Rozdział szósty.

13.3K 718 223
                                    

Heather


Chodziłam po kuchni to w jedną, to w drugą stronę, próbując uspokoić nerwy. Przyciskałam mocno telefon do ucha, bojąc się, że przez trzęsące się dłonie, mogę go upuścić. Miałam już serdecznie dość tej rozmowy i gdyby nie to, jak bardzo zależało na tym Blake, już dawno rzuciłabym słuchawką, kończąc tą mękę.

Od dobrej godziny wisiałam na telefonie, próbując przekonać swoją rodzicielkę, że dam radę przypilnować siostry i odpowiednio się nią zajmę, podczas jej pobytu w naszym domu. Teraz żałowałam, że uległam namową blondynki, ale tak bardzo mnie prosiła, żebym pozwoliła jej zatrzymać się tutaj, choć na krótką chwilę, że aż trudno było mi odmawiać jej w nieskończoność. Nie mogłam znieść jej ciągłego jęczenia.

Ostatecznie się zgodziłam i jedyne, co musiałam zrobić, to przekonać matkę, że to wcale nie jest zły pomysł, żeby Blake spędziła trochę czasu ze mną. Chyba można się było domyślić jaka była jej pierwsza reakcja. Wściekła się na mnie za to, że o niczym nie wiedziała, mimo iż ja byłam w takiej samej sytuacji. Nie planowałam niczego, co było związane z przyjazdem Blake, ale ona i tak wiedziała najlepiej. W końcu jednak zrozumiała, że jej krzyki nic nie zmienią i po wyżyciu się na mnie, postanowiła przemyśleć sytuację jeszcze raz. Teraz słuchałam dokładnych wskazówek, nakazów i zakazów oraz instrukcji, jak mam zajmować się jej ukochaną córeczką.

Z uwagą słuchałam każdego słowa, nie chcąc, żeby znowu wybuchła. Przytakiwałam, co jakiś czas wtrącając krótkie 'masz rację' albo 'tak, zapamiętam' niczym zaprogramowana maszyna.

- Masz jej przekazać, żeby dzwoniła do mnie codziennie. - jej głos rozbrzmiał w głośniku – Chcę wiedzieć wszystko, co się u was dzieje i czy z Blakey jest w porządku.

- Dobrze, przekażę jej. - mruknęłam, przykładając dłoń do czoła. Albo mi się wydawało, albo od tego stresu dostałam gorączki.

- Pamiętaj, że jeżeli cokolwiek jej się stanie, to przysięgam, że nie puszczę ci tego płazem. - ostrzegła mnie, a jej ton przeciął powietrze jak brzytwa, mimo iż była tak daleko – Masz być rozsądna, Heather. Choć raz w swoim życiu zrób to, czego się od ciebie wymaga. - dodała, a w moich oczach pojawiły się łzy – I przede wszystkim zrób to dobrze.

- Obiecuję, że się nią zajmę. - przyrzekłam, usilnie dusząc w sobie chęć krzyku – Nie musisz się martwić, będzie w dobrych rękach.

- Nie byłabym taka pewna. - odpowiedziała z niezadowoleniem i wyobraziłam sobie, jak w tym momencie się krzywi. Ignorowałam ścisk w okolicach żołądka. - A i nie zapominaj o jej planie dnia. To, że ma ferie nie znaczy, że może odpuścić sobie naukę do egzaminów.

- Tak, wiem. Już ci mówiłam, że to załatwię. - przypomniałam jej początek naszej rozmowy.

Na chwilę między nami zapadła cisza, której nie chciałam przerywać. Zastanawiałam się czy to dobry moment, aby się rozłączyć i mieć z głowy tą rozmowę, ale wtedy ponownie usłyszałam głos po drugiej stronie słuchawki.

- Heather, naprawdę oczekuję, że zadbasz o nią. - spoważniała, o ile było to w ogóle możliwe – Ja i John obawiamy się, że możesz mieć na nią zły wpływ. Nie chcemy, żeby skończyła w ten sam sposób. Za dobrze idzie jej w szkole, żeby to teraz zmarnować. Więc się pilnuj.

Na te słowa oczy zaczęły mnie piec tak, że musiałam je przymknąć. Przestałam maszerować po pomieszczeniu i stanęłam jak wryta. Ogarnęła mnie nagła bezsilność i takie dziwne uczucie pustki w środku, więc nie ruszyłam się z miejsca. Wiedziałam, że ta rozmowa nie zmierzała w dobrym kierunku i że matka będzie próbowała mi dopiec. Byłam na to przygotowana, ale mimo tego zabolało.

RISKY PLAYER » luke hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz