— Chogan przypomniał mi o czymś, czego bardzo mi tutaj brakuje. — Turna oderwała wzrok od utkanej z misternej mozaiki mosiężnej kraty w oknie, za którym słońce wspinało się po porannym niebie.
Leyla zamknęła książkę.
— Co to takiego?
— Jazda konna! W Al'Kaharze uwielbiałam jeździć...
Wprawdzie księżniczka tęskniła za siodłem, ale bardziej zależało jej na spotkaniu z Zainem. Miała nadzieję, że stajenny zdążył już rozeznać się w mieście.
— Szkoda, że tutaj moja wolność jest ograniczona... — ciągnęła, wzdychając. Usiadła na białej sofie naprzeciwko otomany, którą zajmowała niewolnica i wzięła na kolana Súkkara.
W Kahari Turna co prawda też nie cieszyła się pełnią swobody, ale wolała już złotą klatkę w swoim domu niż tutaj.
— Ty umiesz jeździć konno?
Na dźwięk pytania Leyla ponownie spojrzała na sułtankę.
— Nie.
— Szkoda. Mogłybyśmy urządzać sobie wspólne przejażdżki.
Wymieniły się uśmiechami. Turna miała nadzieję usłyszeć inną odpowiedź. Taką, dzięki której udałyby się razem do stajni, a tam spotkały Zaina.
Nie wszystko jednak szło jak po maśle.
Ale sułtanka postanowiła tak łatwo nie odpuszczać.
— Nigdy nawet nie chciałaś się nauczyć? To świetna rozrywka i lekarstwo dla zdrowia! Wiesz... Gdybym nie jeździła, byłabym pewnie taka gruba, że nie mieściłabym się w drzwiach!
Leyla wybuchnęła śmiechem, który przypominał skrzeczący śpiew sroki. Odruchowo zasłoniła usta dłonią, jej jasna cera poczerwieniała ze wstydu.
Turna też się zaśmiała — głośno i perliście — nie przejmując się dobrymi manierami. Wyobraziła sobie Dogu goniącego niewolnicę, która coś zbroiła. Zawsze już po przebiegnięciu krótkiego dystansu dyszał jak koń i chwytał się za serce. Między modlitwą z prośbą o złapanie tchu, wplatał przekleństwa, wyrzucając sobie, że tak się spasł. A za moment i tak zmierzał do kuchni podkraść trochę smakołyków.
Odtrąciła to wesołe wspomnienie, gdy uświadomiła sobie, że sprawia jej ból.
— Mogę spróbować namówić Nafiego Aghę, aby zabrał nas do stajni. — Niewolnica wpadła na pomysł nieszkodliwej intrygi.
Turna uśmiechnęła się z satysfakcją.
— Świetny pomysł.
Nie musiały długo czekać na eunucha z Tasharu, bo ten prędko, jak co rano, zapukał do drzwi komnaty Leyli. Gdy wszedł do środka, na jego twarz natychmiast wpłynęła pogarda.
— Kot. Nadal tu jest.
— Jest i nigdzie się nie wybiera. — Turna wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu, gładząc miękkie futro pupila. — Szach w końcu go polubi.
Agha przewrócił oczami.
— Miło cię widzieć Nafi. — Leyla przywitała się uroczo, wyczuwając wrogą atmosferę.
Rzezaniec obdarzył ją pełnią uwagi. Jego zdaniem była znacznie milszym widokiem niż ta księżniczka z piekła rodem.
— Mam nadzieję, że niczego wam nie brakuje.
CZYTASZ
Lew i Szakal
FantasyPałac w słonecznym Kahari jest pełen wrogów. Szczerzą do siebie fałszywe uśmiechy, zakładają maski, a gdy one opadają, knują jak zniszczyć przeciwnika. Sułtan Al'Kaharu umiera. Na tronie piaszczystego imperium zasiada jego najmłodszy syn, któremu o...