Prawdopodobnie trochę przesadnie pragnąłem, żeby dzisiejsza noc była idealna. Po wyjściu taty i Agnieszki wykąpałem się, zmieniłem pościel na łóżku, a teraz stałem i zastanawiałem się, co powinienem zrobić z opakowaniem prezerwatyw oraz żelem. Najpierw po prostu postawiłem je na biurku, ale odniosłem wrażenie, że wręcz krzyczały do mnie. Zdecydowanie nie mogły tam być. Drugim miejscem były moje kieszenie, jednak to też nie było dobre rozwiązanie. Buteleczka z żelem odznaczała się aż za bardzo, a do tego obawiałem się, że jeśli stracę spodnie trochę zbyt daleko łóżka, głupio będzie się po nie wracać i przetrząsać ich kieszenie. Trzecim miejscem było łóżko. Wsunąłem prezerwatywy i żel pod poduszkę i wygładziłem ją kilkukrotnie. Przyglądałem się jej przez dłuższą chwilę, a kiedy zwątpiłem w ten pomysł, rozległ się dzwonek do drzwi.
Przekląłem pod nosem, na krótką chwilę dostając ataku paniki, zanim zdecydowałem się po prostu zostawić to tak, jak było. Ruszyłem po schodach na parter, wziąłem na ręce Farfocla szczekającego na intruza i otworzyłem Mireu drzwi. Przełknąłem ślinę, kiedy nawiązaliśmy kontakt wzrokowy, i wpuściłem go do środka. Pies od razu przestał groźnie szczekać i zaczął się wić, bym go puścił. Mireu pochylił się i zaczął ściągać buty, a Farfocel w tym czasie sprzedał mu kilka całusów.
– Chyba nie przyszedłeś się uczyć? – zapytałem, dostrzegając szkolną torbę, którą miał przerzuconą przez ramię.
– Oczywiście, że zamierzam – odparł z powagą w głosie. – Za dwa i pół miesiąca piszę maturę.
Wyprostował się i ponownie nawiązał ze mną kontakt wzrokowy. Przez chwilę wpatrywałem się w niego szeroko otwartymi oczami, aż w końcu Mireu parsknął śmiechem. Dopiero wtedy zrozumiałem, że mnie wkręcał.
– Bardzo zabawne – mruknąłem i upewniłem się, że zamknąłem drzwi wejściowe na klucz.
– W torbie mam swoje rzeczy – powiedział, ruszając na piętro. Farfocel wyprzedził go w połowie schodów. – Być może mam też w niej zeszyt do fizyki, ale czy jest coś bardziej stymulującego niż fizyka?
– Nie jestem w stanie stwierdzić, czy mówisz teraz poważnie, czy nie...
Zaśmiał się krótko, ale nie odpowiedział, zostawiając mnie z moimi wątpliwościami.
Kiedy weszliśmy do mojego pokoju, odłożył torbę na krzesło przy biurku i od razu sięgnął do rolet w oknie, które opuścił do końca. Poczułem nerwowe łaskotanie w żołądku. Podszedłem do łóżka, gdzie Farfocel już przymierzał się do skoku, i złapałem go w locie. Nie wydawał się zadowolony przez to, że pokrzyżowałem mu plany.
– Zaraz wracam – powiedziałem do Mireu i przeszedłem do sypialni taty i Agnieszki, a następnie położyłem psa na ich łóżku. Od razu przeszedł na poduszki i położył się na jednej z nich. – Zaczekaj tutaj, dobrze? Nie możesz być z nami.
Farfocel jedynie popatrzył na mnie dużymi, brązowymi oczami. Miałem nadzieję, że nie będzie miał mi tego za złe. Pogłaskałem go po puchatej głowie i wróciłem do mojego pokoju, od razu zamykając za sobą drzwi.
Mireu stał pochylony nad biurkiem i robił coś na moim laptopie, opierając się łokciami o blat. Wiele razy widziałem go pochylonego nad czymś, ale nigdy wcześniej nie pochylał się w ten sposób. Jego plecy nie były zgarbione, lecz wyginały się w piękny łuk, przypominający literę „u", przez co pośladki wypinały się prosto w moją stronę. W ostatniej chwili ugryzłem się w język, by nie przekląć.
– Co robisz? – zapytałem, podchodząc do niego.
– Włączam muzykę – odpowiedział, nawet na mnie nie patrząc, jednak jego policzki były bardziej rumiane niż normalnie.
CZYTASZ
LIKE A FLOWER IN THE RAIN
Romance『zaĸończone, вoy х вoy』 Ludzie są jak kwiaty, a miłość jak deszcz. Nie sposób żyć bez deszczu, ale czasami zwykły deszcz zmienia się w ulewę. Jeśli kwiat jest słaby, nie przetrwa ulewy. Youngho przeprowadza się z Korei Południowej do Polski w wieku...