Rozdział dwudziesty drugi.

10.3K 634 414
                                    

Heather


Zacisnęłam powieki, kiedy usłyszałam przeraźliwy pisk opon ruszających zawodników. W jednej sekundzie siła rozpędu szarpnęła nasze ciała mocno do przodu, przez co byliśmy maksymalnie pochyleni nad maszyną, walcząc z tnącym nasze twarze wiatrem. Starałam się nie myśleć, w jakiej sytuacji obecnie się znajduję i udawać, że wcale nie biorę udziału w czymś tak niebezpiecznym. Strach narastał z każdą sekundą, a adrenalina pulsowała w moich żyłach. 

Chwyciłam mocniej materiał koszulki chłopaka w obawie, że podmuch mógłby zrzucić mnie z motoru, mimo iż byłam przypięta pasem. Usłyszałam krótki śmiech Luke'a, ale nie wiedziałam co go tak bardzo rozbawiło. Może miał niezły ubaw z mojego zachowania, bo on sam wyglądał na odprężonego, ale też skupionego na drodze. Nie wydawał się ani trochę przejmować tym, że wskazówka prędkości przekraczała dwieście dwadzieścia, a wszystko dookoła zamieniło się w jedną zbitkę kolorów.

Chciałam otworzyć oczy, ale bałam się, że na widok przesuwających się z zawrotną szybkością obrazów zacznę piszczeć i zrobię z siebie kompletną idiotkę. Utrzymanie nad sobą kontroli w tym momencie, było o wiele cięższe niż w normalnych sytuacjach, kiedy z łatwością mi to wychodziło. 

Robiłam wszystko, co w mojej mocy, żeby nie zacząć panikować, jednak ryk tłumu mi to zdecydowanie utrudniał.

Wtuliłam się mocniej w ciało blondyna, wiedząc, że tylko to może mnie w tym momencie uspokoić. Musiałam poczuć obecność drugiej osoby, żeby odnaleźć bezpieczeństwo. 

Poczułam jak wchodzimy w zakręt, bo cały ciężar naszych ciał przeniósł się na lewą stronę, przez co oboje prawie dotykaliśmy ziemi. Już samo uczucie było koszmarne, ale mimo wszystko otworzyłam w końcu oczy, żeby móc zarejestrować co się dzieje wokół. 

Dookoła nas znajdowali się ludzie, ciasno ustawieni jeden przy drugim. Każdy pchał się do przodu, żeby móc obejrzeć jak najwięcej, a z ich ust co chwila wylatywały dopingujące krzyki. To było całkiem zabawne. Nigdy nie pomyślałabym, że znajdę się po drugiej stronie i z widowni przejdę do centrum wydarzenia. Teraz już chyba żaden wyścig nie będzie tak przyjemny, jak do tej pory, bo wiem, jaki stres się z tym wiąże. 

Odnalazłam w zasięgu wzroku linię mety i ku swojej uldze mogłam stwierdzić, że byliśmy już całkiem niedaleko. Znaczyło to, że mój koszmar za chwilę się skończy i wygramy ten cholerny wyścig. 

Odważyłam się nawet spojrzeć za siebie. Niewiele czasu zajęło mi odszukanie drugiego zawodnika. W końcu był to wyścig dwuosobowy, co z pewnością będę musiała później wyjaśnić z Lukiem. 

Wayn praktycznie deptał nam po piętach. Gdybym wyciągnęła za siebie rękę, mogłabym bez problemu go dotknąć, tak blisko był. W każdej chwili mógłby w nas wjechać, gdyby tylko docisnął gaz. Jednak Wayn ani razu nie wykorzystał okazji, żeby nas wyprzedzić, mimo iż Luke prowokował go do tego parę razy, wręcz dawał mu okazję.

Zbliżaliśmy się do mety w zawrotnym tempie i byłam pewna, że zaraz ją przekroczymy. Luke znacznie przyspieszył, postanawiając więcej nie bawić się z Waynem i po prostu wygrać ten wyścig.

Serce poskoczyło mi do gardła, kiedy ponownie odwróciłam się, żeby spojrzeć na naszego rywala. Na jego twarzy wykwitł zadowolony z siebie uśmiech, mimo tego że właśnie przegrywał. To było zupełnie niepodobne do tego chłopaka. W normalnej sytuacji byłby wściekły i próbował nas wyprzedzić. Zamiast tego on trzymał się kawałek za nami i w ogóle nie przejmował się tym faktem.

- Luke ... - zaczęłam głośno, szarpiąc za koszulkę chłopaka i próbując zwrócić na siebie jego uwagę. Nie wiem czy też zauważył dziwne zachowanie bruneta, ale wydawał się być zbyt skupiony na drodze przed sobą. Miałam wrażenie, że muszę mu powiedzieć o swoich przypuszczeniach. Jak najszybciej, już teraz...

RISKY PLAYER » luke hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz