- Musisz coś zrobić. - poprosiła Anne swojego męża. To było dziwne zachowanie i dla Harry'ego i dla Louisa. Zwłaszcza dla alfy. Coś musiało się stać w przedpokoju. Wcześniej Tomlinson był całkowicie spokojny.
- Zareaguję, gdy coś naprawdę zacznie się dziać. - obiecał starszy. Chociaż wiedział, że miał związane ręce przez prawo. To Louis był alfą i opiekunem jego syna. Desmond nie miał już żadnych praw. Już raz się o tym przekonał, gdy pozwał Terryego.
- Ściągaj ubranie! - Louis był tak wściekły, że było go słychać w salonie.
- No zrób coś! - Anne była przerażona całą sytuacją.
- Harry coś ty kurwa zrobił!? To wygląda źle!... Jakie pozwoliłem!? Nigdy bym się na to nie zgodził! ... Gemma gówno do mnie dzwoniła! ... Ja pierdolę. Twój ojciec mnie za to zabiję!... Nie dość. Muszę wyjść. Nie wytrzymam tutaj. Ty masz mu o tym powiedzieć!... To już nie mój problem... Nie chcę tutaj być, nie rozumiesz tego?...
Drzwi od łazienki huknęły, gdy wkurzony szatyn wypadł z pomieszczenia.
- Gdzie idziesz? - zapytał Des.
- Muszę się przejść. Harry ma ci powiedzieć, co takiego zmalował. - prychnął szatyn, chwytając za marynarkę, w której były klucze do auta. Kilka minut późnej był już aucie i wybierał znany sobie numer telefonu.
- Halo?
- Potrzebuję twojej pomocy. Możemy się spotkać? - zapytał. Jeszcze mu się ręce trzęsły z nerwów.
- Coś się stało? - zapytał jego rozmówca.
- Harry się kurwa stał! Muszę ochłonąć. Gdzie jesteś?
- Wyśle ci adres.
XXX
Desmond krążył wkurzony po salonie. To, co zrobiła Gemma, było już całkowitą przesadą. Nie tylko skrzywdziła Harry'ego, ale i doprowadziła do kłótni pary. On też był zły na syna za to, co zrobił. Ale nie zamierzał go karać. To nie jego rola, tylko Louisa. Zresztą omega już dostała swoją karę. Była przekonana, że alfa go zostawił na dobre i teraz wypłakuje oczy w poduszkę.
- Nie mogę się do niej dodzwonić. - przyznała Anne. - Może to jakieś nieporozumienie? - dodała po chwili.
- Skończ ją cały czas bronić. Co jeszcze musi zrobić, byś w końcu przejrzała na oczy? - Desmond nie rozumiał, dlaczego kobieta zawsze tak broniła córki. - Sprawdziłabyś lepiej, co u Harry'ego. - mruknął.
Kobieta chciała jeszcze zaprotestować, ale wolała już się nie narażać. Potulnie wykonała polecenie.
Desmond przymknął oczy pokonany. Potrzebowali Louisa. Nawet on to widział. Musiał coś wymyślić, by przekonać alfę do powrotu. Nie wiedział nawet, gdzie jest, a nie było go już kilka godzin. Podskoczył, gdy drzwi frontowe się otworzyła. Od razu ruszył do przedpokoju. Wypuścił powietrze z ulgi, gdy zobaczył, że to Tomlinson.
Młodszy spojrzał na Desmonda i wrócił do ściągania kurtki i szalika.
- Powiedział ci? - musiał się upewnić.
- Przyznał się. Gdzie byłeś?
Louis potrząsnął małą przezroczystą siateczką.
- To specjalny środek do tatuaży ze środkiem oskarżającym. Działa też przeciwbólowo. Musiałem też pogadać z Zaynem. Zajmuje się tym profesjonalnie. Chcę go zabrać jutro do Malika. Lepiej by ktoś zobaczył to pseudo dzieło sztuki. Kto wie, w jakich warunkach był robiony ten tatuaż i czy nie wdało się zaskarżenie. - stwierdził Louis, pozbywając się butów.
CZYTASZ
Secrets of the Styles family. ~A/B/O~
FanfictionStyles'owie - najbardziej znana i wpływowa rodzina w Londynie. Louis ma fascynację na ich punkcie. Albo raczej na punkcie pewnej kręconowłosej omegi o dużych zielonych oczach. Jaki sekret skrywają i czy Tomlinson'owi uda się przetrwać w ich świecie?