Heather
Jeżeli w ciągu swojego krótkiego życia nauczyłam się czegoś przydatnego było to właśnie nie podejmowanie ważnych decyzji samotnie. Z doświadczenia wiedziałam jakie mogą być konsekwencje złych wyborów. Za każdym razem gdy próbowałam brać sprawy we własne ręce kończyło się to niezbyt przyjemnie dla mnie i ludzi wokół.
Teraz patrzyłam na Glenna tępym wzrokiem, nie mogąc ułożyć sensownego zdania. Nawet nie zdecydowałam co zamierzałam odpowiedzieć na propozycję układu. Wątpiłam, że w najbliższym czasie będę w stanie pozbierać myśli i wymyślić mądre wyjście z tej sytuacji. Znów postawiono mnie pod ścianą z możliwością jedynie dwóch wyborów, z czego oba wydawały się ryzykowne.
Brakowało mi pomysłów na działanie i zastanawiałam się co tak długo zajmuje chłopcom, że jeszcze się tu nie pojawili. Ich obecność na pewno pomogłaby mi znieść tą obcą atmosferę, od której w powietrzu robiło się gęściej. Bałam się jednak, że gdy się tu znajdą może rozpętać się piekło. A nowe wiadomości jak te, że Glenn okazał się być policjantem, nie są sprzyjające i mogliby narobić sobie kłopotów.
- Nie wiem – wypaliłam w odpowiedzi, przypominając sobie że oprócz mnie i moich myśli jest tu ktoś jeszcze, kto oczekuje aż w końcu się odezwę.
Pokręciłam głową na znak, jak przerażało mnie to wszystko. Byłam zagubiona, do tego miałam wrażenie że powoli tracę kontakt z rzeczywistością od proszków Clifforda. Mój oddech był unormowany, co przy tego typu sytuacji było dość nieoczekiwane. Od samego początku też nie bałam się w takim stopniu, w jakim powinnam była, wchodząc do środka bez kogoś z kim czułabym się chroniona. Ręce trzęsły mi się trochę, ale dało się to znieść odkąd ciężko było mi zebrać myśli i skupić się na odczuwaniu prawdziwego strachu. Trudno określić czy to dobrze czy źle, że wszystko dookoła wydawało się rozproszone, głosy odległe, a postać bruneta zupełnie niegroźna.
- Nie wiesz? - Glenn powtórzył pytająco, przez co znów musiałam mocno skoncentrować się na widoku przede mną i zauważyłam, że rozbawiła go moja odpowiedź. - Proponuje ci czysty układ, Heather. Mogę zapewnić bezpieczeństwo tobie i twoim przyjaciołom w zamian za wydanie Nicka. Nie chciałabyś uratować swojego chłopaka przed więzieniem? Za handel narkotykami, udział w nielegalnych wyścigach i branie za to sporych sum pieniędzy grozi dobrych parę lat.
Wypuściłabym głośno powietrze z płuc, ale to mogłoby wyglądać dziwnie w oczach Glenna, bo po tym co powiedział, każdy na moim miejscu by się zmartwił. Mimo wszystko ulżyło mi, gdy usłyszałam o handlu i wyścigach, a nie o czymś o wiele gorszym. Jak wiadomo, rzeczy które wymienił brunet zaliczają się do kategorii małych przestępstw na liście Luke'a i pozostałych. Nie wiedziałam zbyt wiele na temat ich przeszłości, zresztą o teraźniejszości miałam równie małe pojęcie, ale nie bez powodu jest się w gangu. Broni nie nosi się na pokaz, a na pewno nie w ich wypadku, więc cieszyłam się, że Glenn nie wspomniał o żadnych... morderstwach. Prawdopodobnie nie miał o niczym pojęcia, skoro zaproponował ten układ, zamiast od razu zakuć ich wszystkich w kajdanki.
- Mogłabyś zapewnić wam świeży start. Wrócić do domu, w którym mieszkaliście zanim zjawił się Nicholas. Wszystko byłoby jak wcześniej.
Chłopak kontynuował, ale ja już go nie słuchałam zbyt zajęta własnymi myślami. Poczułam się obrażona, że śmiał w ogóle wspomnieć o tym miejscu. O domu, w którym miałam pewność że jestem bezpieczna i nawet traktowałam go jak swój własny. Tam był mój pokój, moje meble, moje wszystko. Narosła we mnie złość, a ciało na zmianę przechodziły ciarki na sam dźwięk głosu Glenna. Zakodowałam sobie w pamięci, że jeżeli Michael wyjdzie z tego cało to własnoręcznie go zabije za namawianie mnie na wzięcie działki, przez co moje emocje zmieniały się niczym na paraboli, z jednego krańca na drugi.
CZYTASZ
RISKY PLAYER » luke hemmings
FanficNie wygrywasz, nie istniejesz - hasło, które przyświeca większości dzieciakom w Sydney, biorących udział w nielegalnych wyścigach. Tu liczy się niebezpieczeństwo i skacząca adrenalina. Heather Davis zatracona w chorym świecie dreszczy, niepohamowany...