W piątek po lekcjach Sebastian odprowadził mnie pod drzwi szkolnej pani psycholog. Nie miałem ochoty na tę wizytę. Od rana nie czułem się najlepiej, ponieważ przepłakałem całą noc. Miałem opuchniętą twarz, a głowa pulsowała z bólu. Mimo to wizyta u szkolnej psycholożki nie mogła mi się upiec. Jeszcze przed wejściem Sebastian poklepał mnie po plecach, okazując swoje wsparcie, i zaczekał, aż wejdę, żeby mieć pewność, że nie ucieknę. Naszą panią psycholog kojarzyłem jedynie z korytarza, chyba nigdy ze sobą nie rozmawialiśmy. Uśmiechnęła się do mnie ciepło. Miała krótkie brązowe włosy ścięte na boba i ogromne zielone korale, które podkreślały jej oczy. Trochę przypominała mi kota.
– Usiądź, proszę – powiedziała, wskazując na kanapę w drugim końcu pokoju. Przed nią stał niewielki stolik kawowy, a na niej miseczka z czekoladowo-truskawkowymi cukierkami w złotych papierkach. Bardzo lubiłem te cukierki. – Chciałbyś się czegoś napić? Herbaty, soku, wody?
– Nie, dziękuję – odpowiedziałem, rzucając plecak obok siebie na siedzenie kanapy. Po drugiej stronie stolika kawowego był fotel, w którym chwilę później usiadła pani psycholog.
– Czy będzie ci łatwiej się przede mną otworzyć, jeśli będziesz mówić mi po imieniu?
– Niezbyt – mruknąłem. Nawet nie wiedziałem, jak ma na imię.
– O czym chciałbyś ze mną porozmawiać, Youngho? – O dziwo dobrze wymówiła moje imię i zastanawiałem się, czy przypadkiem nie była to zasługa trenera.
– Szczerze mówiąc, to nie chcę z panią rozmawiać. Trener zmusił mnie do przyjścia tutaj – wyznałem.
– Rozumiem. Nie musimy rozmawiać, jeśli nie chcesz.
– Ale powie pani trenerowi, że tego nie zrobiłem, a on mnie wyrzuci z drużyny.
– Wszystko, co dzieje się w tym pokoju, pozostaje tylko między nami, chyba że ty chciałbyś inaczej.
– Nie chciałbym, żeby pani mówiła o czymkolwiek komukolwiek.
Skinęła głową. Z uśmiechem na twarzy sięgnęła po jednego cukierka, a następnie wskazała zachęcająco ręką na miseczkę. Nie odmówiłem. Oboje zjedliśmy po cukierku i w pomieszczeniu zapanowała cisza. O dziwo wcale nie czułem się nią skrępowany. Pani psycholog usadziła się wygodnie na fotelu, wbiła wzrok w przestrzeń i zadawała się pogrążona we własnych myślach. Uśmiech cały czas nie schodził jej z twarzy, był bardzo delikatny, wręcz naturalny.
Postanowiłem wziąć z niej przykład. Oparłem się wygonie na kanapie, wbiłem wzrok w drzewa za oknem, które kołysały łysymi gałęziami, i zacząłem błądzić we własnych myślach. Na parapecie stała świeczka zapachowa, to ona była źródłem subtelnego zapachu, chyba mango i marakui, ale nie byłem pewny.
Zacząłem myśleć o Mireu. Nie odezwał się do mnie przez cały dzień w szkole. Chyba mnie unikał, bo widziałem go tylko na jednej przerwie, kiedy mijaliśmy się na schodach. Nawet się ze sobą nie przywitaliśmy, jakbyśmy się nie znali. A przyjaźniliśmy się przez dziesięć lat. Bolało mnie to, ale świadomość, że to była moja decyzja, przynosiła mi pewien rodzaj ukojenia. Być może popełniałem błąd. Być może błędem była nasza przyjaźń. Zaczęliśmy się trzymać razem dlatego, że oboje mamy koreańskie pochodzenie. Kiedyś wydawało mi się, że to najważniejsze na świecie, teraz ten szczegół prawie nic dla mnie nie znaczył. Pochodzenie to za mało, by się z kimś przyjaźnić. Możliwie, że po prostu ja i Mireu byliśmy od siebie zbyt różni, ale żaden z nas tego w porę nie dostrzegł, albo oboje to umyślnie zignorowaliśmy. Koniec końców przyszło nam pójść swoimi drogami. Nie było dla mnie miejsca przy boku Mireu. Nie takiego miejsca, jakiego bym oczekiwał.
CZYTASZ
LIKE A FLOWER IN THE RAIN
Romance『zaĸończone, вoy х вoy』 Ludzie są jak kwiaty, a miłość jak deszcz. Nie sposób żyć bez deszczu, ale czasami zwykły deszcz zmienia się w ulewę. Jeśli kwiat jest słaby, nie przetrwa ulewy. Youngho przeprowadza się z Korei Południowej do Polski w wieku...