Rozdział ósmy.

10.7K 646 288
                                    

Heather


Obróciłam się  jeszcze w jego stronę dla pewności czy szedł za mną. Czułam się niekomfortowo w tym domu, a jego obecność dodawała mi otuchy. Poczekałam więc aż do mnie dołączy. Blondyn, nie pytając o zgodę, oplótł mnie jedną ręką w talii, a drugą podtrzymał za łokieć i poprowadził do salonu, skąd słychać podniesione głosy mieszkańców i Blake. Byłam mu wdzięczna, bo kostka dalej okropnie mi doskwiera, choć wolałam się do tego nie przyznawać.

Dotarliśmy na miejsce. Uśmiechnęłam się widząc siostrę  zadowolona i przede wszystkim bezpieczną. Siedziała na kanapie i przysłuchiwała się jakiejś opowieści żywo gestykulującego Caluma. Oboje byli tak wciągnięci w rozmowę, że zauważyli nas dopiero w momencie, kiedy z kuchni wyszedł Michael i westchnął głośno z niezadowoleniem, prawdopodobnie na mój widok. Chłopak otworzył butelkę piwa i podał ją mojej siostrze, za co ona obdarzyła go wdzięcznym spojrzeniem.

Cała się gotowałam ze złości, kiedy to zobaczyłam i mogłam się założyć, że moja twarz jest teraz koloru włosów Mike'a. Chłopak od początku nie przypadł mi do gustu, ale dzisiaj na wyścigu przekroczył granicę. Nie dość, że przez niego wylądowałam na asfalcie, co skończyło się obolała kostka to jeszcze porwał moja siostrę.

- Zabije cię. - syknęłam i wyrwałam się Luke'owi.

Jak na kogoś, kto przed chwilą ledwo trzymał się na nogach, całkiem szybko dobiegłam do chłopaka. Nie myślałam wtedy o bólu. Nim ktokolwiek zdążył zareagować zaczęłam okładać go pięściami gdzie popadnie. Michael nie był mi dłużny i gdy tylko otrząsnął się z pierwszego szoku,  jak na prawdziwego mężczyznę przystało, począł oddawać ciosy. Na szczęście był na tyle 'dobroduszny', że nie wkładał w to zbyt wiele siły. Starał się jedynie blokować moje wszechobecne pięści i co jakiś czas jego ręce uderzały plaskiem na przykład w moje czoło. Sytuacja musiała wyglądać dość komicznie, bo reszta zamiast pomóc mi udusić tego idiotę, po prostu zwijała się ze śmiechu. Nawet własna siostra nie stanęła w mojej obronie, a zamiast tego tarzała się po kanapie i rechotała wraz z brunetem obok.

W końcu Luke postanowił uratować swojego niedorozwiniętego kumpla i odciągnął mnie jak najdalej od Michaela. Wyrywałam się jeszcze chwile, ale później dałam za wygraną.

- Właśnie z tego powodu nie chciałem zabierać twojej panienki razem z nami. - krzyknął wzburzony.

- To nie jest moja panienka. - rzekł dobitnie Luke. Z niewiadomych przyczyn zrobiło mi się przykro.

- Zabierać gdzie? - skierowałam swoje pytanie w stronę Michaela, a ten o dziwo mi odpowiedział.

- Ashton uparł się, żeby wyciągnąć was z tego całego policyjnego zamieszania. Początkowo taki był zamiar. Zabrać ciebie i twoja siostrę razem z nami. - mówiąc to usiadł obok Blake, a ta uśmiechnęła się głupkowato i położyła rękę na jego kolanie. Co jest, Blake? - Ale w połowie drogi przypomniałem sobie, że cię nie lubię i wcale nie mam ochoty cię ratować, wiec zabrałem jedynie Blake. - wzruszył ramionami, pociągając łyk piwa, które wziął od blondynki.

- Michael! - Blake była wyraźnie zaskoczona słowami czerwonowłosego, ale kiedy ponownie otwierała usta, przerwałam jej.

- Świetnie, wcale nie potrzebowałam twojego ratunku. - założyłam ręce na pierś i miałam nadzieję, że nie widać jaka wkurzona byłam w tamtym momencie. Zdawałam sobie sprawę, że powiedział to żeby mnie zdenerwować jeszcze bardziej, dlatego nie chcąc dać za wygraną, nie odezwałam się więcej.

- Dobra, dość tego dobrego - wtrącił Luke - Gdzie jest Ashton?

- Na górze - Calum kiwnął głową w stronę schodów. - Chciał odpocząć.

RISKY PLAYER » luke hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz