Rozdział 7

817 57 3
                                    

Harry starał się jak najciszej przemknąć do swojego pokoju. Nie miał jednak dzisiaj szczęścia. Został zawołany przez ojca do salonu. Omega mocniej naciągnęła bluzę, by zakryć opatrunek na lewym nadgarstku.

- Tak? - pisnął przestraszony.

Desmond przyjrzał się synowi. Jego zachowanie było podejrzane. Odchrząknął i wrócił myślami do sprawy, którą miał przekazać młodej omedze.

- W niedzielę wyjeżdżamy z matką na kilka dni. W tym czasie Pani Alison będzie do ciebie zaglądać. Myślę, że jesteś na tyle duży, żeby wiedzieć, dlaczego wyjeżdżamy.

Harry poczerwieniał. Nie miał ochoty słuchać o gorączkach i rujach swoich rodziców.

- Gdy jesteśmy w tym temacie, to chyba jest już czas, żebyśmy porozmawiali o kilku ważnych kwestiach.

- Proszę nie... - jęknął zażenowany nastolatek. - Ani ja nie chcę tego robić, ani ty, tato. Po prostu uznajmy, że to nie jest potrzebne. Wszystko inne wyjaśniła mi mama jeszcze przed moją pierwszą gorączka.

- Skoro tak uważasz... Pamiętaj, że zawsze możesz, no wiesz, przyjść i zapytać... - Desmond również nie czuł się dobrze podczas tej rozmowy.

- Ok. Będę pamiętać. - powiedział i szybko wycofał się do swojego pokoju.

XXX

Louis spotkał się w weekend z Zaynem i Liamem. W skrócie wyjaśnił im jaki jest problem z Mendesem oraz jaką ma do nich prośbę.

Malik od razu się zgodził. Od ostatniej sprzeczki, Shawn wylądował na pierwszym miejscu jego czarnej listy. Mulat zrobiłby wszystko, by tylko wkurzyć tę cholerną alfę.

Liam za to odmówił udziału w całym przedsięwzięciu. Zapytany dlaczego, na początku nie chciał powiedzieć. Ostatecznie przyznał się, że się z kimś spotyka, ale za nic nie chciał powiedzieć z kim. Obiecał jednak pomoc, na tyle na ile będzie mógł.

Louis dostał numer telefonu od Harry'ego. W weekend wymienili kilka wiadomości. Alfa szatyna czuła potrzebę upewnienia się, czy z lokowatym jest wszystko w porządku.

XXX

W poniedziałek Desmond odwiózł swojego syna do szkoły. Jego rodziców miało już nie być w domu, gdy młoda omega wróci ze szkoły. Des nie lubił pożegnań. Tym bardziej tych z Harrym. Omega wysłuchał wszystkich zakazów i nakazów, jakie miał przestrzegać przez najbliższy tydzień. Ostatecznie Harry przytulił się do ojca i ruszył do szkoły.

Podczas przerw miał wrażenie, że jest obserwowany. Obawiał się, że mógłby to być Mendes. Jednak za każdym razem, gdy się rozglądał, to nigdzie nie widział znienawidzonej alfy.

Na stołówce od razu poszedł do stolika, przy którym siedziała już Niall. Ukradkiem dostrzegł też Shawna w miejscu, gdzie zazwyczaj siedział. Za to stolik na środku stołówki był pusty. Harry usiadł koło przyjaciela. Niall zaczynał już drugą kanapkę. Miał jeszcze dwie i do tego zapiekankę makaronową w pudełku.

- Zdradzisz mi, z kim się umawiasz w weekendy i co ci się stało w rękę? - zaczął ponownie Niall.

Blondyn nie dawał Harry'emu spokoju od tygodnia. Jeżeli Louis dotrzyma słowa, to będzie mógł zrezygnować z kursu, a co za tym idzie - nie będzie musiał prosić tlenionego o krycie go przed rodzicami.

Zresztą wystarczająco dużo najadł się stresu przez weekend. Musiał cały czas ukrywać zraniony nadgarstek. Jak na złość Anne w niedzielę wymyśliła sobie wspólne pieczenie babeczek. W szkole też nosił sweterek i co chwilę naciągał rękawy.

- Za dużo sobie wyobrażasz. - Harry przewrócił oczami.

Właśnie w tym momencie usłyszeli szuranie krzeseł i oboje spojrzeli na osobę, która się do nich dosiadła. Kanapka Niall'a zatrzymała się w połowie drogi do jego ust.

- Okeeeej? - powiedział zdziwiony blondyn. Z dezorientacją wpatrywał się w Liama i Zayn'a, którzy wypakowywali swoje jedzenie.

- To jest dziwne. - szepnął do Harry'ego.

W stołówce zrobiło się głośniej. Jakby każdy nagle zaczął mówić między sobą. A głównym tematem rozmów byli właśnie oni.

Harry też był zdezorientowany. Co dwie tak popularne alfy robią przy stoliku pierwszorocznych? Starsi zachowywali się jak gdyby nigdy nic. Liam ze znudzeniem przeglądał coś w telefonie. Styles był tak zafascynowany widokiem, jaki ma przed sobą, że podskoczył, gdy ktoś usiadł koło niego. Z przestrachem odwrócił się do intruza i napotkał uśmiechnięta twarz Louisa.

- Hej! Przepraszam za spóźnienie... Siła wyższa. - wyjaśnił.

- Cz-cześć... - zająknął się zielonooki.

- My już znamy te twoje siły wyższe. - zaśmiał się Zayn.

- Ile razy mam ci mówić, żebyś nie wyżerał mi jedzenia! - oburzył się Liam, gdy mulat podkradł mu kawałek papryki z kanapki.

- Chcesz mojego? - zapytał Malik, podsuwając plastikowy pojemnik w stronę Liama. Wyższy skrzywił się na intensywny zapach przypraw.

- Nie ma mowy! Jeszcze życie mi miłe.

- Co jest nie tak z twoim jedzeniem? - zainteresował się Horan. Dla blondyna niepojęte było, że ktoś odmawia jedzenia. Przecież to świętokradztwo!

- Nic. Chcesz spróbować? - zapytał Malik, podsuwając naczynie tym razem w stronę Nialla.

Omedze zaświeciły się oczy. On przecież nigdy nie odmawia. Nie, jeżeli chodzi o jedzenie. Zwłaszcza gdy jest to coś, czego wcześniej nie próbował. Blondyn własnym drewnianym widelcem skubnął małą porcję dania i włożył sobie do ust.

- Nie rób tego! - ostrzegł go Liam, ale było już za późno.

- Pycha! - zachwycił się młodszy i sięgnął po jeszcze trochę.

- Żartujecie sobie ze mnie? - prychnął Liam, wyrywając widelec z dłoni blondyna i samemu spróbował drugiego śniadania Malika. Niall zrobił wielkie oczy na gest alfy. Przecież on miał ten widelec przed chwilą w ustach. Paine wciągnął powietrze. Jego twarz zaczęły zdobić czerwone plamy. Alfa zaczął kaszleć i klnąc na przemian. Louis ostatecznie poratował przyjaciela wodą. Gdy atak kaszlu alfy minął, Liam wypalił:

- Obaj macie wypalone kubki smakowe!

Ta sytuacja całkowicie rozładowała atmosferę. Wszyscy zaczęli się śmiać i dalszą część posiłku przebiegła w swobodnej atmosferze.

Secrets of the Styles family.  ~A/B/O~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz