20. Gołębia wieża

765 135 369
                                    

   Po upływie dwóch dni spędzonych w niewoli Szakala Turna postanowiła zawalczyć o swoją wolność.

   Wstała o świcie. Ze skromnego kompletu strojów, które otrzymała zaraz po poznaniu Leyli, aby prezentować się schludnie i przyzwoicie, wybrała białą suknię. Miała luźny, przewiewny krój i mleczną, jednolitą barwę zakłóconą przez drobne wzory kwiatów. Talię otaczała krótka, gorsetowa ciemnoczerwona kamizelka przetykana złotą nicią, na której dyndały małe złote kółeczka. Swoje włosy księżniczka pozostawiła rozpuszczone i przykryła je białym szalem.

   Odbicie, jakie widziała w lustrze, nie przypominało osoby, którą kiedyś była. Ona została między zgliszczami w Abzahie, gdy siłą oddzielono ją od wszystko, co znała. W tej pięknej, acz mało wytwornej sukni stał cień Turny, lecz nie ona sama.

   Nie mogła jednak ulegać smutkowi, bo w przeciwnym razie nigdy nie uda jej się opuścić tego więzienia.

   Snuła ten koszmar na jawie już od dwóch dni i przede wszystkim cierpiała jej dotąd nieskalana żadną rysą duma. Księżniczkę potężnego Al'Kaharu obniżono do rangi służącej.

   Mimo upokorzenia służba nie okazała się wcale taka straszna. Służenie Leyli polegało na tym, aby spędzać z nią czas. Konkubina szacha nie wymagała od Turny niczego więcej. Miała pomagać jej w doborze sukni, fryzury, czasem przynieść kuferek z biżuterią. Nie było w tym żadnej siłowej pracy. Księżniczka czuła się przytłoczona jedynie swoją nową rolą, ale zawsze mogło być gorzej. Ismail mógł z niej uczynić swoją nałożnicę.

   Jednak to, że nie było dramatycznie źle, nie oznaczało, że było dobrze. Turna musiała stąd uciec i dlatego postanowiła jak najszybciej wdrożyć w życie swój plan.

   Opuściła swój pokój, po czym udała się do komnaty Leyli. Droga trwała zaledwie chwilę, bo sypialnia, którą przydzielił jej Ismail, jak na złość leżała zaraz obok apartamentów jego faworyty.

   Leyla była już na nogach. Przechadzała się po komnacie, spinając swoje blond włosy w wygodnego koka. Kiedy dostrzegła obecność Turny, zatrzymała się na środku pokoju i wbiła w nią spojrzenie.

   Księżniczka miała ochotę wypuścić z ust wiązankę przekleństw, idąc za przykładem nieprzyzwoitych nawyków swojej matki. Spóźniła się. Leyla sama się ubrała i uczesała.

   — Witaj, miło cię widzieć — odezwała się konkubina, uśmiechając przyjaźnie.

   Turna nie odpowiedziała, z lekkim oporem odwzajemniła jedynie uśmiech.

   — Piękna dziś pogoda — ciągnęła niezrażona Leyla. — Nie jest tak upalnie, jak zazwyczaj, więc może skorzystamy z okazji i pospacerujemy wspólnie po grodzie? Co ty na to? Chciałabym cię lepiej poznać...

   W oku sułtanki zajaśniał przebiegły błysk. Przytaknęła ochoczo, a Leyla z radością klasnęła w dłonie.

   — A może... — podjęła nieoczekiwanie Turna. — Może szach zechce nam towarzyszyć? Jesteś, pani, jego faworytą. Na pewno lubicie spędzać ze sobą czas.

   Konkubina zmarszczyła brwi zaskoczona tą propozycją, ale zaraz potem znów promiennie się uśmiechnęła.

   — Doskonały pomysł! — zachwyciła się, wsuwając we włosy ostatnią perłową spinkę, tak, że tworzyły one wieniec dookoła jej głowy. — Na pewno się zgodzi, to wspaniały człowiek! I przy okazji i ty go lepiej poznasz.

   — Z pewnością — mruknęła sarkastycznie Turna, ale ciągle się uśmiechała, aby nie ostudzić entuzjazmu Leyli.

   — Pójdę go powiadomić — zaproponowała nałożnica i już po chwili wyszła z komnaty, zostawiając księżniczkę całkowicie samą.

Lew i SzakalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz