2.20

119 22 6
                                    

Powrót do szkoły po przerwie świątecznej nie należał do najprzyjemniejszych. Ferie w tym roku zaczynały się pod koniec stycznia, więc każdy już wzdychał tęsknie do dwóch tygodni wolnego, jednak wciąż czekały nas ostatnie kartkówki i sprawdziany w tym roku. Ostatnie szanse, żeby podnieść sobie oceny semestralne.

Przez śnieg na chodnikach nie jeździłem do szkoły rowerem. Pan Mariusz odwiózł nas z rana i życzył miłego dnia. Robił to codziennie, ale niestety ten dzień nie był dla mnie najmilszy. Okazało się, że plotki dość szybko rozchodzą się po szkole, zwłaszcza kiedy jest się kimś tak wrzucającym w oczy, jak ja. Od wejścia wyczułem na sobie zbyt liczne ciekawskie spojrzenia, a szepty przybierały na sile, kiedy mijałem jakąś grupę osób. Starałem się to ignorować, udawać, że niczego nie dostrzegam. Jednak gdy dotarłem do mojej klasy, wszyscy chłopcy wstali i zaczęli klaskać, jakbym właśnie skończył wygłaszać przemówienie na koniec roku szkolnego i ogłosił początek wakacji.

– O co wam chodzi? – zapytałem, czując się lekko niezręcznie. Lekko to za mało powiedziane.

Nasza nauczycielka hiszpańskiego lubiła otwierać salę lekcyjną z samego rana, więc każdy już był w środku. Podszedłem do mojej ławki i położyłem torbę obok wypakowanych już książek Weroniki.

– Ponoć na imprezie sylwestrowej trzy laski się o ciebie biły – zaśmiał się Kuba.

– Prawdziwy Casanova z ciebie, Młody.

– Obracasz wszystkie trzy?

– Jesteście debilami – mruknąłem, przewracając oczami.

Wypakowałem podręcznik i ćwiczenia do hiszpańskiego, a następnie zająłem moje miejsce. Spojrzałem na Weronikę, która nie przywitała się ze mną, co było bardzo do niej niepodobne. Nie patrzyła na mnie, oglądając jakiś filmik na YouTube.

– Hej – odezwałem się, ale nawet nie zareagowała. Sięgnąłem do jej ręki, chcąc zwrócić uwagę przyjaciółki, jednak nawet nie pozwoliła mi się dotknąć.

– Odpierdol się ode mnie – warknęła cicho, jednak niewystarczająco, ponieważ Bartek z Kubą znowu zaczęli chichotać.

– Dlaczego? – zapytałem szczerze zdziwiony, ale znowu nie doczekałem się żadnej reakcji. – Weronika? Hej! Możesz mi wyjaśnić?

– Serio, Youngho? – warknęła i w końcu na mnie spojrzała. Jej oczy błyszczały się od łez.

Nie zdążyłem nic powiedzieć, nie zdążyłem zareagować w żaden sposób, ponieważ zachowanie Weroniki bardzo bawiło naszych klasowych przygłupów.

– Kłótnia małżeńska – zaśmiał się Kuba.

– Czworokącik się rozpada. Teraz będzie tylko trójkąt.

Weronika spojrzała na nich z chęcią mordu w oczach, ale nic nie powiedziała. Schowała telefon do kieszeni w spodniach i wstała tak gwałtownie, że przewróciła krzesełko. Od razu wstałem, żeby ją wypuścić, bo ostatnią rzeczą, którą chciałbym zrobić w życiu, to było stanie wściekłej Weronice na drodze. Jednak ona wcale nie zamierzała wdawać się w kłótnię z Kubą i Bartkiem. Złapała mnie za nadgarstek i wyciągnęła z klasy dokładnie w tej samej chwili, w której zadzwonił dzwonek rozpoczynający pierwszą lekcję. Posłusznie pozwoliłem jej się prowadzić wzdłuż szkolnego korytarza, aż do męskiej łazienki, do której weszła bez żadnych oporów. Upewniła się, że nikogo w niej nie ma i zamknęła drzwi.

Patrzyłem na nią w milczeniu, ponieważ zupełnie nie wiedziałem, co się dzieje. Miała łzy w oczach i przygryzała dolną wargę, opierając się o zamknięte drzwi. Jej klatka piersiowa falowała pod obcisłym golfem w kolorze butelkowej zieleni, na którym zaczęły odznaczać się pierwsze łzy.

LIKE A FLOWER IN THE RAINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz