42. Echa minionej nocy

441 47 146
                                    

   Ismail miał wrażenie, że umarł. Zwłaszcza gdy otworzył oczy, dostrzegając nad sobą oświetloną promieniami słonecznymi postać. Długo zajęło mu odgadnięcie, kogo ma przed sobą. Spodziewał się powitania przez nieziemsko piękną hurysę, a im mocniej wyostrzał wzrok, tym bardziej nie podobał mu się zastany widok.

   I równocześnie napełnił go trwogą.

   — Nafi? Ty też nie żyjesz?!

   — Gdybym był eunuchem, do którego wczoraj strzelaliście, możliwe, że tak by było.

   — Och. — Ismail chwycił się ze wstydem za bolącą głowę i podniósł do siadu. — Nie chciałem go zabić.

   — I na szczęście, nawet po pijaku masz celne oko.

   Głos Nafiego ciskał gromami i szach wcale się nie dziwił. Był zły na siebie, że tak dużo wypił i całkowicie stracił kontrolę.

   — Znajdź tego eunucha i awansuj go do pałacu w Bahu, a przy okazji obsyp złotem. Może chociaż w ten sposób wynagrodzę mu swoją głupotę...

   — Nie tylko jemu — mruknął kastrat.

   Zażenowanie rosło na twarzy Ismaila.

   — Komu jeszcze?

   Wszystko go bolało, a w umyśle zionęła pustka. Czy w jedną noc zdołał zniechęcić do siebie wszystkich mieszkańców pałacu?

   Nafi odetchnął ciężko, choć jego twarz nadal skuwał srogi gniew.

   — Przez wzgląd na wiele naszych wspólnych lat będę z tobą całkowicie szczery, Ismailu. Wybacz więc, jeśli poczujesz się urażony, ale tym razem nie będę się gryzł za język.

   Szach przełknął ślinę. Ostatni raz widział taką minę u Nafiego, gdy ten beształ go jako młodzika w Tasharze.

   — Zawiodłem się na tobie. Jak mogłeś wtargnąć do tej biednej dziewczyny i zmusić ją, żeby z tobą legła? To nie jest niewolnica!

   — Jakiej dziewczyny? O czym ty mówisz? — Niedowierzanie zmieniło oczy Ismaila w okrągłe spodki. Tylko jedno imię cisło mu się na myśl, ale był zbytnio przerażony tą wizją, aby to do niego dotarło.

   — Widziałem, jak wychodzisz z komnaty pani Turny. Ledwie trzymałeś się na nogach. Gdyby nie ściana, która służyła ci za podporę, śmiem twierdzić, że w ogóle nie byłbyś w stanie chodzić. — Pokręcił głową jak ojciec rozczarowany wybrykami syna. — Nigdy nie widziałem cię w takim stanie... Ale to, co zrobiłeś księżniczce... Nie jestem jej zwolennikiem. To córka wrogów, nasza przeciwniczka, ale... To, co jej zrobiłeś... To jest gorsze od śmierci.

   — Nie mogłem tego zrobić... — zamyślił się, próbując załatać dziury w pamięci.

   Prymitywna męska żądza zaprowadziła go do komnaty Leyli, a jednak trafił do Turny. Jak przez mgłę docierały do niego przebłyski poprzedniej nocy. I już nie wiedział, z którą z nich był. Rozsądek podpowiadał mu, że to była Leyla, ale przez myśli przemykała Turna, gdy dotykał tego tajemniczego ciała. Założył, że to był sen, tym bardziej że z czasem nabrał na intensywności. Znów ją sobie wyobraził, ale ta wizja nie była już tak przyjemna, jak wczoraj.

   — Nie mogłem tego zrobić — powtórzył, patrząc bezradnie na Nafiego. Eunuch milczał, co dla Ismaila było tylko potwierdzeniem własnej zbrodni.

   Narzucił na siebie koszulę i szybko powstał, choć jeszcze prędzej tego pożałował, bo głowa zapulsowała mu tak mocno, że miał wrażenie, iż zemdleje.

Lew i SzakalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz