Rozdział 33

775 46 5
                                    

Louis zabrał jeszcze Harry’ego do swoich rodziców. Jay od razu zauważyła, że omega jest trochę przygaszony. Nie chciała się jednak pytać przy wszystkich. Zaczekała na odpowiedni moment. A taki nadarzył się, gdy dziewczyny zaproponowały wyjście na dwór i bitwę na śnieżki.

- My pasujemy. Harry raczej nie może brać w tym udziału w obecnym stanie. - stwierdził Louis.

- Oh! Ok. To może innym razem. - powiedziała Fizzy.

- Nie liczyłbym na to tej zimy. - zaśmiał się Louis. Harry musiał dostać karę za jego wybryk, więc od rana Louis nagminnie mu przypomina, że postąpił głupio i będzie przez to jeszcze długo cierpieć.

Lottie pociągnęła siostrę do wyjścia i posłała Harry’emu dziwne spojrzenie.

- Coś się stało? - zapytała starsza omega, gdy dzieci już wyszły.

- Przytrafił nam się mały wypadek i Harry potrzebuję teraz zwolnienie lekarskie z wf na kilka najbliższych tygodni. - stwierdził szatyn, gdy zielonooki nie raczył się odezwać. Prawda była taka, że czuł wstyd, na to, co zrobił. Nie chciał, by ktoś wiedział, jak głupio postąpił.

- Wypadki czasami się zdarzają. Ale dobrze jest, gdy świadomie ponosimy za nie odpowiedzialność. Bez problemu dostaniesz to zwolnienie. Poza tym, jak to przyjął twój ojciec? - zapytała Jay i spojrzała na syna, który właśnie wyszedł do łazienki.

- Tragicznie. Jest na mnie zły. Nie odzywa się. - fuknął Styles.

- Za jakiś czas mu przejdzie. - zapewniła starsza. - Każdy alfa ma słabość do szczeniaków. Coś o tym wiem. - przyznała kobieta.

- No nie wiem. Tata był bardzo zły. Lou też nie był zachwycony. - przyznał się zielonooki. To było straszne niedopowiedzenie. Nigdy nie widział Louisa tak wściekłego, jak wtedy.

- Przejdzie mu. To tylko dlatego, że Louis jest bardzo przywiązany do tradycji. No wiesz... zaręczyny, ślub, dzieci... Nie zawsze jednak wszystko układa się po kolei. Takie jest już życie.

- Może i tak. - mruknął zielonooki.

- To, co powiesz na serniczka? - zapytała Jay. Sama miała na niego ochotę. Zachcianki ciążowe...

- Z chęcią. - przyznał lokowaty.

XXX

Louis wrócił z Harrym do domu. Szatyn od razu wyczuł, że siostra Louisa też wróciła do domu. Poza tym słychać było ich krzyki już z daleka. Tomlinson ocenił, że byli w gabinecie.

Lokowaty od razu posmutniał. To bardzo nie podobało się alfie. Przyciągnął młodszego do siebie. Ułożył dłonie na jego uszach. Mógł wtedy wpleść w loki palce, a kciukami gładził go po policzkach. Harry uśmiechnął się smutno, ale z wdzięcznością. Omega ewidentnie potrzebowała rozproszenia, więc wpił się w te malinowe usta. To był zachłanny i pełen namiętności pocałunek. Oderwał się od niego, dopiero gdy zrobiło się nieco ciszej.

- Co powiesz na to, byśmy poszli do siebie? Zmienię ci opatrunek. Posmaruje maścią, a potem możemy trochę się pouczyć razem, hmm? - zaproponował.

- Cokolwiek, byle z tobą. - przyznał omega.

Tak też zrobili. Louis pogonił Harry’ego do ich wspólnej łazienki. Posadził chłopaka na marmurowym blacie. Przewrócił przy tym jeden z balsamów omegi. Lokowaty miał tego mnóstwo. Powoli pociągnął z Stylesa sweterek.

Byli bardzo blisko siebie, więc Harry wykorzystał sytuację i pocałował bruneta w szczękę. Zimnymi palcami wsunął się pod bluzę starszego.

- Co robisz psotniku? Rozpraszasz mnie. - mruknął niebieskooki. Nie, żeby mu to przeszkadzało. Musiał jednak trzymać się kary, jaką miał mieć brunet. Nie, nie, nie ptysiaczku, tak się nie bawimy. - zaprotestował, gdy omega zaczęła pocierać jego przyrodzenie przez materiał spodni. - Nic z tego nie będzie przez najbliższe dni. Jesteś obolały, a za niedługo będziesz mieć gorączkę. Musisz dojść do siebie do tego czasu.

Secrets of the Styles family.  ~A/B/O~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz