Rozdział 17

767 48 1
                                    

Louis zaszedł rano do kuchni. Zdiwił się, widząc obcą kobietę, pałętajacą się po pomieszczeniu.

- Chcę mi się spać. - pożalił się brunet, sennie wtulając się w ramie swojej alfy.

Też wolałby jeszcze zostać w łóżku, ale nie było takiej opcji. Obiecał w końcu Desmondowi, że Harry nie zawali szkoły przez ich związek. Był w końcu słowną alfą.

- Chcesz może naleśniki na śniadanie, ptysiaczku? - zapytała starsza omega odwrócona do nich tyłem. Nadal nie zdawała sobie sprawy z obecności Tomlinsona.

Louis nie wiedział, czy ma zacząć się śmiać z tego, jak kobieta zwróciła się do Harry’ego, czy z reakcji Stylesa na słowa drugiej omegi. Chłopak wydał wargi i założył dłonie na piersi.

- Nie jestem już szczeniakiem. - naburmuszył się zielonooki. Pewnie, że nie po ostatniej nocy, gdzie był aż tak chętny, by go zadowolić.

- Nie dąsaj się ptysiaczku. - Louis nie byłby sobą, gdyby nie zaczepił słownie młodszego. Dla podkreślenia efektu uszczypnął zielonookiego w policzek.

Starsza omega odwróciła się i zmierzyła Louisa wrogim spojrzeniem. Pewnie zastanawiała się, kim jest i co tutaj robi.

- Nie lubię cię. - prychnął loczek, strzepując dłoń alfy.

- Wiem. Ty mnie kochasz ptysiaczku... - zaśmiał się niebieskooki i podszedł do lodówki, by samemu zrobić sobie i Harry’emu coś do jedzenia. Nie umknęło mu jednak, jak omega się spłoszyła na jego słowa. Uroczy...

- Kim jesteś? - Alison musiała w końcu zadać to pytanie.

- To Louis. Mój hmm... chłopak? - zielonooki jeszcze bardziej się zarumienił. Czy on może przestać być taki uroczy z rana?

- Twój ojciec wie!? - zapytała w szoku.

- Co wiem? - zapytał zaspany Desmond.

Całkiem niedawno wrócili z bankietu. Powinien się przespać. Wolał jednak upewnić się, czy Louis dopilnował porządku, gdy go nie było.

- Dzień Dobry. - przywitał się Louis, wyciągając kolejne składniki na kanapki.

Starszy alfa przeszedł koło syna i zmarszczył brwi. Harry pachniał omegą i ... Aż się cofnął, by to sprawdzić. Już zamierzał złapać za kołnierz koszulki syna, ale powstrzymał go głos drugiej alfy.

- Nawet tego nie rób. - ostrzegł go Tomlinson. Desmond tylko zmrużył na niego oczy. A więc to zrobił. I to jego małemu, niewinnemu szczeniakowi.

- Harry pozwól na słowo. - zakomunikował, wychodząc z kuchni. Omega popatrzyła z Louisa. Szukała jego poparcia. Alfa skinął tylko głową. Sam zaczął robić kanapki. Po dosłownie trzech minutach obaj Stylesowie wrócili do kuchni. Harry wyglądał jak dorodny pomidor. Des był za to milczący.

- Jak bardzo żenujące to było? - zapytał szatyn, gdy Harry sam dobrowolnie usiadł na jego kolanach. Alfa instynktownie objął młodszego i podsunął mu talerzyk z jedzeniem.

- Dobij mnie, proszę. - jęknął, chowając twarz w szyi swojej alfy. Zaraz po tym prychnął oburzony, gdy wyczuł, jak Louis cały się trzęsie od tłumionego śmiechu.

To było straszne. Musiał się ojcu tłumaczyć, czy Tomlinson nie zrobił mu krzywdy, czy tego chciał i czy nadal był czysty. To ostatnie było najgorsze. Musiał przyznać się, że nie uprawiali seksu.

XXX

Już nie mogli ukrywać swojego związku. W końcu zapachu nie da się zamaskować, a Louis był bardzo dominującym alfą, co odzwierciedlało się w jego zapachu. A teraz Harry po prostu przesiąkł jego zapachem. To aż krzyczało "Jestem Louisa. Trzymajcie się z dala, bo inaczej będziecie mieć doczynienie z Tomlinsonem.".

Sam Harry przez świeże połączenie był bardziej przylepny niż zazwyczaj. Mimo wszystko nie obnosili się ostentacyjnie ze swoim chłopakiem. Styles w końcu był tą samą wstydliwą omegą co zawsze.

- Gdzie Niall? - zapytał Zayn w stołówce. Nadal wyglądał na strutego po ostatniej kłótni z blondynem.

- Sprawy osobiste. - Stwierdził Harry, wzruszając ramionami. W końcu dzisiaj Niall miał dostać zastrzyk blokujący zapach. Potem był weekend, a co za tym idzie termin gorączki blondyna.

Zayn cały się spiął. Bo w końcu co mogło być tymi sprawami osobistymi jak nie gorączka? Jeszcze do tego zapewnienie Horana o tym, że prześpi się z każdą alfą w mieście, jeżeli będzie chciał.

- Z kim będzie? - zapytał podejrzliwie Zayn. Proszę, powiedz, że sam...

- Pewnie z Gregiem. - w końcu to brat zawsze zawoził go do szpitala i potem odbierał.

- Kurwa! - mulat przeklął i warcząc pod nosem, wyszedł ze stołówki. Złość biła od niego na kilometr. Ludzie aż mu schodzili z drogi.

- Nie mówiłeś, że Niall ma alfę. - wtrącił się Louis. Sam był zdziwiony tym faktem. W końcu strasznie mimo wszystko kibicował tamtej dwójce.

- Bo nie ma. Greg to jego brat. - dodał Harry, całkowicie nieświadomy tego, jak dwuznacznie zabrzmiało to w uszach alf.

- Cholera. Pójdę go znaleźć, zanim zrobi coś głupiego. - stwierdził Liam i sam wyszedł ze stołówki. Kto wie, co mógłby zrobić wkurzony mulat.

- Co ja takiego powiedziałem? - zdziwił się Styles. Nadal nie rozumiał jakie zamieszanie wywołały jego słowa w głowie Malika.

- Nic kochanie. - mruknął rozbawiony Louis i przejechał nosem po znaku na szyi bruneta. Omega zadrżała na ten gest. Był bardzo podatny i chętny na dotyk alfy.

- To jak? Zawieziesz mnie do Nialla, jak będziesz jechać na kurs? - dopytał się młodszy. Naprawdę nie chciał być sam w domu, gdy Louisa nie będzie. Jeszcze ojciec znów zacznie go wypytywać o te sprawy. Albo jeszcze gorzej. Zechce przeprowadzić rozmowę o kwiatkach i pszczółkach...

- Yhym. I odbiorę, jak będę wracał. - obiecał starszy.

- Kochany... - mruknął brunet, składając pocałunek na szczęce alfy. Sam też się speszył na własne poczynania i od razu schował głowę w zagadnienie szyi starszego. Dokładnie tam, gdzie najlepiej czuć jego zapach.

Secrets of the Styles family.  ~A/B/O~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz