— Bóg nad tobą czuwa, mój lwie. — Mevra Hatice z dumą pogładziła syna po policzku, a następnie po ramionach, na których lśniły naramienniki od wojskowego rynsztunku.
— Żegnaj, matko. — Aslan pocałował rękę sułtanki, a następnie przyłożył jej wierzch do swojego czoła. — Wrócę z dobrymi wieściami.
— Będę się o to modlić — przytaknęła kobieta, posyłając mu wzruszony, ale i pełen niepokoju uśmiech.
Sułtan przeniósł wzrok na stojącą zaraz po prawicy Ayșe Hiranur. Zanim zdążył otworzyć usta, aby powiedzieć coś na pożegnanie, siostra wtuliła się w jego ramiona.
— Nie rób głupstw, proszę. Wróć do nas w jednym kawałku — szepnęła, przytulając się do zimnego, stalowego napierśnika, w który zakuty był władca.
Aslan ujął jej twarz w dłonie i skierował tak, aby Ayșe patrzyła mu prosto w oczy. Otarł z jej policzków łzy.
— Wrócę z Turną — rzucił łagodnie. Księżniczka uśmiechnęła się gorzko. Miała nadzieję, że właśnie tak będzie.
Sułtan znów przytulił do siebie siostrę.
— Pilnuj matki — szepnął jej do ucha. — Nie pozwól, żeby pozabijały się z Iffet. Albo z Aynișah... Teraz ryzyko jest podwójne.
Ayșe zaśmiała się cicho. Żart brata pozwolił choć trochę odpędzić smutek, jaki nieustannie towarzyszył jej od kilku dni. Aslan złożył na czole siostry czuły pocałunek.
Później się odsunął, omiatając spojrzeniem pełną przepychu komnatę swojej matki. Złote mozaiki zdobiące ściany i freski na kopułowym sklepieniu wydawały się sułtanowi wówczas całkowicie pozbawione blasku. Całe pomieszczenie zdawało mu się zresztą szare i nijakie. Nic nie mogło tchnąć w rzeczywistość utraconych barw.
— Iffet nie przyszła? — Mevra zwróciła na siebie uwagę syna. Nic dziwnego. W końcu ściszyła głos tylko na tyle, by zachować pozorną dyskrecję, kiedy zadała pytanie Lalezar.
— Niestety nie, pani — odpowiedziała jej zarządczyni haremu, z łatwością wyczuwając podstęp.
— Bezczelna dziewucha! Jak śmie nie pożegnać sułtana? Co z niej za żona?
Aslan puścił to mimo uszu. Nie chciał się wdawać w kolejne małostkowe konflikty, gdy za progiem stała wojna. Jego myśli zaprzątały już tylko zgliszcza Abzahy, w które miał wkroczyć.
Udał się ku drzwiom. Eunuchowie otworzyli je jednak szybciej. W apartamentach sułtanki matki pojawiła się Aynișah. Jej surowy wzrok spoczął na sylwetce sułtana, który natychmiast się spiął.
— Ciotko... — Aslan postanowił przełamać pierwsze lody. — Pomszczę twoją prowincję i zabiję wrogów, którzy odebrali ci twój dom.
Sułtanka uśmiechnęła się z przymusem.
— Niech cię Teremun błogosławi, sułtanie.
Aslan zacisnął zęby. Nic więcej nie powiedział. Wyszedł, przedtem wymieniając ostatnie spojrzenia ze swoimi bliskimi.
Prędko opuścił harem. Kierował się na dziedziniec, gdzie miał czekać na niego wielki wezyr z końmi i strażą przyboczną.
Jednak dostrzegł teścia szybciej, niż zakładał. Erdogan stał niedaleko ozdobionych setką małych kafelek wrót prowadzących do wyjścia na zewnątrz. Gdy usłyszał ciężki stukot butów o wyłożoną marmurem podłogę, odwrócił się w stronę padyszacha.
CZYTASZ
Lew i Szakal
FantasyPałac w słonecznym Kahari jest pełen wrogów. Szczerzą do siebie fałszywe uśmiechy, zakładają maski, a gdy one opadają, knują jak zniszczyć przeciwnika. Sułtan Al'Kaharu umiera. Na tronie piaszczystego imperium zasiada jego najmłodszy syn, któremu o...