22. Propozycje naznaczone niepewnością

619 120 336
                                    

   — Nie przyszedł — Iffet Esmanur powtarzała, jak zaklęta tę jedną frazę, tępo wpatrując się w sufit. Leżała rozłożona na łóżku i nawet nie drgnęła, kiedy Damla weszła do jej komnaty.

   Poprzedniego wieczora, gdy sułtanka tylko usłyszała wieści o zwycięskim powrocie armii, założyła swoją najpiękniejszą suknię, a pod nią najlepszą bieliznę. Ułożyła fryzurę, nałożyła makijaż, a ciało nasączyła zmysłowymi olejkami. Z uśmiechem przyklejonym do ust czekała, aż drzwi jej alkierza się otworzą. Jednak nie otwierały się przez cały wieczór i całą noc. Dopiero nad ranem Iffet usłyszała cichy zgrzyt zwiastujący nadejście gościa, lecz nie był nim wyczekiwany przez nią Aslan, a Damla.

   — Z którą był tej nocy? — zapytała córka wielkiego wezyra gotowa stanąć twarzą w twarz z bolesną prawdą. Zagryzła wargi, żeby się nie rozpłakać.

   Niewolnica odetchnęła głęboko.

   — Sułtan nocą opuścił pałac.

   Iffet gwałtownie poderwała się do siadu. Ze skołtunionymi włosami, rozmazanym makijażem i podkrążonymi oczami wyglądała, jakby dopiero co wstała z trumny.

  — Gdzie poszedł? Do burdelu? Już harem mu nie starcza?!

   Damla dostrzegła mieszankę skrajnych emocji wymalowaną na twarzy swojej pani. Poczuła na ten widok równocześnie żal i stres.

   — Nie, najjaśniejsza pani. Nie sądzę... Sułtan wrócił wieczorem do haremu, ale później gdzieś w pośpiechu wyjechał.

   Sułtanka zmarszczyła brwi.

   — Więc gdzie spędził wieczór, kiedy jeszcze tu był?

   Służąca uciekła wzrokiem gdzieś w bok. Kropelki potu nagle pojawiły się na jej karku.

   — Mówże!

   — Nie ma potrzeby do zmartwień, moja sułtanko. Pan był u matki.

   Iffet nie potrzebowała więcej słów. Już wszystko wiedziała.

   — Matki... Czyli tak to się teraz nazywa. Był z tą wywłoką!

   — Tego nie wiem na pewno...

   — Przynieś mi suknię! Byle szybko! — Sułtańska małżonka w pośpiechu ześlizgnęła się z łóżka i zasiadła za toaletką.

   Służąca dygnęła, następnie niemal biegiem rzuciła się do drzwi, za którymi kryła się garderoba sułtanki.

   Za to Iffet Esmanur chwyciła za szczotkę. Ze złością zaczęła rozczesywać swoje włosy. Łzy cisnęły się do jej oczu, kiedy walczyła ze skołtunionymi kosmykami. Gdy fryzurę miała już gotową, przegrzebała wszystkie szuflady i szkatułki w poszukiwaniu biżuterii. W końcu znalazła swoją ulubioną wysadzaną setką drobnych diamentów kolię. Dostała ją w prezencie ślubnym od Aslana.

   Sułtanka spojrzała na swoje odbicie w lustrze z odrazą. Dlaczego nie podobała się mężowi? Dlaczego stała się dla niego tak obrzydliwa, że nawet obawiał się na nią spoglądać? Jego wzrok zawsze był dla niej błogosławieństwem, a teraz okazał się przekleństwem.

   Chwilę potem Damla wróciła ze złożonym na kostkę białym materiałem, który lśnił złotymi zdobieniami.

   Iffet oderwała wzrok od zwierciadła, w którym odbijał się wówczas wstrętny dla niej obraz. Powstała. Z pomocą służącej przebrała się w kreację skrojoną na kształt wytwornego kaftana. Na głowę zaś nałożyła biały, pasujący do całości szal i wysoki, złoty diadem.

Lew i SzakalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz