Gdy tato zatrzymał samochód pod domem Przemka, wbił we mnie uważne spojrzenie. Świdrował mnie nim przez kilka dłuższych chwil, jakby próbował czytać mi w myślach. Milczałem, dzielnie znosząc to spojrzenie, ponieważ nie chciałem tracić resztki zaufania, którym mnie obdarzył. W końcu się odezwał.
– Jak wrócisz do domu pijany lub pod wpływem narkotyków albo wyczuję od ciebie zapach papierosów, będziesz miał szlaban do końca życia, zrozumiałeś?
– Mam szesnaście lat, o co ty mnie podejrzewasz? – zacząłem się bronić.
– O bycie szesnastolatkiem – odpowiedział krótko i odwrócił się do Weroniki, która siedziała na tylnym siedzeniu. – Bawcie się dobrze – powiedział po polsku i uśmiechnął się do niej przyjaźnie.
– Dziękuję i szczęśliwego nowego roku, proszę pana! – zawołała, wysiadając z samochodu.
– Szczęśliwego! – zawołał za nią, a następnie z powrotem spojrzał na mnie. – Uważaj na nią.
– Dobrze, to tylko impreza w domu u kolegi z drużyny, nie panikuj – odpowiedziałem i pchnąłem drzwi. – Szczęśliwego nowego roku.
Wysiadłem z samochodu na chłód nocy. Dzisiaj było wyjątkowo zimno, od razu zacząłem dygotać, a widok Weroniki sprawił, że zrobiło mi się jeszcze zimniej. Zarzuciła swoją puchatą srebrną kurtkę na kusą sukienkę, a na nogach miała jedynie cienkie rajstopy z diamencikami. Wyglądała ładnie, ale Weronika zawsze wyglądała ładnie. Po prostu ciężko ładnej osobie nie wyglądać ładnie.
Furtka na podwórko Przemka była otwarta, a ze środka domu już było słychać głośną muzykę. Dostaliśmy instrukcję na Messengerze, żeby po prostu wejść, a nie dzwonić do drzwi, więc z lekkim wahaniem dokładnie tak zrobiliśmy. W środku było już sporo osób, z dwadzieścia parę. Część z nich znałem, ale część widziałem pierwszy raz w życiu. Impreza nie wyglądała jak domówka z amerykańskich filmów, nie było tłumu tańczących nastolatków z czerwonymi kubeczkami. Wszyscy siedzieli na kanapie, stoliku, fotelach, a nawet na parapecie, rozmawiali ze sobą, przekrzykując muzykę i śmiali się głośno.
– Młody! – zawołał Damian, kiedy nas zobaczył. – Jesteście ostatni! Cześć! Damian jestem!
– Weronika! – moja osoba towarzysząca mu odkrzyknęła i ze śmiałością weszła w tłum, ciągnąc mnie za sobą za rękę.
Kiedy zostałem zaproszony przez kolegę z drużyny na imprezę sylwestrową, początkowo chciałem zabrać ze sobą Mireu. Jednak ten pomysł bardzo brutalnie zderzył się z rzeczywistością, bo po pierwsze, z Mireu nie rozmawialiśmy ze sobą, zwłaszcza od świąt, a po drugie, Mireu nie lubił przebywać w tłumie obcych mu ludzi. Sam nie byłem duszą towarzystwa, ale introwertyzm Mireu powiększał się z roku na rok. Weronika za to zachowywała się jak ryba w wodzie. Usadziła mnie na podłokietniku kanapy, a następnie bez żadnych skrupułów usiadła mi na kolanach. Odruchowo objąłem ją w pasie, żeby nie spadła, a pomieszczenie wypełniły gwizdy.
– Nie wiedziałem, że masz dziewczynę, Młody! – zawołał Sebastian, który właśnie wszedł do salonu, niosąc kilka szklaneczek po Nutelli.
Za nim szła siostra Przemka, która skrzywiła się na widok mnie i Weroniki, a tuż za nią...
– Mari? – zdziwiłem się, patrząc na dziewczynę, która przytulała do siebie trzy butelki Coca Coli.
– Hej, Youngho! – przywitała się ze mną oschle. – Nie wiedziałam, że tu będziesz.
– Mogę powiedzieć to samo.
– Przyjaźnię się z Karoliną. – Skinęła głową na siostrę Damiana. – Chodziłyśmy do jednego gimnazjum. Wesoła jest mniejsza, niż ci się wydaje.
![](https://img.wattpad.com/cover/310197151-288-k862994.jpg)
CZYTASZ
LIKE A FLOWER IN THE RAIN
Romantizm『zaĸończone, вoy х вoy』 Ludzie są jak kwiaty, a miłość jak deszcz. Nie sposób żyć bez deszczu, ale czasami zwykły deszcz zmienia się w ulewę. Jeśli kwiat jest słaby, nie przetrwa ulewy. Youngho przeprowadza się z Korei Południowej do Polski w wieku...