-Skończ już słodzić, i bierzmy się do roboty.
-Jak sobie życzysz.(Klaus)
Natychmiast wzięłam zebrane i wysuszone zioła i ustawiłam z nich krąg.
Księge mojego najstarszego brata i wybrałam zaklęcie. Nie wymagało żadnej filozofii ale przeciętna wiedźma by sobie nie poradziła. Trzeba być bardzo ostrożnym i nie pomylić słów. Wzięłam czarny olej z bzu i wysmarowałam na twarzy Klausa. Następnie wszedł do kręgu.-Incendio.
Natychmiast wcześniej ułożone zioła,podpaliły się a Klaus upadł na kolana. Bez chwili wahania wypowiadałam zaklęcie raz po raz dopóki u Klausa nie zobaczyłam jego wilczych oczu. Teraz trzeba było po prostu wyważyć starannie miksturę i podać mu ją aby klątwa pozostała złamana. Gdy ogień powoli gasł, weszłam do kręgu i podałam mu drewnianą łyżkę z eliksirem. Napił się i przez chwilę się nic nie działo. Po chwili upadł na ziemię i słychać było jakby jego kości były łamane. Klątwa została zrzucona a więc przysięga już mnie nie obowiązywała. Sama upadłam na kolana, nie wiedziałam co się dzieje, poczułam ból jaki towarzyszył mi parę tysięcy lat temu podczas moich pierwszych przemian. Zobaczyłam na dłoń a pierścień kontrolującym przemianę stopił się i zszedł całkowicie z mojego palca. Kilka łez upłynęło z mojego policzka, ale nie mogłam pozwolić na chwilę słabości. Po niecałej godzinie ja jak i Klaus byliśmy przeobrażeni w wilkołaki, ja jako nieskazitelnie biały wilk z niebieskimi oczami i on, Klaus. Czarny wilk z jakże czerwonymi ,a nawet krwistymi oczami. Zaczął biegać po całym lesie. Czułam jego szczęście i sama pobiegłam za nim. Zaczęliśmy się ścigać a następnie na siebie polować w ramach zabawy. Był silniejszy jako wilk, ale nie jako człowiek. Gdy już przystopowaliśmy obróciliśmy się w stronę rezydencji Mikaelsonów. Było mi przykro ,że nie mogłam spędzić tej nocy od tylu lat z rodzeństwem, ale teraz zauważyłam ,że Klaus nie jest dla mnie obojętny. Wróciliśmy do domu a po drodze zawyliśmy razem do księżyca. Dopiero o 3 nad ranem odzyskaliśmy naszą formę, i spotkaliśmy się w salonie na świętowaniu i piciu szampana.Mieliśmy trochę w czubie bo wypiliśmy parę win i szampanów. Tak jak u ludzi my też możemy się trochę zachowywać inaczej po alkoholu, ale nie tak jak oni i nie po takiej małej ilości.
-Wiesz co nie jesteś taka zła.
-No co ty nie powiesz.
-Wiesz kiedyś myślałem,że wszyscy jesteście mega starzy i nudni , a najbardziej ,że jesteście mega brzydcy jak na swój wiek.
-Tak myślisz ?
Przesunęłam się do niego a on trochę do mnie.
-Wiesz ty jesteś spoko.
-Spoko?
-No nie jesteś taka brzydka a nawet uważam ,że jesteś bardzo piękna i pociągająca.
Nie mogłam wytrzymać i przysunęłam się o wiele bliżej. Nasze usta się spotkały i namiętnie całowały. Obejmował mnie w tali aż w końcu, nie mogłam złapać powietrza i oderwałam się od niego. Zdałam sobie sprawę ,że na nim siedzę. On wykorzystał chwilę mojej nie rozwagi zaczął mnie całować w szyję. Dłużej już nie mogłam i odwdzięczyłam się mu i dalej kontynuowaliśmy pocałunki. W którymś momencie złapał mnie i niczym pannę młodą za niósł do swojej sypialni. Dzisiejszą noc spędziłam wraz z nim, i było cudownie.
~~~~~~~~
Obudziłam się rano a Klausa nie było w łóżku obok mnie, nie usłyszałam jak wychodzi. Zasłony w pokoju były pozasłaniane na co gdy wstałam natychmiast je odsłoniłam. W rogu pokoju była odwrócona sztaluga z obrazem. Była na nim dziewczyna, po chwili przyglądania spostrzegłam ,że to ja. Akurat wtedy do pokoju wszedł Klaus i podszedł mnie od tyłu. Słyszałam jego kroki wcześniej,ale je zbyłam.
-Pięknie malujesz .
-Dziękuje, ale to model w tej sytuacji był idealny, ja tylko namalowałem.
-Mam nadzieję,że ta noc nie zepsuje niczego między nami .(Rosa)
-Od dłuższego czasu coś do ciebie czułem. Myśle ,że ty też tak myślisz.
-Tak choć dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę.
~~~
Spędziłam ten dzień na przygotowywaniu się do przybycia mojego rodzeństwa, i stworzyłam nam z Klausem pierścienie do kontrolowania naszej wilczej strony. Byłam bardzo zestresowana,ale Klaus obiecał mi, że pójdzie ze mną. Gdy północ zbliżała się wielkimi krokami spakowałam się i poszłam do lasu. Klaus pomógł mi przetransportować, 2 wampiry, 2 wilkołaki i człowieka. Czarownica była już na ustalonym miejscu, oczywiście że nie miałam zamiaru jej ożywić ,ale kto tak wie. Natychmiast zaczęłam przygotowanie do rytuału. Rozpaliłam trzy kręgi tak jak poprzedniej nocy. Istoty stały już po środku a ja podeszłam do kręgu gdzie znajdowały się wampiry.
Jeden z nich próbował uciec ,ale Klaus go złapał i przyprowadził do mnie. Jednemu oderwałam głowę a drugiemu przebiłam serce. To samo stało się z wilkołakami i człowiekiem. Gdy już ich martwe ciała spoczywały w kręgach podeszłam do czarownicy.-Dziękuje ci bardzo za pomoc.(Rosanna)
-To ja tobie dziękuję...
-Ale nie ożywie cię z powrotem.
Natychmiast po wypowiedzeniu tych słów oderwała. Jej głowę i odeszłam.
Kręgi były ustawione w kwadracie, gdy wszyscy byli już martwi stanęłam na środku a moja szyja wygięła się a ja patrzyłam w niebo, mówiłam jakieś zaklęcie ale nie pamiętam jakie. Tą wersję wydarzeń znam od Klausa, bo od kiedy weszłam i nie wyszłam ze kwadratu nic nie pamiętałam. Podobno z moich oczu zaczęła lać się krew a mój głos powtarzał zaklęcie coraz to niższym głosem. Gdy już ogień w kręgach sięgał tak wysoko ,że niektóre drzewa się popaliły ja straciłam prztomność.Klaus wziął i zaniósł mnie do domu i rozłożył na łóżku. Gdy się obudziłam usłyszałam co się stało...
Nie udało mi się...
Wszystko poszło na marne...
Nic nie pomogło, a to była moja jedyna szansa na odzyskanie rodzeństwa.......Prawie całą noc przepłakałam w ramionach Klausa. Ten starał się mnie uspokoić ,a ja nawet nie potrafiłam odpyskować do Elijaha. Byłam zdruzgotana nie potrafiłam odezwać się słowem. Gdy udało mi się zasnąć wstałam rano i nie odezwałam się do nikogo słowem. Wypiłam krew i poszłam z powrotem do łóżka oglądać telewizję, choć i tak nic nie było w niej interesującego. Gdzieś ok 14 do głównych drzwi ktoś zapukał. Zdziwiłam się że nie użył dzwonka jak każdy kto jest człowiekiem. Pewnie wiedział,że jesteśmy wampirami i ,że usłyszymy. Ja nie miałam najmniejszego zamiaru kłopotać się i schodzić na dół. W końcu Klaus poszedł i otworzył nieznajomemu drzwi. Nie usłyszałam żadnej rozmowy. Po paru sekundach usłyszałam głos Mikaelsona, który wołał mnie po imieniu. Nie Rosa, nie Rose ,ale Rosanna.
Zdziwiona zeszłam na dół zobaczyć któż to taki nas zawitał. Gdy byłam już bliżej Klaus otworzył szerzej drzwi.-Kto przyszedł..?
Na początku zobaczyłam sylwetki trzech osób, dwóch mężczyzn i jedną kobieta.
Nie...
Nie możliwe...
Przed domem stało moje rodzeństwo...a ..al. ale jak ? Udało mi się ? Czy to na prawdę oni ? Moje ukochane braciszki i siostra ?W ten odezwał się najmłodszy, Regulus. Z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Witaj,
Różyczko.Teraz byłam pewna.
To byli oni.
Tylko moja rodzina znała to przezwisko.
Natychmiast zakryłam usta dłońmi i się rozpłakałam. Teraz wszystko się zmieni.------------- Koniec --------------
Dziękuję za to ,że byliście ze mną i mnie wspieraliście. Jest mi bardzo przykro, że to opowiadanie skończyło się ,ale każda historia ma swój koniec i początek. Mam nadzieję,że będziecie wyczekiwać nowych wiadomości ,bo coraz częściej myślę o dalszych losach Rosanny i Klausa. Ta historia się już zakończyła ale czy nie warto rozpocząć nowej? Np o losach rodzeństwa Rosanny? Jeszcze raz bardzo ale to bardzo dziękuję za wsparcie i tak jak obiecałam, książka doczekała swojego końca w sierpniu💓Mam nadzieję, że podobała się wam historia losów Rosanny.
~Z podziękowaniem, autorka💓
CZYTASZ
Pamiętniki Rosanny - Identical Creatures Klaus Mikaelson(Zakończone)
FanficA co jeśli przed pierwotnymi była jeszcze jedna bardzo potężna rodzina? Która wzrokiem umiała zabić ? Którzy byli istotami koszmarnymi, przerażającymi, dla innych ? Którzy łączyli wszystkie istoty w jednym gatunku? Byli to Whit 'owie urodzeni tysiąc...