Rozdział 12

785 51 5
                                    

Anne przejechała dłonią po głowie syna. Głaskanie uspokajało i ją i jej szczenię. Kobieta westchnęła, widząc, że Harry zasnął wymęczony płaczem.

Zachowanie jej pociechy ją zastanawiało. Starsza omega miała nadzieję, że bez obecności Desa, uda jej się dowiedzieć czegoś o tej Alfie. Spokojnie próbowała nakłonić syna do zwierzeń. Niestety nastolatek dalej uparcie milczał.

Mogły być dwa powody jego zachowania. Albo Harry się zakochał i próbuję chronić tamtą alfę przed gniewem Desmonda. Boże ile ona by dała, żeby chodziło tylko o to. Mogło być też znacznie gorzej. Mógł być zmuszony przez tamtą alfę do milczenia. Anne wzdrygnęła się na wyobrażenie tego człowieka w jej głowie. Przed oczami miała obraz 30-40 lat starszego od jej syna, łysiejącego mężczyzny. Straszne... Jej biedne, małe szczenię.

Potrząsnęła głową, by pozbyć się tego obrazu. Ona zaraz tutaj oszaleje z nerwów. Delikatnie ściągnęła głowę swojego dziecka z kolan. Harry automatycznie przytulił się do ogromnego misia. Anne wstała w łóżka i pokierowała się do wyjścia w pokoju. W progu jeszcze raz spojrzała na swoje dziecko. Oby Desmond znalazł tę alfę jak najszybciej.

Kobieta zaszła na dół do kuchni. W piekarniku znajdowała się na pół upieczona zapiekanka. Starsza omega włączyła czajnik i zaczęła sobie przygotowywać ziółka na uspokojenie. Z parującym kubkiem usiadła przy wyspie kuchennej. Jej ramiona opadły. Najpierw Gemma. Teraz Harry. Czym zawinili, że znów ich to spotyka.

Anna podskoczyła na dźwięk otwieranych drzwi. Przez okno dostrzegła samochód Desmonda. Wzięła głęboki wdech, by przygotować się na to, co jej alfa się dowiedział.

- Desmond? - zapytała, wychodząc z kuchni.

- Jestem. A raczej jesteśmy. Mówiłem, że go znajdę. - powiedział dość spokojnie Alfa.

Anne po raz ostatni wzięła wdech i wychyliła się zza zakrętu. Desmond całkiem spokojnie ściągał płaszcz i wieszał go w odpowiednim miejscu. Koło niego stał młodo wyglądający chłopak. Ich oczy się spotkały. Był wysoki, przystojny i miał śliczne błękitne oczy.

- Dzień dobry. - powiedział zmieszany nastolatek. - Jestem Louis Tomlinson. Miło mi Panią poznać. - dodał, wyciągając dłoń. Zdezorientowana kobieta spojrzała na męża i widząc jego skinienie, chwyciła dłoń nastolatka.

- Dzień dobry. Anne Styles. Ty musisz być alfą mojego syna. - zgadła.

- Gdzie Harry? - wtrącił się Desmond.

- Jest u siebie w pokoju.

- Schodami na górę. Prawe skrzydło. Drugie drzwi po lewej stronie. - powiedział starszy.

Louis chwycił za walizkę, której wcześniej nie zauważyła kobieta i pokierował się we wskazane miejsce.

Anne zmarszczyła brwi. Spojrzała pytająco na męża.

- Wyjaśnisz mi, co tutaj się wyprawia? I dlaczego pozwoliłeś tej Alfie iść do pokoju Harry’ego?

- Louis od dzisiaj będzie mieszkać z nami. - powiedział dość spokojnie i przeszedł w głąb domu.

- Wyjaśnij mi to. - zażądała Anne, podążając za mężem do salonu.

- Co tu jest do wyjaśnienia. Chłopak jest alfą Harry’ego. Wolisz to, czy żeby zabrał naszego syna do siebie? W końcu ma do tego pełne prawo.

- Nie. Oczywiście, że nie... Co w ogóle o nim wiesz?

- Louis Tomlinson. 18 lat. Pochodzi z Doncaster. Od pięciu lat mieszka w Londynie z rodziną. Jest najstarszym z
piątki dzieci. Matka jest pielęgniarką, a ojciec pracuję jako budowlaniec. Raczej przedstawiciele średniej klasy. Chodzi do tej samej szkoły co Harry. Zdziwisz się, ale ma wysoką średnią, stypendium sportowe i nienaganną opinię. Żadnych uwag, żadnej kartoteki. Ba! Nawet na studia się wybiera. Na architekturę. Tylko że do Menhesteru... Spokojnie, załatwię to. - dodał, widząc przerażenie swojej omegi.

- Czyli mam rozumieć, że chłopak jest w porządku? Coś mi tu nie pasuje. Dlaczego Harry nic nam nie powiedział?

- Czy Tomlinson jest w porządku? Nie mam pewności. Zawsze może grać. Dlatego zamierzam go obserwować. Ale jeżeli myślisz, że wszystko jest ok, to się mylisz. Nie masz pojęcia, jakich rzeczy dowiedziałem się od Louisa...

Desmond zaczął relacjonować żonie wszystko, co się dowiedział od Louisa oraz rozmowę, jaką przeprowadzili w samochodzie. Omega uważnie słuchała. Przeszli do kuchni, gdzie Anne zajęła się przygotowaniem posiłku.

- Boże! Masz świadomość, co mogłoby się stać, gdyby tamtej Alfie udało się wciągnąć Harry’ego do samochodu? Przecież to jest potworne.

- Nie zamierzam tego tak zostawić. Znajdę go i nauczę szacunku do omeg. - zapewnił starszy.

- Myślisz, że powinnam zadzwonić do Maury? Przecież Niall'owi też może się coś stać. - powiedziała przejęta omega.

- Nie. Nie ma co ich straszyć na zapas. Sam szybko załatwię tę sprawę. Ponoć Louis i jego przyjaciele też nie odstępują ich na krok. Będę musiał sprawdzić też przyjaciół Tomlinsona. Jeden to Zain Malik.

- Jak mogliśmy nie zauważyć, że Harry miał skręcony nadgarstek? Nie masz pojęcia, jak jestem na siebie zła o to, że nie zauważyliśmy, co się dzieje. Może dobrze się stało, że Harry spotkał Louisa.

- Pożyjemy, zobaczymy. Tak jak powiedziałem, zamierzam go przetestować. Wiesz co jest najgorsze? On się mnie nie boi! I to wcale. Testował nawet, na ile może sobie pozwolić! Rozumiesz to? Sprawdzał moją cierpliwość! - wykrzyczał z oburzeniem Desmond.

Anne parsknęła na stwierdzenie swojej alfy.

- W końcu się ktoś taki znalazł, co się ci postawił. Coś widzę, że będzie ciekawie. Dwie dominujące alfy pod jednym dachem... Ok. Rozłóż zastawę. Ja pójdę zawołać chłopców na obiad.

Omega wyszła z kuchni i pokierowała się do pokoju swojego najmłodszego dziecka. Nie to, że chciała podsłuchiwać. Drzwi były po prostu uchylone.

- Coś mówiłeś? - usłyszała poważny głos młodej alfy. Anne przystanęła przy drzwiach.

- Oj chyba czeka cię kara! - dodał po chwili Louis.

Kobieta rozszerzyła oczy z przerażenia. Gdzie jest Desmond, gdy jest najbardziej potrzebny!? Ta alfa chcę coś robić jej dziecku. Musi zareagować. Już zamierzała wtargnąć do pokoju, gdy usłyszała śmiech Harry’ego.

- Lou... Proszę nie... - Harry dusił się ze śmiechu.

- A więc masz tutaj łaskotki? Będę musiał zapamiętać to na przyszłość. A tu? - dopytał starszy. Niemal natychmiast omega wydała pisk i salwę śmiechu.

- No już... Louis... Proszę, już nie mogę...

- No i takiego chcę cię zawsze widzieć. Zawsze uśmiechniętego...

Anne zaczekała chwilę, by uspokoić oddech. Czyli jednak nic nie groziło Harry’emu. To trochę uspokoiło omegę. Powiedziała sobie w duchu, że nie może być uprzedzona do Tomlinsona. Zamierza dać mu minimum zaufania. W końcu dobro i szczęście jej dziecka jest najważniejsze.

Kobieta zastukała w powłokę drzwi i weszła do pokoju.

- Chłopcy, zejdźcie na obiad. - powiedziała.

Starała się, by nie było po niej poznać, że sytuacja, w jakiej zastała parę, jakoś zrobiła na niej wrażenie. Prawdą było, że Harry siedział na kolanach alfy, gdy starsza omega weszła do pokoju. Całowali się. Młodsza omega odskoczyła zażenowana od Louisa.

- Już schodzimy. - powiedział rozbawiony błękitnooki.

Anne zeszła na dół. Zaraz za nią do jadalni weszli też nastolatkowie. Desmond zlustrował ich. Louis wyglądał na rozluźnionego i czymś rozbawionego. Jego syn natomiast miał spuszczoną głowę. Jednak starsza alfa z łatwością dostrzegła rumieńce na policzkach syna.

Desmond zmrużył oczy, ale nic nie powiedział. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, to Tomlinson byłby już martwy i to wielokrotnie.

Secrets of the Styles family.  ~A/B/O~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz