45. Kołysanka śmierci

294 36 162
                                    

   Zimno.

   Było tak bardzo zimno. Esra rozchyliła ciężkie powieki, gdy wszechobecny chłód zaczął ją przytłaczać. Miała problem, żeby zlokalizować, gdzie właściwie jest. Oczy ją piekły, a wszystko wokół wirowało. Wstała z ziemi. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że otaczające ją ściany drastycznie się kurczyły i napierały na nią, chcąc zmiażdżyć jak robaka.

   Musiała uciekać.

   Obcasy na jej nogach stukały o podłogę, gdy stawiała na niej ciężkie kroki. W czaszce czuła pulsujący ból. Wcale nie poruszała się cicho jak duch, więc dlaczego nikogo nie było w pobliżu?

   Nagle straciła siły, więc oparła się o ścianę, byle znów nie upaść. Odruchowo dotknęła ręką głowy, a gdy spojrzała na swoją dłoń, dostrzegła na palcach krew.

   Do jej zamroczonego umysłu, nie dotarła powaga sytuacji. Szła przed siebie, szukając choć cienia żywej duszy. Jednak z każdym kolejnym krokiem powoli przebijał się do niej strach.

   Czy właśnie tak miała umrzeć? I to nieszczęsne dziecko również?

   Odtrąciła te myśli, przypominając sobie, jak bardzo zawsze łaknęła życia. Chciała żyć, chciała się cieszyć, smucić, kochać i się bawić. Chciała żyć i tylko to miało znaczenie. Musiała tylko dotrzeć do miejsca, w którym otrzyma pomoc.

   Komnata sułtana była za daleko. Najbliżej mogła się schronić u sułtanki matki.

   Instynkt wiódł ją przed siebie po tym labiryncie, gdzie w każdej alejce czaiła się śmierć. Czuła, że jeszcze tylko kawałek...

   Nagle znów opuściły ją siły. Powieki opadały na oczy, choć Esra uparcie starała się trzymać je otwarte. Wtedy ktoś pojawił się na jej drodze.

   — Boże... — wyszeptał roztrzęsiony głos. Niewolnica rozpoznała, że należał do Dogu. — Miej to dziecko w opiece...

   Esra postawiła krok w stronę eunucha. Czerń znów zamazała wszelkie kolory.

   — Powiedz sułtanowi, że nie chcę go opuszczać... — Zdołała jedynie poprosić, po czym jej oczy się zamknęły. Straciła równowagę. Zapewne znów runęłaby na ziemię, gdyby nie Dogu, który zamknął ją w bezpiecznym uścisku.

   Już nie musiała się bać. 

   Dym z kadzideł unosił się wokół łóżka

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

   Dym z kadzideł unosił się wokół łóżka. Aromat maści, ziół i lekarstw zlał się w jedną drażliwą dla zmysłów mieszankę. Kobieta w białej długiej chuście okrywającej całą twarz z wyjątkiem oczu i szyję, czuwała nad kobietą leżącą nieruchomo na posłaniu.

   Dogu przypatrywał się ruchom medyczki z oddali. Widział jej cień za półprzezroczystym niebieskim baldachimem. I nieustannie wycierał wilgotne od łez oczy.

Lew i SzakalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz