Wrócili do normalnego rytmu dnia. Louis przed meczem miał też więcej treningów. Harry w tym czasie siedział w bibliotece z Niallem. To był najlepszy układ.
Związki obu par rozkwitały. Niall był szczęśliwy, bo Zayn zabrał go do restauracji jego siostry. Byli też na domówce u jego kuzyna. Alfa został też zaproszony przez jego rodziców na święta. Harry za to nie mógł się doczekać na ich prawdziwą randkę. Niby nic wielkiego, ale za to cieszyło omegę. Zwłaszcza teraz, gdy w domu było, delikatnie mówiąc, dziwnie. Jakby coś wisiało w powietrzu. Nawet Louis wydawał się czymś przejęty. Często uciekał myślami.
Istotnie Louis czymś się bardzo martwił. I tą osobą był Harry. Jego omega była strasznie emocjonalna i nie wiedział, jak zielonooki przyjmie nową sytuację. Sam nie wiedział jak to ugryźć. Propozycja, jaką otrzymał od Desa, była wielka. Chciał pomóc, ale nie wiedział, jak udźwignie to brzemię. Miał jedynie 18, prawie 19 lat. Miał czas do końca tygodnia, by powiedzieć rodzicom omegi, jaka jest jego decyzja. Jeżeli się zgodzi, to będzie musiał zrezygnować z piłki nożnej. Będzie to od niego wymagało dużo większego zaangażowania i wielu poświęceń.
Ale gdy patrzył w te wielkie zielone oczy, był w stanie dla niego zrobić wszystko. Byle ten mały psotnik był szczęśliwy.- Harry, nie chcesz może pojechać dzisiaj do Niall'a? - zapytał w środę. Za dużo myślał. Potrzebował kogoś, kto go wysłucha i poradzi, co ma zrobić.
- Jasne. A ty co będziesz robić? - zapytał zielonooki.
- Chce coś zabrać z firmy ojca. To trochę zajmie, więc nie chcę, żebyś siedział sam w domu. Nie będę cię też ciągnął ze sobą. - powiedział mu półprawdę. Istotnie, chciał porozmawiać z ojcem. To jego uważał za autorytet.
Po rozmowie z Markiem miał już trochę poukładane w głowie. Wiedział, że Harry dobrze się bawi z blondynem, więc od razu pojechał do siedziby firmy Desmonda. Wszedł do lobby i przywitał się z nową recepcjonistką.
- Dzień dobry. Ja do Desmonda. - powiedział grzecznie. Pierwszy raz widział tę omegę. A był tu kilka razy w tygodniu.
- Byłeś umówiony? - zapytał blondyna.
- Nie, nie byłem. Wystarczy, że do niego zadzwonisz i zapytasz, czy mogę wejść.
- Nie będzie takiej potrzeby. - Odezwał się Pierre swoim specyficznym akcentem. Beta właśnie wyszedł z windy. - Dzień dobry Panie Tomlinson. Pan Styles jest u siebie w gabinecie. Powinien Pan dostać stałą przepustkę. Nie byłoby w tedy problemu za każdym razem, jak przychodzisz.
Louis od razu wjechał winda na ostatnie piętro. Dobrze znał drogę do biura Desmonda. Zapukał w powłokę i gdy dostał potwierdzenie, od razu wszedł do środka.- Louis? Jesteś z Harrym? - zapytał starszy. Nie spodziewał się wizyty Tomlinsona.
- Nie. Harry jest u Nialla. Miałem dać ci odpowiedź na waszą propozycję. - powiedział niebieskooki, siadając na jeden ze skórzanych foteli.
- Więc jak ona brzmi? - starszy przymrużył oczy.
- Zgodzę się pod dwoma warunkami. - powiedział Louis. Myślał o tym przez całą drogę.
- Jakie to warunki? - no oczywiście, że Tomlinson będzie chciał coś w zamian.
- Pomogę ci, ale tylko wtedy jak podejmiesz leczenie. To jest podstawowy warunek. Jeżeli nie podejmiesz się normalnego leczenia, z chemią wyłącznie, to możesz zapomnieć o tym, że będę zajmować się twoimi sprawami.
- A drugi warunek? - na pierwszy był w stanie przestać. Wiedział też, że Anne nie dałaby mu żyć, gdyby nie podjął leczenia.
- Harry. Ma poznać prawdę i to nie ja mu ją przekaże.
CZYTASZ
Secrets of the Styles family. ~A/B/O~
FanfictionStyles'owie - najbardziej znana i wpływowa rodzina w Londynie. Louis ma fascynację na ich punkcie. Albo raczej na punkcie pewnej kręconowłosej omegi o dużych zielonych oczach. Jaki sekret skrywają i czy Tomlinson'owi uda się przetrwać w ich świecie?