Rozdział IV

37 5 0
                                    

Mój instagram: 1fal.ka1


Spojrzałam na nią, a ona posiadała uśmiech i łzy w jednym momencie. Usiadła na moim łóżku ostrożnie i przygotowana czekała, aż zacznę tłumaczyć. 

- No...dobrze... 

Zaczęłam, jej opowiadać co się działo, a ona z niedowierzaniem tylko to przeżywała. Chciała w to uwierzyć, ale...nie umiała. Próbowała to sobie wytłumaczyć i umiała. Ten, kto tego nie przeżył nie umiał uwierzyć w to co mnie spotkało nawet jak bardzo chciał. 

- Wiesz Cristina...próbuje... Próbuje ci uwierzyć. Próbuje to sobie wyobrazić. Jakoś wczuć się, wyobrazić i poczuć ten ból, który przeszłaś, ale...nie umiem. 

Strasznie chciało mi się wtedy płakać. 

- Wiedziałam... Po prostu wiedziałam... 

Próbowałam wstać i iść, ale zawsze jak udało, mi się ustać upadałam... 

- Uważaj! Nie...nie ruszaj się, jeszcze sobie coś zrobisz. 

- Nie podchodź do mnie! Nie chcę cię widzieć! Nie wierzysz, mi matko więc się nie zbliżaj. Uznasz mnie jeszcze za kogoś, kto postradał myśli gdy zobaczysz jaka bezsilna jestem, a w oczach nie zobaczysz swojej Cristiny, tylko kogoś, kto nie wie, co zrobić. 

Rodzic i tak nie posłuchał się mnie i podszedł, pomagając mi wstać i usiąść na łóżku. Mama dotknęła mnie w miejscu plamy krwi. Zabolało mnie to. Syknęłam cicho z bólu. 

- Cristina jestem twoją mamą zawsze ci pomogę nawet, jeśli krzywdzisz mnie i myślisz błędnie na mój temat. Ty... Ty krwawisz! A ja cię ścisnęłam w tym miejscu! Pewnie cię to bolało, a ja na to nie zwróciłam uwagi... 

- Nie mamo to nie twoja wina... Po prostu zostaw mnie samą dobrze? 

Rodzicielka spojrzała na mnie niepewnie, ale powoli wyszła, z pokoju nie zamykając drzwi. 

(I co ja mam zrobić... Mama mi nie wierzy... Zostali mi tylko przyjaciele... Może ten ktoś miał racje, że zostanę tylko ja...tylko ja i on... Nie Cristina! On nie może być twoją drugą połową... Nawet nie wiesz, kim on jest).

 Doczołgałam się do szafy, wyjęłam pierwsze lepsze ciuchy i w pokoju przebrałam się w nie. W małej szafce obok łóżka miała plastry. Wzięłam kilka i przylepiam sobie do miejsca, gdzie leciała mi krew. 

- Czemu wszystko jest takie prawdziwe i znajome, a zarazem doskwiera mi uczucie niepokoju i przygotowania na to, że nagle to, co tutaj jest, zniknie... Boję się, że znowu usłyszę tę postać i zobaczę ją, ale zarazem coś mnie do niej ciągnie... Nie myśl, zbyt dużo jeszcze coś przyciągnę. Lepiej pójdę spać. Długi sen mi się przyda. 

Zasnęłam. Noc była na szczęście spokojna, a postać odpuściła na te kilka godzin. Następnego dnia wstałam, rano jakby nic się nie stało. Ziewnęłam i usiadłam na brzegu łóżka. Chciałam się rozciągnąć, ale poczułam nagły ból, a plastry przyklejone wczorajszego dnia oderwały się, wywołując lecącą krew, lecz ta krew nie była zwyczajna. Była, koloru bordowego, ale nie zwróciłam na to uwagi. 

- Ehh zapomniałam... Czyli to jednak nie był sen... 

Zniechęcona położyłam się, ponownie rozmyślając i przypominając sobie sytuacje z wczoraj. Była cisza, ale nie taka nieprzyjemna wręcz przeciwnie. Chciało się w niej być i się w nią czuć. Poczuć to osamotnienie, które ci nie przeszkadza. W końcu przerwała ciszę muzyka dobiegająca z mojego telefonu. 

- Hm? Kto rano, by do mnie dzwonił? 

To była Milena. Odebrałam od niej, bo wczoraj mi pomogła. Zresztą jest moją przyjaciółką.

 - Jejku cieszę się, że odebrałaś. Martwiliśmy się całą grupą o ciebie. Emil tak się martwił, że aż nas przerażał..., ale to mniejsza z tym jak się czujesz? 

- Też się cieszę, ale dlatego, bo cię słyszę. Czuje się okropnie, wszystko mnie boli, a rana z wczoraj no...cóż po jednym dniu, by się nie zagoiła... 

W tym momencie przerwałam mówić. Spojrzałam na ranę, a z niej wydobywała się bordowa krew, która była strasznie gęsta. 

- Cristina wszystko dobrze? Nagle przestałaś mówić...

 - Z mojej rany wydobywa się coś dziwnego... 

- Będziesz dzisiaj w szkole? 

- Nie... 

- Szybko do ciebie przyjadę. Przyjadę z Endi bez chłopaków wolę, żeby Emil nie przyjeżdżał, a gdybym miała wziąć Browna, Emil musiałby jechać z nami, bo byłoby to wobec niego nie fair. 

- To prawda... Zaskoczyłaś mnie tym, że przyjedziesz. Musisz szybko się zbierać, bo za niedługo moja mama pojedzie, a wtedy będzie kicha. 

- Jasne to ty mów, jak się czujesz, czy coś dziwnego widzisz, a ja na miejscu razem z Endi opowiemy, ci jak było u nas. 

- Okej 

I tak przez dziesięć minut opowiadałam co czułam gdy byłam nieprzytomna aż coś zauważyłam. 

- Ej Milena... Bo właśnie przed chwilą pojawił się na mojej książce dziwny znak... 

- Jaki znak? 

- Nie umiem określić... Po prostu się pospiesz i przyjedź z Endi... 

- Mhm... Za chwilkę będę... Dosłownie za minutę. 

Nagle rozbrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi. Mama poszła i otworzyła drzwi, bo ja nie byłam w stanie. Moje przyjaciółki przyszły do mojego pokoju i usiadły na brzegu łóżka. 

- Przepraszam was za moje wczorajsze zachowanie. Nie powinnam tak nagle wyjść przez jakąś plotkę... 

- Nic się nie stało. Jest ci ciężko to zrozumiałe. 

- Tak Endi ma racje. Rozumiemy to, bo pierwszy raz miałaś taką styczność z Filipem, a do tego nie jest ci teraz łatwo.

 - Dziękuję za zrozumienie. Jesteście wspaniałe, a czemu nie chciałyście wziąć Emila? 

Przyjaciółki zaczęły się robić nerwowe. Nie wiedziały, co powiedzieć, a ja tylko czekałam, aż zaczną się tłumaczyć. 

- Po prostu wczoraj jak zemdlałaś, strasznie dziwnie się zachowywał... 

- Noo jakby zaczął wariować. Dziwne to było, a ty nam powiesz, co ci się działo? 

Gdy tylko sobie przypomniałam o tym co mnie spotkało wytrzeszczyłam oczy. Zaczynałam się robić nerwowa, dopóki nie przerwała tego Milena. 

- Właśnie Cristina... Co to był, za znak co mi mówiłaś przez telefon? 

- A tak...

 Wzięłam książkę w rękę, kładąc ją tak, żebyśmy widziały tył okładki. Na niej był, znak kolisty posiadający w środku trójkąt z dziwnymi kołami obok siebie robiąc jakby maski idące w jedną stronę. 

- Wooow, ale dziwne 

- Nie rób woow Milena... To jest poważne. Nie wiemy. Co się dzieje Cristinie, nagle jakiś znak się pojawia, a ty mówisz ,,woow"? 

Spojrzałam na Milenę trochę zawiedziona. 

- Tak faktycznie... Przepraszam... Too powiesz, nam co ci się przydarzyło? Nie wiemy, jak ci pomóc, bo nie wiemy, co ci jest. 

- No dobrze...

Druga połowa mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz