40. Burza

322 42 161
                                    

   — Tak myślałem, że cię tu znajdę.

   Salim oparł rękę o boks, gdy wyłonił się znienacka zza oznakowanej śladami czasu ściany. Turna uśmiechnęła się, głaszcząc konia po pysku. Właśnie tego spotkania oczekiwała.

   — Szach pozwala mi tu przychodzić — wyjawiła, gdy koń schylił głowę do żłobu. — Chociaż jeździć konno mogę tylko w pobliżu i zawsze pod opieką eunucha. — Zerknęła wymownie na przechadzającego się nieopodal Zaina.

   Salim mlasnął z niezadowoleniem.

   — To okrutne, że tak cię tu więzi. Safa jest piękniejsza, a ja z chęcią pokazałbym ci ją całą.

   Turna ponownie się uśmiechnęła, wymieniając przelotne spojrzenie z Zainem.

   Czas zastawić pułapkę.

   — Niestety szach stoi ku temu na przeszkodzie.

   — Nie tylko ku temu — mruknął pod nosem, co nie umknęło uwadze księżniczki. Obróciła głowę w kierunku Salima, łapiąc jego spojrzenie.

   — Chciałabym wrócić do domu... To największa przeszkoda, jaką mi postawił.

   — Ja jestem w domu, a czuję się tu bardziej jak intruz...

   — Gdyby tylko można było stąd uciec... — westchnęła na tyle cicho, by pomyślał, że mówi do siebie, ale nie na tyle, by nie usłyszał.

   — To nie jest wcale takie trudne. — Zain zniknął z zasięgu wzroku, więc Salim ciągnął: — Znam dobrze Ismaila i wiem jak go oszukać.

   Oczy Turny rozbłysły, a tętno przyspieszyło. Nie wiedziała, czy to tylko przyjacielskie przekomarzanie się, czy kryje się za tym coś więcej. Postanowiła zaufać swojej intuicji.

   — Czyżby? — Poszukała wzrokiem niewolnika, ale nigdzie go nie dostrzegła.

   Dokładnie tak, jak zaplanowali.

   Salim uśmiechnął się z drapieżnym błyskiem w oku.

   — Musisz mi zaufać. Jeśli znikniemy na jedną noc, nawet nie zauważy.

   — Tylko na jedną?

   — Cóż... — Uśmiech na jego wargach śmiało się rozszerzył.

   — Jestem warta więcej niż jedną noc.

   Hamidowi na moment zabrało mowę. Turna spodziewała się, że Salim łatwo połknie haczyk, ale nie chciała być w jego oczach jedynie chwilową rozrywką. Nie mógł zaryzykować wszystkiego dla obietnicy jednej nocy i księżniczka doskonale o tym wiedziała.

   — Dziękuję za towarzystwo — pożegnała się uprzejmie i odwróciła, by odejść.

   Ale zdążyła zrobić ledwie kilka kroków, a Salim już ją dogonił, łapiąc za ramię. Turna chciała się wyrwać, ale powstrzymała się, zamiast tego czekając na rozwój wydarzeń.

   — Wiem o tym doskonale — powiedział. — Nie zwykłem czekać na coś, czego bardzo pragnę, a jednak teraz jestem szalenie cierpliwy... Chciałbym, żebyś uwierzyła w moje dobre intencje.

   — Dobrze wiesz, kto stoi na przeszkodzie...

   Salim przysunął się tak blisko, że Turna mogła poczuć jego oddech na swoim karku.

   — Szach na za dużo sobie pozwala. — Pogładził jej ramię i choć jego dotyk był delikatny, po ciele Turny przebiegł dreszcz, który ani trochę nie był przyjemny. — Ale nie może nas więzić i kontrolować przez cały czas...

Lew i SzakalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz