Rozdział czterdziesty siódmy.

7.5K 449 555
                                    

Heather

Przycisnęłam komórkę do twarzy, wsłuchując się uważnie w sygnał wykonywanego przeze mnie połączenia. Obgryzałam z nerwów paznokcie aż piekły mnie koniuszki palców, ale nie potrafiłam przestać. Rozbrzmiał drugi, wyjątkowo długi w moim odczuciu sygnał, a zaraz po nim kliknięcie i szum po przeciwnej stronie słuchawki. Wtedy zaczęłam panikować, nie będąc kompletnie przygotowaną na taki obrót spraw.

- Heather? - przemówił Ashton, a ja prawie zapiszczałam z radości, słysząc jego głos. Czułam się, jakbym właśnie wygrała życie.

Tęskniłam za nim cholernie i potrzebowałam kontaktu z przyjacielem, dlatego zaraz po tym, jak wróciłam do tego przeklętego magazynu, zajęłam miejsce pod ścianą i wybrałam do niego numer. Nie spodziewałam się, jednak że odbierze, gdyż zazwyczaj moje próby dodzwonienia się do Irwina kończyły się odrzuconym połączeniem albo urywanym sygnałem. W tym wypadku nie miałam pojęcia co powinnam powiedzieć.

- Halo? - powiedział niepewnie, zastanawiając się czy wciąż jestem przy słuchawce, a ja jedyne co potrafiłam zrobić to oddychać nierówno.

Uzmysłowiłam sobie jak brakowało mi w tym wszystkim Ashtona i jak wiele zmieniłaby jego obecność tutaj. Wstydziłam się jednak prosić go o powrót, bo wciąż uważałam, że nie zasługuję nawet na to, żeby móc z nim rozmawiać. Ale to nie znaczyło, że nie zamierzałam skorzystać z okazji, że odebrał i z nim porozmawiać. Wzięłam się więc w garść, nie chcąc więcej marnować naszego czasu.

- Ashton, cześć – przywitałam się cicho, wciąż zdziwiona, że odebrał.

Chłopak tym razem milczał, a ja zaczęłam mocno zastanawiać się nad tym, co powinnam mówić, ale nie miałam konkretnego powodu, dla którego zawracałam mu głowę. Chyba, że za powód można uznać desperacką i egoistyczną potrzebę odzyskania przyjaciela.

- Um, co u ciebie? - zapytałam głupio, od razu mając ochotę rąbnąć się w łeb i żałując, że nie wpadłam na nic bardziej błyskotliwego.

Mój żołądek robił fikołki i myślałam, że zaraz się skręcę, jeżeli Irwin czegoś nie odpowie. Każda sekunda była dla mnie męczarnią i czułam się gorzej niż przed egzaminem na prawo jazdy. Chyba nie muszę mówić jak bardzo prawko było ważne dla przyszłego mechanika samochodowego?

- Heather, po co dzwonisz? - zignorował moje pytanie i wcale mu się nie dziwiłam. Właściwie spodziewałam się, że je oleje odkąd nasza znajomość wisiała na włosku.

- To nie jest dobry moment - po jego tonie wyczułam, że nie ma nastroju na pogawędki i zestresowałam się jeszcze mocniej. Co jeżeli wkurzyłam go bardziej tym telefonem i teraz już w ogóle mnie nienawidzi?

- Nie wiem... Przepraszam... - jąkałam, gryząc paznokieć do krwi. - Zastanawiałam się jak sobie radzisz... Chłopcy nic nie mówią, oprócz tego, że u ciebie w porządku...

- Heather... - zaczął Irwin, spokojnym głosem, ale przerwałam mu, nie panując nad słowotokiem wywołanym stresem.

- Może nie powinnam się tym interesować odkąd mnie nienawidzisz, ale myślę o tobie często... Jest mi przykro, że postąpiłam wobec ciebie w tak niesprawiedliwy sposób... Wszyscy tęsknimy, co pewnie wiesz...

- Wiem, Heather – tym razem to on mi przerwał twardym tonem, więc zamknęłam się. - Ja też dużo myślę o tobie i o tym, że postąpiłem zbyt pochopnie tamtego dnia.

- Naprawdę? - zapiszczałam, zaraz po tym praktycznie krztusząc się zbyt gwałtownie wciągniętym powietrzem.

Irwin zaśmiał się cicho, na co moje pełne nadziei serce zabiło szybciej. Kompletnie nie spodziewałam się takich słów, więc kłamstwem byłoby, gdybym powiedziała, że na mojej twarzy nie wykwitł szeroki uśmiech, mimo okropnych okoliczności. Do pionu przywołał mnie zaraz kobiecy głos, który zwracał się co prawda do Ashtona, więc nie mogłam dokładnie niczego słyszeć, ale chłopak stłumionym głosem (co pewnie oznaczało, że zasłonił głośnik dłonią) poprosił, żeby dziewczyna dała mu chwilę.

RISKY PLAYER » luke hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz