1.26

122 23 9
                                    

Po przerwie świątecznej poczułem, że zaczynam odzyskiwać dawną codzienność. Mireu, który ostatnimi latami oddalał się ode mnie, wrócił do mojego życia, jakby nigdy z niego nie zniknął. Znowu zaczęliśmy wracać razem ze szkoły, nawet jeśli jeden musiał czekać na drugiego na świetlicy. Każdy uśmiech na twarzy Mireu, który wywołany był moim widokiem, był dla mnie jak pierwszy oddech po wynurzeniu się z wody.

Niestety łapałem się na tym, że nie zawsze tak swobodnie czułem się przy nim, jak za dziecka. Świadomość, że Mireu był gejem, wierciła mi dziurę w tyle głowy i podsuwała wiele głupich myśli. Peszyłem się, kiedy łapał mnie za rękę, kiedy prosił o pomoc we wstaniu z podłogi. Zaczynałem sztywnieć, i to nie w tym miejscu i w ten sposób, gdy mnie obejmował lub siadał zbyt blisko. A przebieranie się przy nim lub chodzenie bez koszulki zupełnie odpadało, ponieważ bałem się, że mógłby się na mnie popatrzeć w ten sposób.

Nie wiedziałem, co oznaczają te wszystkie myśli i reakcje. Może byłem homofobem, tylko walczyłem z tym, ponieważ Mireu był moim najlepszym przyjacielem? Nie chciałem być homofobem. Od lat byłem atakowany przez inny kolor skóry, więc nie chciałem robić tego samego tylko dlatego, że Mireu wolał chłopaków.

– Ach! Dzień wagarowicza to najlepszy dzień w roku! – westchnął, gdy spacerowaliśmy w stronę mostu Poniatowskiego.

To był pomysł Mireu, aby uciec ze szkoły właśnie tutaj. Udało mu się kupić w Biedronce dwa piwa, które planował wypić ze mną nad Wisłą. Nigdy wcześniej nie piłem alkoholu i jakoś nie kusiło mnie, by to zmienić, ale to też był pomysł Mireu. Uznał, że piętnaście i prawie piętnaście lat, to odpowiedni moment na pierwsze przygody z alkoholem.

Nad Wisłą było chłodno. Usiedliśmy na plaży, na której było zaskakująco sporo nastolatków i zaczęliśmy wpatrywać się w wodę.

To był ostatni rok Mireu w gimnazjum. Po wakacjach miał iść do pierwszej klasy liceum i rozstać się ze mną na kolejny rok, co bardzo mnie irytowało, ponieważ dopiero co go odzyskałem. Mireu był niezmiennie najlepszym, co miałem i tylko on sprawiał, że życie w Polsce i mieszkanie z tatą było do zniesienia.

– Nasze zdrowie! – zawołał, podając mi zimną, wilgotną puszkę.

– Zdrowie – odpowiedziałem, otwierając ją z charakterystycznym „psyt", i stuknąłem się piwem z Mireu, zanim wziąłem pierwszy łyk.

Przełknąłem alkohol z grymasem na twarzy i od razu odłożyłem puszkę na piasek. Kiedy zerknąłem na Mireu, jego mina mówiła wszystko.

– Też ci nie smakuje? – zapytałem.

– Jest okropne. Jak siki! Dlaczego ludzie to piją?!

– Ponoć smak zmienia się z wiekiem.

– Spróbujmy ponownie po twojej osiemnastce.

Zaśmiałem się, czując ulgę, że nie będę musiał więcej tego pić.

– Ej! – zawołałem, zerkając na grupkę starszych chłopaków, którzy siedzieli kilka metrów od nas. Od razu na mnie spojrzeli. – Chcecie nasze piwo?! Za darmo!

– Jasne, kurwa! – odkrzyknął jeden z nich, od razu podrywając się z piasku, by zabrać od nas dwie puszki. – Dzięki! Skąd pochodzicie?

– Z Korei.

– Ja z Polski, ale moja mama jest Koreanką.

– O! Z Korei? Jak Psy i Gangnam Style?

– Dokładnie stamtąd.

– Zajebista nuta. Dzięki jeszcze raz.

Chłopak odszedł do swoich kolegów, zostawiając nas samych.

– Nawet miły – mruknąłem.

– I przystojny – dodał Mireu.

Zerknąłem na niego, ale on wpatrywał się w leniwie płynącą Wisłę.

– Podoba ci się? – zapytałem, czując nerwowy ucisk w brzuchu.

– Nie, po prostu jest przystojny.

O dziwo poczułem ulgę.

– A ktoś ci się podoba?

Mireu wziął głębszy oddech, zastanawiając się przez chwilę.

– Kiedyś ktoś mi się podobał, ale teraz już nie.

– Kto to był?

Zerknął na mnie.

– Nie znasz.

– Dlaczego już ci się nie podoba?

– Bo nie był mną zainteresowany.

Skinąłem głową.

– A tobie się ktoś podoba? – ciągnął temat.

– Nie. I chyba nigdy nikt mi się nie podobał.

– Serio nie masz nikogo, kogo byś lubił?

– Ciebie lubię – mruknąłem, dopiero po chwili się reflektując. – Jako przyjaciela.

– Wiem, głupku – zaśmiał się. – Wiesz co, Youngho? Umówmy się, że jeśli kiedyś ktoś nam się spodoba, powiemy sobie o tym, dobrze?

– Dlaczego?

– Po prostu chciałbym wiedzieć, kiedy ktoś skradnie serce mojego najlepszego przyjaciela.

– Dobrze. Powiem ci, kiedy ktoś skradnie mi serce.

Kiedy to mówiłem, odniosłem wrażenie, że to niemożliwe, by ktoś kiedyś skradł mi serce. Dopiero później zrozumiałem, dlaczego nikt nie mógł już tego zrobić.

LIKE A FLOWER IN THE RAINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz