Rozdział pięćdziesiąty pierwszy.

10.7K 575 2K
                                    

5 lat później

Heather

Taksówka zatrzymała się tuż pod wysokim blokiem, który miałam nadzieję należał do Michaela i Blake. Nie byłam tu jeszcze ani razu odkąd się wprowadzili, więc znalezienie odpowiedniej klatki było kłopotliwe. Noah chwycił portfel, żeby zapłacić kierowcy, a ja w tym czasie zajęłam się wyciąganiem naszych walizek z bagażnika. Postawiłam je obok stóp i pozwoliłam sobie na kilka głębszych oddechów, ciesząc się promieniami słonecznymi łaskoczącymi moją twarz. Nawet powietrze było tu inne niż w Nowym Jorku.

- Gotowa, kochanie? - odezwał się Noah, zmuszając mnie do uchylenia powiek i pokiwania energicznie głową.

Razem wzięliśmy nasze rzeczy, po czym wolnym krokiem ruszyliśmy do windy. Już od samego wejścia do środka, czułam w brzuchu motylki na myśl o zobaczeniu mojej siostry. Odkąd wyjechałam parę lat temu widziałyśmy się może ze dwa albo trzy razy, nie licząc częstych wideo rozmów. Stęskniłam się za nią, za Sydney.

Krótki dzwonek oznajmił, że jesteśmy na miejscu i winda rozsunęła się na dziewiątym piętrze, ukazując długi i schludny korytarz. Szłam szybko, zostawiając Noah w tyle razem z walizkami i wzrokiem szukałam numeru mieszkania, który podała mi Blake. Stanęłam na wprost wejścia, chcąc bez pukania nacisnąć na klamkę, tak bardzo nie mogłam się doczekać. Zostałam jednak uprzedzona i już po sekundzie w progu zobaczyłam moją siostrę.

- Heather!

Pisnęła, łapiąc mnie za rękę i wciągając do środka. Oplotła moją szyję ramionami, a ja w odpowiedzi oddałam mocny uścisk. W oczach zebrały mi się łzy szczęścia.

- Skąd wiedziałaś, że właśnie idziemy? - zapytałam, śmiejąc się z jej powitania.

Odsunęłam się na tyle, żeby móc spojrzeć na jej twarz. Po prawej stronie widać było blizny po oparzeniach, które przypominały mi o wypadku sprzed kilku lat, ale nawet z nimi była piękna i nie przejmując się tym, uśmiechała się szeroko.

- Od rana siedziała przy oknie, patrząc czy czasem nie podjechała taksówka.

Michael poinformował, pojawiając się w przedpokoju w dresowych spodniach i pogniecionej koszulce, oczywiście. Jego kolor włosów zmienił się od ostatniego razu, kiedy go widziałam i teraz na czoło opadały mu czarne kosmyki.

- Siema, Davis - przywitał się z chytrym uśmiechem. - Nic się nie zmieniłaś. Dalej wyglądasz jak oferma.

- Za to ty z roku na rok jesteś coraz brzydszy - dogryzłam chłopakowi, na co wywrócił jedynie oczami, ale mimo to na krótki moment zagarnął mnie w ramiona, klepiąc po plecach jak psa.

Odsunęłam się od niego akurat gdy podekscytowany Noah pojawił się w progu z szerokim uśmiechem na ustach. Nie mógł się doczekać aż pozna osobiście moich przyjaciół i miasto, w którym dorastałam.

- Cześć - pomachał wesoło mojej siostrze, a ona w odpowiedzi zrobiła to samo. - Miło was w końcu zobaczyć. Jestem Noah.

Chłopak przedstawił się, wyciągając dłoń do Clifforda, na co ten niechętnie i z ociąganiem podał mu swoją, ledwo nią potrząsając. Moja siostra rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie, ale ani trochę się nim nie przejął, wciąż patrząc na Noah znudzonym wzrokiem. Ten drugi odpiął pierwsze guziki swojej nienagannie wyprasowanej koszuli, niezręcznie przestępując z nogi na nogę.

- Możecie rozpakować się w salonie. Przygotowałam wam kilka wolnych półek - wtrąciła Blake, chcąc przerwać napiętą atmosferę. - Drzwi na wprost.

RISKY PLAYER » luke hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz