęłam się do góry, ale coś z powrotem szarpnęło moim ciałem, przygwożdżając mnie do łóżka. Cholera co jest?

Rozejrzałam się panicznie szukając powodu mojego unieruchomienia i od razu zobaczyłam w czym rzecz. Nie zarejestrowałam wcześniej, że oba nadgarstki krępują mi grube pasy, które zaś przypięte były po bokach łózka. 

Ogarnął mnie strach, a ciało opuściły wszystkie siły. Zatopiłam się w pościeli i zamknęłam oczy. Dusiłam się. Klatka piersiowa unosiła się gwałtownie, a z ust wydobywał się urywany oddech. Przeszukiwałam zakamarki ociężałej głowy, ale wciąż nic nie rozumiałam, nie mogłam sobie przypomnieć... Jedyną rzeczą, jaką wiedziałam to to że byłam głodna.

Nie był to jednak typowy głód, odznaczający się burczeniem żołądka, chęcią pożarcia jakiegoś smakołyka. Ten głód był inny i nie miał nic wspólnego z jedzeniem. Odczuwałam pragnienie czegoś innego, bliżej nieokreślonego, czegoś czego wcześniej nie znałam. Ale teraz było mi potrzebne. 

Ból w okolicach podbrzusza odwrócił moją, skupioną na zupełnie innych rzeczach uwagę, na krótką chwilę. 

Uniosłam dłoń na tyle, ile pozwalały mi węzły i podwinęłam czarną, męską koszulkę. Moim oczom ukazał się skrawek skóry, który tak bardzo mnie piekł, z każdą chwilą coraz bardziej i dostrzegłam przyklejony na nim plaster.

Cokolwiek się stało, ktoś musiał opatrzyć ranę na moim brzuchu. Nie sądziłam, żebym znajdowała się w szpitalu, mimo iż wszystko na to wskazywało. Coś jednak wyraźnie tu nie pasowało. Nigdzie nie zauważyłam typowych dla szpitalnych pomieszczeń aparatur, tradycyjnego dźwięku pikania i stojących kroplówek. Poza tym w szpitalu nie przywiązaliby mnie do łóżka, racja?

Wzięłam parę głębszych wdechów, zupełnie jak chwilę temu, czując że dzięki tej czynności mogę uspokoić swoje zdezorientowane i przerażone myśli. Zacisnęłam dłonie w pięści i pociągnęłam je do piersi, próbując wyswobodzić się z krępujących pasów. Bezskutecznie.

RISKY PLAYER » luke hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz