Rozdział 14

936 53 7
                                    

Harry mruknął niezadowolony na dźwięk budzika. Mocniej się wtulił w ciepłą i wygodną poduszkę, która po chwili się zaśmiała. Czekaj, co? Poduszki przecież się nie śmieją. Brunet poderwał się nagle do siadu. Spalił buraka, gdy zdał sobie sprawę, że spał dosłownie na Louise. Wczepił się w niego niczym koala. Jeszcze bardziej się speszył, gdy zrozumiał, że teraz siedzi okrakiem na starszym. Miał tyłek centralnie na kroczu alfy.

- Dzień dobry mała przylepo. - wychrypiał starszy i pogładził dłonią zaczerwieniony policzek omegi.

- Przepraszam. - Mruknął młodszy, uciekając szybko z łóżka.

Louis wyczuł emocje młodszego i złapał omegę, nim ta uciekła do łazienki. ObjąłHarry’ego i zatopił nos w ciemne kosmyki. Loki bruneta z rana żyły własnym życiem. W oczach Louisa była to najbardziej urocza wersja omegi. Taka zaspana i bezbronna. Nikt nie musi wiedzieć, że powąchał bruneta, by upewnić się, że bloker zapachu nadal działa. Nie wyczuł jednak zapachu omegi.

Harry spiął się nieznacznie. Co nie znaczy, że omega kędzierzawego nie mruknęła z zadowolenia. Co ta alfa z nim robi.

- Jest ok. To w porządku, jeżeli lubisz się przytulać. Mnie akurat dobrze się tak spało.

Było to prawdą. Wieczorem do późna rozmawiali. Nie wiedzieli dokładnie, w którym momencie zasnęli.

Brunet posłał swojej alfie nieśmiały uśmiech i mruknął coś o tym, że muszą przygotować się do szkoły. Jak tak dalej pójdzie, to czerwień będzie jego kolorem przewodnim.

XXX

Desmond wszedł do kuchni. Na stole czekała już na niego filiżanka z kawą. Anne prowadziła właśnie luźną rozmowę z Harrym i Louisem. Młodsi właśnie kończyli śniadanie. Mieli całkiem dobre humory. Zdaniem Desmonda Louis był zbyt wesoły. Czas trochę powkurzać drugą alfę.

- Dzień dobry wszystkim. - powiedział od niechcenia. Przechodząc koło Harry’ego, sięgnął dłonią do szyi swojego syna. Pociągnął za materiał bluzy, by odsłonić miejsce, gdzie powinno być oznaczenie. Ale go nie było. Skóra była nieskazitelna.

Nie musiał długo czekać na reakcję. Louis instynktownie złapał Harry’ego za biodra i wciągną na swoje kolana. Młoda alfa objęła omegę w pasie i zaczął warczeć ostrzegawczo. Alfa szatyna broniła swojego terytorium. Nikt nie będzie dotykał jego partnera. Zwłaszcza w tak intymnym dla wilków miejscu.

- Louis! - omega pisnął na nagły ruch starszego i wyczuwalną zmianę nastroju alfy. Był też po prostu zażenowany na tak bezpośrednie zachowanie Tomlinsona w obecności jego rodziców.

- No już, już... Nie gorączkuj się tak. Jako ojciec mogę się chyba upewnić czy dobrze wywiązujesz się ze swoich obowiązków względem mojego syna. - Desmond niezrażony nieustannym warczeniem ze strony drugiej alfy, usiadł naprzeciwko i chwycił za kubek. Napił się czarnego płynu i skrzywił się na specyficzny gorzkawy smak kawy. Od razu dosypał dwie łyżeczki cukru.

- Jak już jesteśmy w tym temacie, to mam coś dla was. - powiedział i wyciągnął z marynarki małe kolorowe pudeł. Położył paczkę prezerwatyw na stale i wziął kolejny łyk napoju.

Harry spojrzał na pakunek i zarumienił się obficie.

- Tato! - zaprotestował, próbując wyswobodzić się z objęć szatyna. Miał ochotę zapaść się pod ziemię.

- Jestem za młody, by zostać dziadkiem!

Warczenie Louisa zamieniło się chichot, który próbował zatuszować, chowając twarz w zagięciu szyi bruneta. Parsknął jednak śmiechem, gdy Anne zdzieliła swojego męża ścierką.

Secrets of the Styles family.  ~A/B/O~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz