Rozdział 23

824 50 5
                                    

##Bo tak się kończy robienie czegoś w tajemnicy przed Louisem :D##

Harry po powrocie do domu od razu zaczepił swoją mamę. Miał do niej pewną sprawę. Czuł to ciepło na policzkach, gdy prosił ja o pomoc. Kobieta jednak podeszła do sprawy w bardzo dojrzały sposób i od razu zgodziła się mu pomóc. Musieli zaczekać tylko, gdy Louisa nie będzie w domu.

Taka okazja przytrafiła się w czwartek. Tego dnia Desmond znów porywał szatyna do swojej firmy. Na szczęście dzięki znajomości udało mu się uzyskać wizytę na ten dzień.

Po wyjściu szatyna z domu, od razu z matką udali się do szpitala. Ma szczęście bez problemów przeszli przez rejestrację i udali się pod odpowiedni gabinet. Zielonooki tupał nogą na opóźnienie. Wiedział, że szatyna nie będzie jeszcze przez kilka godzin, ale mimo wszystko wolał szybko to załatwić i wrócić do domu. I tak czuł się, jak przestępca. I coś mu mówiło, że cała ta szopka pójdzie nie tak i coś się zaraz wydarzy.

- Harry! - zawołała uradowana kobieta, gdy tylko przekroczył próg gabinetu razem z matką.
Aż go zmroziło. Był udupiony i to bardzo. Miał ochotę zrobić w tył zwrot i uciec stamtąd. Najbardziej żenująca sytuacja w jego życiu. Powinien wcześniej zapytać mamę, do jakiego ginekologa go zapisała. Mógł też podpytać Louisa, jakiego rodzaju lekarzem jest jego matka.
Nie stałby teraz zażenowany do granic możliwości przed Jay. Boże co za wstyd. Ma przyznać się kobiecie, że zamierza w przeszłości współżyć z jego synem i potrzebuję tabletek antykoncepcyjnych?

Niech ktoś go stamtąd zabierze, proszę... Może powinien coś ściemnić? W końcu są jeszcze prezerwatywy. Nie potrzebuję tabletek. Ale czy zostawi wszystko w rękach alfy? Niall tak zrobił i prawie dostał zawału.

- Co cię do mnie sprowadza? - zapytała Jay, wskazując mu fotel przed nią.

- Przyszliśmy po receptę na tabletki antykoncepcyjne. - wypaliła Anne całkowicie nieświadoma, kim jest lekarka.

- Mamo! - brunet przybrał odcień dorodnego pomidora.

- No co? Masz alfę i gorączkę za dwa tygodnie, a sam mówiłeś, że będziesz bardziej spokojny o te sprawy, gdy sam się zabezpieczysz.

Boże, co za wstyd. Niech go ktoś udusi i zakopie. Chcę zapaść się pod ziemię.

- To bardzo odpowiedzialne z waszej strony. W końcu macie jeszcze szkołę, studia. Chociaż myślałam, że przyjdziesz z Louisem. I raczej wybierzecie innego lekarza. Ale mimo wszystko cieszę się, że mi zaufałeś.

Zaufałeś? On nie miał świadomości, że idzie do niej! Nigdy by na to nie pozwolił.

- Och. Znasz Louisa? - wtrąciła się Anne.

- Oj tak. Od 18 lat i to bardzo dobrze. Johannah Tomlinson. - Kobieta wyciągnęła dłoń do starszej omegi. - Jestem matką Louisa. Mam nadzieję, że mój syn zachowuje się odpowiednio w waszym domu? - zapytała.

I wtedy Anne zrozumiała. Od razu posłała synowi przepraszające spojrzenie. W myśl zasady nie rób drugiemu, co tobie niemiłe. Sama w końcu nie chciałaby się znaleźć w takiej sytuacji.

- Louis to złoty chłopak. - przyznała Anne, która sama czuła się zażenowana.

- Cieszę się. Skoro już tu jesteś, to może zrobimy pełne badania. Będziesz miał pewność, że wszystko jest w porządku. - zaproponowała kobieta.

Brunet był tak zażenowany, że było mu już wszystko jedno, co się będzie działo.

Pobrano mu krew, zważono, zmierzono i zrobiono pełen wywiad medyczny. Potem zaczęły się dziać mniej przyjemne rzeczy. Jay kazała mu ściągnąć spodnie i bieliznę i położyć się na fotelu ze specjalnymi dostawkami do położenia nóg. Był cholernie odsłonięty. Wszystko jak na tacy.
Nigdy wcześniej nie miał takiego badania, więc nie wiedział czego się spodziewać. To było chore, że Jay zobaczy go w takiej odsłonie przed samym Louisem.

- Nie stresuj się kochanie. To rutynowe baranie. Powiedz mi od razu, gdybyś poczuł dyskomfort. - zaznaczyła, przygotowując urządzenie. Na głowicę nałożyła prezerwatywę i polała lubrykantem. To mu się nie podobało od samego początku.

Anne wyczuła niepokój syna i od razu zareagowała.

- Nie macie tutaj jakichś mniejszych sond? No nie wiem, dla dziewic?

Harry odchylił głowę zażenowany. Jeszcze na dodatek Jay dowiedziała się, że nigdy nie uprawiał sexu. On nawet nie pomagał sobie w taki sposób podczas gorączek.

- Powinieneś mi to zgłosić na początku. Od razu zmienię głowicę. - zaznaczyła lekarka. - Wiem teraz, na co zwrócić większą uwagę.

Samo badanie było nieprzyjemne, ale do zniesienia. Przecież już gorzej być nie mogło, prawda?

- Wszystko wygląda dobrze. Czy chcesz, bym porozmawiała z Louisem o waszym pierwszym razie? Podkreślę mu, że lepiej będzie, by nie knotował cię podczas waszego pierwszego stosunku.

- Proszę nie. Nie chcę, by wiedział, że tu byłem. - powiedział, schodząc z tego ustrojstwa.

- Nie powinieneś się wstydzić takich spraw. To naturalne, a Louis na pewno zrozumie twoją troskę o swoje zdrowie i komfort fizyczny i psychiczny w te dni. - tłumaczyła mu.

On jednak był uparty w tej sprawie, nie chciał, by Louis wiedział, że wybrał się do lekarza po tabletki.

- Jak wolisz kochanie. Jeszcze wydrukuję zdjęcia z badania i wypiszę ci receptę.

Harry miał jeden plan. Wydostać się z tego miejsca jak najszybciej i zakopać się pod kołdrą. Nie wiedział, jak będzie miał rozmawiać z matką Louisa podczas rodzinnych spotkań. Już zawsze będzie mieć z tyłu głowy, to co miało tutaj miejsce.

Niemal wypadł z gabinetu. Jego mama za to musiała jeszcze zamienić kilka słów z Jay. Co za wstyd. Że też musiał się tak wygłupić. Ruszył do wyjścia. Nie będzie czekać na Anne. Niech sobie radzi sama. Jego noga jeszcze długo tu niepostanie. Skręcił za zakręt i sapnął przerażony. Praktycznie wpadł na Louisa.

Gorzej już chyba być nie mogło. Wiedział, od samego początku wiedział, że coś pójdzie źle. Zabijcie go... No gdzie ta bomba? Katastrofa nuklearna? Horda zombie? Cokolwiek...


Secrets of the Styles family.  ~A/B/O~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz