Trzeci rozdział dodatkowy.

10.1K 649 440
                                    



Heather

6 miesięcy później

Przymknęłam powieki, odcinając się od intensywnie jaskrawego światła żarówek, przeszkadzającego mi w zebraniu myśli. Odrzucając głowę do tyłu, uderzyłam potylicą o metalową ramę łóżka, ale zignorowałam natarczywe pulsowanie, które było niczym w porównaniu z bólem, jaki rozrywał dolne partie mojego ciała.

Zacisnęłam palce na wilgotnym prześcieradle, gdy dopadła mnie kolejna fala skurczy i aż pobielały mi knykcie od gniecenia pościeli. Czułam pod palcami szorstkość materiału, którego dotyk zatrzymywał na chwilę moje myśli, pozwalał utrzymać mnie w stanie świadomości. Nie mogłam poluźnić uścisku, odnajdując w tej czynności choć niewielką ulgę.

- Mam nadzieję, że jesteś gotowa, Heather – dotarł do mnie niski głos. - Musimy zaczynać natychmiast.

Otworzyłam szeroko oczy, uświadamiając sobie ciężar upływających sekund, które przybliżały mnie do rozpoczęcia prawdziwego cierpienia. Byłam świadoma, że nadeszła najwyższa pora stawić czoła sytuacji, ale mimo iż każda komórka mojego ciała podpowiadała mi, abym wzięła się do roboty, ja nie czułam się gotowa, aby to zrobić.

- Jesz-jeszcz-e nie – wysapałam, między głębokimi oddechami, które zmuszona byłam brać przez stały ucisk w klatce piersiowej.

Podniosłam wzrok, aby móc zerknąć na mężczyznę w zielonym fartuchu tuż przede mną. Chciałam wysłać mu błagalne spojrzenie, poprosić aby zaczekał, ale widok jego siedzącego na krześle, między moimi nogami, przyprawiał mnie o jeszcze gorsze samopoczucie.

Opuściłam głowę z powrotem na poduszki, nieudolnie próbując stłumić jęknięcie. Czułam jakby coś rozdzierało mnie od środka kawałek po kawałku. Aby nie wrzasnąć na całe gardło, zwarłam zęby tak mocno, że dziwiłam się, iż jeszcze nie zaczęły mi się kruszyć.

- Proszę, n-nie – mój głos zadrżał od zduszonego płaczu, gdy obserwowałam obecne w pomieszczeniu poruszenie.

Mimo moich słów, nic nie wskazywało na to, że będziemy czekać. Wyciągnęłam dłoń w stronę pielęgniarki, która przyniosła tacę z brzęczącymi narzędziami chirurgicznymi. Chciałam ją zatrzymać, ale nie miałam sił by utrzymać rękę w powietrzu.

- Nie mamy wyjścia – lekarz odparł poważnym tonem, a moje gardło rozerwał bolesny krzyk.

Zaraz po tym zaczął mówić coś do asystującej mu pielęgniarki, ale nie interesowały mnie ich słowa. Nie kłóciłam się więcej, nie odnajdując na to siły. Nie obchodziło mnie już w ogóle co ze mną zrobią, o ile zabiorą ode mnie ból. Chciałam przestać czuć. Narastające pulsowanie w podbrzuszu stawało się nieznośne do tego stopnia, że nie mogłam powstrzymać łez. Jęknęłam żałośnie. Ogień pod moją skórą rozprzestrzeniał się. Byłam pewna, że eksploduję.

- Heather, skup się. Współpracuj ze mną – kolejne polecenie, jakie przedarło się przez pulsowanie w mojej głowie.

- Nie dam rady – zapłakałam, czując jak obejmują mnie ramiona bezsilności.

Drętwiałam z bólu, a szczęk metalowych narzędzi potęgował każde kolejne doznanie. Próbowałam walczyć z narastającą paniką, ale im więcej myślałam, tym więcej trudu sprawiało mi łapanie powietrza. Przejechałam językiem po spierzchniętych wargach, zastanawiając się co zrobić, aby nie zacząć wyć. Wtedy moich uszu dobiegło przytłumione wołanie, jednak doskonale rozpoznałam w nim swoje imię.

- Heather? Heather! - dało się słyszeć razem z szaleńczym stukaniem trampek po gumowej podłodze w korytarzu.

Ożywiłam się momentalnie. Spod przymrużonych z braku siły powiek, obserwowałam otoczenie, czekając aż w końcu ujrzę znajomą twarz, której brakowało mi przez cały ten okropny, pełen emocji dzień.

RISKY PLAYER » luke hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz