Byłam z siebie holernie dumna, a to dopiero początek.Jest dopiero godz. 16 więc jeszcze sporo może się wydarzyć. Szybko przemieszczyłam się wampirzym tempem do mojego domu. Musiałam się przebrać ,bo wieczorem jest mi zimno. Dzisiaj jest pełnia, mogę spróbować połączyć się ,ze światem zmarłych i porozmawiać z rodzeństwem. Jest to wielka szansa na spotkanie się z nimi.
Proces muszę odprawić w lesie, jeszcze ani razu ,nie udało mi się z nimi spotkać podczas pełni ,ale zawsze próbuje. Czegoś mi zawsze brakuje jestem coraz bliżej rozwiązania tajemnicy. Jeśli jestem blisko celu ,nagle wszystko mi umyka i muszę szukać od początki to bardzo męczące przez te tysiące lat.
Teleportowałam się do lasu za pomocą zaklęcia wymyślonego przez Josephine, moją siostrę. Usiadłam po turecku i rozłożyłam zioła tak ,aby mnie otaczały z każdej strony. Skupiłam się i naokoło mnie pojawił się krąg ognia. Zioła ułożyły się obok kotła w poprawnej kolejności. Aby się dostać się na przeciwną stronę trzeba uważyć ,,eliksir drugiej strony życia''. Powinno wszystko zadziałać. Dodałam przyprawy, liście oraz różne płyny. Trzeba było poczekać ,aż księżyc pokarze się w pełni na niebie i odbije w tafli kociołka. Po chwili księżyc w pełni pokazał się na niebie. Eliksir zmienił barwę na fioletowy. Coś było nie tak ,miał być kolor czerwony. Olałam to. Najważniejsze ,że jest. Prawda?Klaus
Marcus wyszedł z restauracji pewny siebie. Ciekawe w jaki sposób przeżyli przez tyle lat nie zdradzając swojej tożsamości. A może tylko on przeżył ? Muszę nazbierać informacji o nich .Na przykład, po co tu są ? Albo zrobię to jutro. Teraz pójde do lasu na polowanie i inspekcje. Ciekawe czy ktoś nieznany nie zmienia się w wilkołaka. Raczej to drugie. Tak jak pomyślałem tak też zrobiłem. Nikogo nie było no i zajebiście.
Uśmiechnąłem się. Nagle z daleka zobaczyłem światło. Oho! Bonnie albo jakaś inna czarownica bawi się w trakcie pełni. Życie jej albo jemu nie miłe. Podeszłem wampirzym tempem, ale nie tak aby mnie zobaczyło. Była to jakaś dziewczyna, wyglądała nawet ładnie, ale tylko od tyłu. Miałem obawy czy to nie ktoś z rodziny White .Stała przy kotle i chciała wypić to co się w nim znajdowało. Zaczym ją powstrzymałem wypiła tajemniczy eliksir Na początku nic się nie stało, ale nagle wychyliła głowie do tyłu i jej oczy były jakby całe w krwi. Co to się dzieje... Upadła i zaczęła pluć krwią, następnie zaczęła mówić po nieznanym mi języku.
Z jej oczu wypływały łzy a ona zaczęła krzyczeć. Nie wiedząc co mam zrobić podbiegłem do niej i zacząłem od wylania tego co było w kotle i podaniu jej mojej krwi. Przyszpiliła się do mnie a następnie zemdlała. No cóż nie miałem wyboru...Zotawiłem ją na chwilę a potem wróciłem i oblałem ją wiadrem zimnej wody.-AaAaA
Krzyknęła przeraźliwie. Wstała z ziemi, otrzepała się z niej i popatrzyła na mnie.
- Ty ! ( Klaus)
- To ty ! (Rose)
- Ty skończony, zadufany w sobie debilu, jak mogłeś mi przerwać w rytuale!
- Kochanie, spokojnie,tak się odpłacasz
za uratowanie ciebie ?- Tak ! Mam to w D-u-p-i-e .Przeszkodziłeś mi! Dobrze dla ciebie,że mój brat każe mi was trzymać narazie przy życiu, bo z chęcią bym Ci wyrwała serce.
- Bardzo miło z twojej strony, kochanie.(Klaus)
- Nie mów do mnie kochanie.(Rose)
- Dobrze kochanie.(Klaus)
Rosanna
W tej chwili podbiegłam do niego i szybkim ruchem złapałam go za szyję. Opierając jego ciało o pobliskie drzewo, moje kły efektywnie wysunęły się z buzi.
- Nie zadzieraj ze mną, bo zginiesz marnie.
Widziałam jak jego twarz staje się czerwona ,aż w końcu odpuściłam z duszeniem go. Odwróciłam się do niego tyłem, i poszłam aby posprzątać bałagan. Gdy za pomocą zaklęć ogarnęłam rzeczy, usłyszałam szelest zza drzew . Klaus albo ktoś czyhał na mnie.- Klaaaus, ja wiem ,że to ty.
Wydarłam się na cały las. Żeby mnie usłyszał . Chyba ,że to jednak nie był on. No cóż zobaczymy.
-No wychodź ! Mnie nie przetraszysz!
Nagle tajemnicza postać stanęła przed de mną. Nie znałam go, ale miałam małe podejrzenia. Zaczym coś powiedział, weszłam mu do głowy . No tak ,Stef-Jan Salvatore. Następny ,który chce uratować Elenę ,przed mrokiem tego świata. Liczy, że mu się uda. Wyszłam z jego głowy.
- No ,no, kogo my tu mamy Sztefan Salvatore,hah. Zbawiciel Eleny.
- Po co tu przyjechaliście ?
- A to nie twoja sprawa.
Żucił się na mnie z zębami, co za brak kultury ! Zaczęła się bitwa, był słaby, widać było po nim. Osunęłam się o pobliskie drzewo. Udawałam,że płaczę.
- Proszę! Daj mi spokój, ja nic nie zrobiłam. Powiem ci wszystko, tylko przestań. (Rose)
- Dobrze, mów (Stefan)
Podał mi dłoń abym wstała. Złapałam ją, i ugryzłam tak aby dostał się jad wilkołaka. Uklęknoł na ziemi trzymając się za nią.
-Teraz masz parę dni życia naciesz się nimi. Do, może zobaczenia.
Zostawiłam go w lesie, nauczka dla pana Sztefana musi być.
CZYTASZ
Pamiętniki Rosanny - Identical Creatures Klaus Mikaelson(Zakończone)
ФанфикA co jeśli przed pierwotnymi była jeszcze jedna bardzo potężna rodzina? Która wzrokiem umiała zabić ? Którzy byli istotami koszmarnymi, przerażającymi, dla innych ? Którzy łączyli wszystkie istoty w jednym gatunku? Byli to Whit 'owie urodzeni tysiąc...