Rozdział czterdzeisty piąty.

7.9K 471 779
                                    

Heather

Wróciłam z warsztatu stosunkowo późno jak na sobotę, ale nie miałam najmniejszej ochoty spieszyć się z powrotem do domu. Unikanie kogo tylko się dało stało się moim priorytetowym zadaniem, a zatracanie się w pracy mocno temu sprzyjało i przy okazji było jedynym zajęciem, które sprawiało mi jako taką przyjemność. Nic innego nie było wstanie odciągnąć ode mnie myśli jak właśnie naprawianie silników, sprawdzanie części i wymienianie olejów, toteż chowałam się w tych surowych czterech ścianach tak długo aż nie dopadło mnie wyczerpanie na tyle silne, że chcąc nie chcąc musiałam wrócić.

Spojrzałam na zegarek luźno zwisający na moim nadgarstku, upewniając się że za parę minut wybije godzina dwudziesta trzecia. Oznaczało to, że mam jeszcze czas na to, żeby się wyspać przed wyścigami. Nie chciało mi się co prawda nigdzie ruszać, ale nie miałam za szerokiego wyboru.

Nie kłopocząc się ściąganiem butów, wbiegłam na palcach po schodach i ruszyłam prosto do pokoju. Szłam tak szybko, że ktoś z boku mógłby pomyśleć, że jestem ścigana i uciekam przed czymś. To zresztą nie byłoby aż takie kłamstwo, skoro uciekałam od... wszystkiego.

Złapałam za klamkę, gdy tylko dopadłam drzwi i wślizgnęłam się do środka, od razu czując ulgę, że udało mi się przemknąć niespostrzeżenie. Oparłam się o drzwi, dysząc ciężko, jakbym dopiero co przebiegła maraton albo co bardziej odpowiednie do mojej kondycji po prostu weszła po wysokich schodach.

- Dobrze się czujesz? - podskoczyłam na dźwięk głosu Blake, wcześniej nie zauważając jej obecności. Myślałam, że byłam sama.

- Co? - wypaliłam, zanim zdążyłam pomyśleć, ale po chwili pokręciłam szybko głową i dodałam – Tak, po prostu się zmęczyłam. Co tu robisz?

- Zapomniałaś, że to też mój pokój? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, a ja dopiero teraz spostrzegłam rozrzucone wokół niej kosmetyki. Przypomniałam sobie, że mimo iż sypiała w innym miejscu, jej rzeczy wciąż znajdowały się tutaj.

- Ja nie, ale ty chyba tak, skoro większość czasu spędzasz w pokoju Michaela – mruknęłam, rzucając się na łóżko z głośnym westchnieniem.

Odwróciłam głowę tak, żeby móc widzieć Blake siedzącą na podłodze z lusterkiem w ręku. Musiałam przyznać, że robienie makijażu całkiem sprawnie jej szło i uporała się z tym dość szybko. W porównaniu do mnie była ekspertem.

- To mój chłopak, Heather – powiedziała, a na jej twarzy od razu pojawił się uśmiech, jakby sama myśl o nim ją niesamowicie uszczęśliwiała. - Zresztą byłoby niezręcznie gdybym została tutaj, bo nie zmieścilibyśmy się w tym łóżku w trójkę. I myślę, że Luke nie byłby zadowolony, gdyby musiał się tobą dzielić.

Mówiąc to spojrzała na mnie i puściła mi oczko, a ja jęknęłam głośno w poduszkę. Dlaczego musiała przypominać mi o tym chłopaku i mojej wielkiej porażce, po której już nigdy nie pokażę mu się na oczy. W tym momencie nawet spotkanie z rekinem było dla mnie lepszą opcją niż zobaczenie się z Lukiem.

- Przestań, Blake – wymamrotałam ledwo zrozumiale, bo całą twarz wcisnęłam w poduszkę.

Nie chciałam się podnosić, ani nawiązywać z siostrą kontaktu wzrokowego, bo wtedy byłabym na przegranej pozycji i musiałabym zacząć z nią rozmawiać. Tego jednak nie chciałam, biorąc pod uwagę jak świetnie radziła sobie z wyciąganiem ze mnie informacji, a te akurat były na tyle upokarzające, że najchętniej zakopałabym je głęboko pod ziemią i zapomniała o każdym szczególe wczorajszego wieczoru.

- Powiedziałam coś nie tak? - po tonie jej głosu mogłam poznać, że marszczy brwi. I jak zwykle zaczęła zasypywać mnie pytaniami - Coś się między wami wydarzyło? Chcesz o tym pogadać?

RISKY PLAYER » luke hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz