Rozdział 4

919 53 5
                                    

Louis pochylił się, by złapać oddech. Dzisiejszy trening był wymagający. Jednak czego się nie robi dla stypendium sportowego.

Warknął, gdy Shawn przechodząc koło niego, tracił go łokciem. Druga alfa przystanęła i posłała Tomlinsonowi pogardliwe spojrzenie.

Louis nie znosił chłopaka od czasu, gdy ten próbował umówić się z jego siostrą. Najchętniej połamałby mu wszystkie kości za to, że tak zabawił się uczuciami Lottie.

- Co tak jęczysz cipo? - zadrwił Mendes. - Tyle omeg w domu to nic dziwnego, że zachowujesz się tak samo jak one...

- Odpuść Shawn. - wtrącił się Liam, który wyczuł napiętą sytuację i już stał koło Louisa razem Zaynem.

- Ooo.. Znalazłeś sobie obrońcę, Tomlinson? Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy, Paine. Nic do ciebie nie mam.

- Tommo jest jednym z nas. Tykasz jego, to zadzierasz i z nami. - wtrącił się Zayn.
- Jaki ty masz problem, huh? Dalej masz pretensje o Lottie? Z własnego doświadczenia wiem, że nie warto się tak przejmować... Nic w niej wyjątkowego. Zresztą to tylko omegą. Po to one są, żeby...

- Zamknij się! - krzyknął szatyn i ruszył do przodu, ale został pochwycony przez swoich przyjaciół.

- Uspokój się. On chce cię tylko sprowokować. - powiedział Liam.

- Nie moja wina, że żadna omega nie może mi się oprzeć. Trzeba tylko korzystać... Twoją siostrę Tomlinson już odhaczyłem... Malik, może czas teraz na jedną z twoich, co? Ponoć czym młodsza tym...

I tutaj Shawn popełnił zasadniczy błąd. Louis był pilnowany z obu stron przez pozostałe dwie alfy. Za to Zayna nikt nie był w stanie powstrzymać. W jednym momencie mulat stał spokojnie koło przyjaciół, a w drugim już siedział okrakiem na rywalu i okładał go pięściami.

Potem wszystko rozegrało się szybko. Trener, który wcześniej nie zwracał na nic uwagi, ruszył do akcji. Razem z pomocą Louisa i Liama rozdzielili dwie szarpiące się alfy. Malik miał rozciętą wargę i czerwony policzek. Mendes za to miał rozbity nos, wielką śliwę pod okiem i rozcięty łuk brwiowy. Obaj dyszeli i gdyby nie byli trzymani, to pewnie ponownie rzuciliby się sobie do gardeł.

- Co to ma znaczyć!? - darł się trener. - Obaj do dyrektora i to już. I zapomnijcie, że zagracie w następnym meczu!

Malik i Mendes wyszli z hali. Ktoś z drużyny zapytał w żartach czy oni przypadkiem się nie pozabijają, zanim w ogóle dotrą do gabinetu dyrektora. Trener Cole to usłyszał i chyba wziął to na poważnie. Pognał za nastolatkami. Zanim opuścił pomieszczenie, to krzyknął, że mają się przebrać i wracać do domu.
XXX

Liam pokręcił głową na widok powiększającego się siniaka na twarzy Zayna. Payne z Louisem czekali na przyjaciela przed halą sportową. Po pół godziny Malik wyszedł ze szkoły. Louis musiał przyznać, że mulat wyglądał na zadowolonego z siebie.

- No co? Nie mówcie, że sami nie mieliście na to ochoty? - prychnął Zayn, widząc miny swoich przyjaciół.

- Jak duże masz kłopoty? - zapytał Liam i dźgnął przyjaciela palcem w zraniony policzek. Malik warknął z bulu i przewrócił oczami.

- Dwa tygodnie kozy i jeden mecz na ławce. Ale warto było! - zaśmiał się.

- Jestem na ciebie wkurzony. - zaczął Louis. - Sam miałem ochotę to zrobić. Ubiegłeś mnie!
- Co się odwlec to nie uciecze... Poza tym sam dałbym mu powtórkę z rozrywki. - odpowiedział Malik.

- Wiecie, co to oznacza? Mendes nie będzie grać w przyszłym tygodniu więc może też się pożegnać z tytułem kapitana... - wtrącił Liam.

- No przecież mówiłem, że było warto! - zaśmiał się mulat i poklepał szatyna po plecach. - No panie kapitanie... jesteś mi winny dobrą pizzę.

Secrets of the Styles family.  ~A/B/O~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz