Tego ranka pałac w Kahari jak zwykle obudził się wraz ze złocistymi promieniami słońca. Służba zajęła się codziennymi obowiązkami. Aynișah i Ayșe Hiranur udały się wspólnie do krawcowej, a Erdogan powrócił do swojej prywatnej rezydencji. Wszyscy byli czymś zajęci jak co dzień. Łącznie z sułtanką matką, a przynajmniej tak się miało wydawać.
— Suna nie żyje. Z jej domu zostały jedynie popioły.
Mevra Hatice dobierała biżuterię do bordowej sukni, którą miała już na sobie. Na słowa Hasreta chwilowo znieruchomiała, zaciskając w dłoni kolczyk z kilkoma onyksami.
— Erdogan musiał cię śledzić. W ten sposób się o wszystkim dowiedział — powiedziała i zapięła zawieszkę w uchu. Choć postawa sułtanki matki kipiała obojętnością i majestatem, eunuch widział, że Mevra się boi.
Dostrzegł to w jej ciemnych oczach, które straciły zadziorny błysk. W bladej cerze pozbawionej ciepłych tonów, jakby trucizna, której toksyn kobieta zdążyła się już pozbyć wewnątrz własnego organizmu, postanowiła zaatakować jej wyjątkową urodę. Mevra Hatice grała perfekcyjnie swoją rolę, ale pod scenicznym kostiumem drżała ze strachu, bo wiedziała, że Erdogan nie spocznie, póki nie zwycięży.
— Co teraz zrobimy? — zastanowiła się na głos Lalezar, zapalając kadzidełka. Ich intensywny zapach ożywił komnatę. — Nie możemy wykonać żadnego ruchu, bo wielki wezyr spodziewa się ataku.
Kalfa miała rację, Mevra Hatice doskonale o tym wiedziała. Nałożyła na głowę diadem.
— Więc będziemy siedzieć bezczynnie tak, jak oczekuje — zdecydowała, nie odrywając wzroku od swojego lustrzanego odbicia. Gdyby nie ledwie widoczny uśmiech w kąciku ust, Hasret pomyślałby, że sułtanka matka się poddała.
— Czyli zostawisz wszystko w rękach Asu, pani? — zrozumiał Pan Dziewic i sam lekko się uśmiechnął.
Mevra nie odpowiedziała, a jedynie uniosła wyżej podbródek, z większą przychylnością patrząc na swoje zmizerniałe odbicie w lustrze.
— Iffet pewnie też o wszystkim już wie. — Lalezar zmieniła temat, a sułtanka matka po raz pierwszy przelotnie na nią zerknęła. — Nie wychodzi ze swojej komnaty. To mnie niepokoi.
— Pewnie rozpacza — podsunął eunuch. — W końcu...
Ucichł, gdy zobaczył, jak twarz Mevry gwałtownie kamienieje.
— Zrobiłam, co musiałam — ucięła stanowczo temat, choć jej głos na moment zadrżał. Zamknęła skrzynkę z biżuterią, jakby chciała zniewolić w niej współczucie, jakie zwyczajnie po ludzku odczuwała.
Dni pociągały za sobą tygodnie. Brzuch Esry zdążył się już zaokrąglić i uwydatnić, choć nadal był całkiem mały, co budziło pewien niepokój, szczególnie u sułtanki matki. Niemniej jednak rósł, a wraz z nim obawy niewolnicy.
CZYTASZ
Lew i Szakal
FantasyPałac w słonecznym Kahari jest pełen wrogów. Szczerzą do siebie fałszywe uśmiechy, zakładają maski, a gdy one opadają, knują jak zniszczyć przeciwnika. Sułtan Al'Kaharu umiera. Na tronie piaszczystego imperium zasiada jego najmłodszy syn, któremu o...