Louis obudził się z dziwnym uczuciem. Jego wilk był czujny, jakby obawiał się zagrożeni. Zaczął nasłuchiwać dźwięków. Nic jednak nie usłyszał. Nie licząc spokojnego oddechu Harry’ego leżącego na jego klatce piersiowej.
Westchnął i przetarł twarz dłonią. Może jest przewrażliwiony? I wtedy to poczuł. Kuszący i słodki zapach. Zapach, przez który jego wilk szalał. Zatopił nos we włosach omegi. Przełknął ślinę, gdy poczuł, jak jego wilk przejmuję nad nim kontrolę. Dłońmi odsunął włosy z twarz omegi, by odsłonić szyję i obojczyki chłopaka.
Harry mruknął niewyraźnie przez sen i poprawił pozycję.
- Alfa, spać. - zaprotestował sennie.
Nie wiedział, że to jedno słowo sprawi, że racjonalna część Tomlinsona po prostu się wyłączy.
Harry krzyknął zdezorientowany, gdy został mało delikatnie przerzucony na plecy i przyciągnięty do materaca. Raczej nie spodziewał się takiej pobudki w środku nocy. Na dodatek wszędzie było ciemno i nie bardzo wiedział co się dzieje wokoło.
Louis przejechał językiem po szyi zielonookiego. Mruknął zadowolony, gdy omega instynktownie odchyliła głowę.
- Taki śliczny, taki dobry, tak słodko pachnie... - wychrypiał tuż przy uchu młodszego. Alfa chwycił nadgarstki omegi i uniósł je nad głowę lokowatego. Ustami zaczął znów schodzić w dół szyi Stylesela.
- Louis? - zapytał zdezorientowany chłopak.
- Jesteś mój. - zakomunikował tuż przed tym, zanim wgryzł się w odpowiednie miejsce na ciele omegi.
Harry krzyknął zaskoczony. Ból był nie do opisania. Próbował się uwolnić, ale to tylko spotęgowało nieprzyjemne uczucia. Zagryzł wargi, prosząc w duchu, by to się szybko skończyło. Nie wiedział, kiedy zaczął niekontrolowanie łkać. Nigdy nie miał styczności z alfą, która straciła kontrolę. W tym momencie był przerażony. Nie wiedział, do czego zdolny był szatyn i jak ma sobie z tym poradzić.
W końcu alfa uznał, że znak jest wystarczająco trwały i z błogim uśmiechem zawisł nad omegą. Całymi czarnymi oczyma przyglądał się brunetowi. I wtedy to zobaczył. Łzy w oczach i strach wypisany na twarzy. Jego wilk schował się nieznacznie. Oczy znów przybrały niebieski odcień.
- Boże, Harry. Przepraszam, nie chciałem cię skrzywdzić. - puścił nadgarstki zielonookiego.
Czuł się winny. Nie miał nic na swoją obronę. Przecież nie zrzuci wszystkiego na zapach omegi. Nieziemsko słodki zapach. Zapach, przez który postradał zmysły.
Harry pociągnął nosem i skrzywił się na paraliżujący, pulsujący ból w szyi. Chyba nie tak to powinno wyglądać. W bajkach dla małych omeg inaczej to opisywali.
Wilk Louisa zareagował automatycznie. Pochylił się i zaczął lizać ugryzienie. Omega w pierwszym odruchu zesztywniał. Działania starszego szybko zaczęły przynosić ulgę, a nawet przyjemne uczucie. Wplątał nawet dłoń we włosy szatyna i odchylił głowę. Zdołał się rozluźnić i zapomnieć o bólu. Nagle wszystko było na swoim miejscu. On należący do szatyna i niebieskooki dominujący nad nim.
Gdy Tomlinson uznał, że dobrze zaopatrzył ranę młodszego, z powrotem przewrócił ich tak, by omega leżała na nim. Harry automatycznie wtulił się w szatyna. Był na swoim miejscu, w opiekuńczych objęciach alfy.
- Wybacz. Nie mam nic na swoją obronę. - tłumaczył się starszy. Czuł, że muszą sobie to wyjaśnić.
- Ufam ci. Wiem, że nic byś mi nie zrobił. - mruknął, poprawiając się na klacie Louisa. Niechcący otarł się o pulsujący wzwód starszego. Poczuł straszne zakłopotanie. Co powinien zrobić? W końcu był jego omegą. Ba! Byli nawet połączeni. Chyba tak to działa, no nie? Jego obowiązkiem jest pomoc starszemu, prawda?
Drżącymi dłońmi zaczął sunąć w dół klatki piersiowej alfy. Da radę. Może to zrobić. Jego ręka została jednak zatrzymana przez tą należącą do Louisa.
- Nie prowokuj mnie. - zaprotestował.
- No ale... - Harry tym razem specjalnie otarł się o starszego. Tomlinson sapnął zaskoczony i chwycił biodra omegi, by przytrzymać go w miejscu.
- Zostaw. Zaraz mi przejdzie. - zapewnił.
Tak to już jest z omegami tuż po połączeniu. Są po pierwsze bardzo łase na pieszczoty i bliskość alfy. Po drugie targają nimi skrajne emocje. Nie można więc winić Stylesa za to, że się popłakał.
- Nie chcesz mnie. - wyszlochał, ukrywając twarz zagłębieniu szyi swojej alfy. Ale czy na pewno należał do Louisa, skoro ten go nie chce?
Zdezorientowany szatyn pogłaskał młodszego po plecach.
- Kurwa! Przyrzekam na wszystko, że cię chce i w tym właśnie jest problem. - wyznał.
Harry zmarszczył nosek. Nie rozumiał.
- Chcę cię tak bardzo, że mogę się nie powstrzymać. A nie chcę cię skrzywdzić. Zasługujesz na coś lepszego. Obiecuję ci, że nasz pierwszy raz będzie wyjątkowy, ale nie dzisiaj. Na pewno nie w taki sposób.
Powoli i uspokajająco sunął dłonią po plecach omegi. Musiał zapewnić Harry’ego, że wszystko jest ok między nimi. Sam też potrzebował się wyciszyć.
- Śpij Harry. Będę czuwać nad tobą. - jego alfa czuł potrzebę, by zapewnić bruneta, że jest przy nim bezpieczny.
Styles mruknął sennie. Dotyk starszego naprawdę działał cuda. Omega powoli zasypiał w objęciach swojej alfy.
- Yhym, kocham cię. - wymruczał, zanim całkowicie zasnął.
Louis odchylił głowę do tyłu. Klął w duchu na swoje reakcje. Znów miał niemały problem. I tym razem tak szybko mu nie przejdzie. A wszystko przez te kilka słów. Ta mała, psotna omega nie zdawał sobie sprawy z tego, jak na niego działał. Jak nic już dzisiaj nie zaśnie.
CZYTASZ
Secrets of the Styles family. ~A/B/O~
FanfictionStyles'owie - najbardziej znana i wpływowa rodzina w Londynie. Louis ma fascynację na ich punkcie. Albo raczej na punkcie pewnej kręconowłosej omegi o dużych zielonych oczach. Jaki sekret skrywają i czy Tomlinson'owi uda się przetrwać w ich świecie?