# Kto ma do was słabość? Oczywiście, że ja :) #
Louis zadowolony wracał do domu. Po pierwsze wygrali dzisiejszy mecz. Po drugie z rozbawieniem obserwował, jak przez cały dzień Zayn próbuję porozmawiać z Horanem. Niall jednak był na niego obrażony i syczał na mulata, gdy tylko ten był w zasięgu jego wzroku.
Tomlinson zaparkował na podjeździe koło drogo wyglądającego samochodu. Czyżby mieli gości? Nie kojarzył samochodu. No nic. Miał jednak nadzieję, że wieczór filmowy z siostrami się jednak odbędzie.
Wszedł do domu i ściągnął kurtkę. Wyczuł obcy zapach alfy. Zmarszczył brwi.
- Już jestem! - zawołał.
- Lou, możesz przyjść do salonu? - zapytała Jay.
Szatyn udał się do wskazanego pomieszczenia. W salonie była jego matka, która wyglądała dość blado. Posłała synowi smutne spojrzenie. Był też jego ojciec i obca alfa w średnim wieku. Mężczyzna zmrużył oczy i warknął, podrywając się z kanapy:
- Ty...
Ojciec Louisa szybko znalazł się miedzi nastolatkiem i obcym mu mężczyzną. Dlaczego ten człowiek rzucił się na niego?
- Spokojnie. Możemy porozmawiać jak cywilizowani ludzie. Na pewno Louis może wyjaśnić to nieporozumienie. Prawda synu?- powiedział i zerknął pytającym wzrokiem na swoje dziecko.
- Nie wiem, o co chodzi. Cokolwiek to jest, to na pewno nie ja. - mruknął zdezorientowany. Uważnie obserwował agresywną alfę.
- Louis, ten Pan ma pretensję do ciebie o nieodpowiednie relacje z jego dzieckiem. - wytłumaczyła spokojnie Jay.
Louis popatrzył z dezorientacją na matkę, a potem na przybysza. Jakie relacje? Z jakim dzieckiem? On nie ma żadnych relacji z dziećmi. Nie licząc jego młodszego rodzeństwa oczywiście.
- He? - powiedział mało mądrze.
- Nawet nie próbuj się wypierać! - warknął Desmond. - Mam dowody!
Alfa cofnął się do fotela, gdzie znajdowała się jego torba. Louis obserwował mężczyznę uważnie. Raczej nie spodziewał się, że po wejściu do salonu ktoś się na niego rzuci z pięściami i będzie wmawiać mu niestworzone rzeczy.
- Na co dowody? Czy ktoś mi wyjaśni, o co tu chodzi?
- Spokojnie. To na pewno jakieś nieporozumienie. - wtrąciła omega.
Desmond wyciągnął kilka kartek i z hukiem uderzył nimi o stolik. Jay podskoczyła i spojrzała z przestrachem na Stylesa.
- Dokumenty z urzędu miasta, szpitala oraz z archiwum domu głównego.
Louis przewrócił oczami, podszedł do stolika i chwycił za plik kartek. Były tam dane Harry’ego z kartoteki szpitala. Drugie to jakiś odpis z urzędu stanu cywilnego. Louis wczytał się w dokument. Szpital zgłosił do urzędu miasta, że Louis jest alfą Harry’ego. I to dwukrotnie. Daty były zgodne z dniem wypadku omegi oraz tydzień później, gdy byli na kontroli ze zwichniętym nadgarstkiem. Dołączony był też skan dowodu osobistego Louisa.
Nastolatek uniósł wzrok na gościa. Dopiero teraz dostrzegł podobieństwo. To musiał być Desmond Styles. No to wpadli. W skali od 1 do 10 ocenił swoje kłopoty na 99!
- Louis? - odezwała się Jay
- No tak. Nie będę się wypierać. To ja. - przyznał się, pocierając dłonią kark.
Matka Louisa zrobiła wielkie oczy. Nie tak wychowała syna. Coś jej tutaj nie pasowało i to bardzo. Dlaczego Louis tak po prostu, bez mrugnięcia okiem, przyznaje się do tego. I ten jego spokój.
CZYTASZ
Secrets of the Styles family. ~A/B/O~
FanfictionStyles'owie - najbardziej znana i wpływowa rodzina w Londynie. Louis ma fascynację na ich punkcie. Albo raczej na punkcie pewnej kręconowłosej omegi o dużych zielonych oczach. Jaki sekret skrywają i czy Tomlinson'owi uda się przetrwać w ich świecie?