4.12

147 22 14
                                    

Tato właśnie skończył wiązać mój krawat. Poprawił go, by był równo na środku, a następnie wygładził. Na koniec jeszcze poprawił kołnierz od koszuli i marynarkę od garnituru. Dopiero wtedy nawiązał za mną kontakt wzrokowy i uśmiechnął się z nienaturalnie błyszczącymi się oczami. Ewidentnie był bliski płaczu.

– Świetnie wyglądasz – powiedział. – Czuję się, jakbym szykował cię na ślub.

Uśmiechnąłem się do niego rozbawiony tym porównaniem.

– Raczej nie będziesz miał okazji szykować mnie na ślub – odpowiedziałem z lekkim pesymizmem.

Ani w Polsce, ani tym bardziej w Korei małżeństwa jednopłciowe nie były legalne, wiec z Mireu raczej nie mogliśmy liczyć na ślub. Nie, żebym już myślał o ślubie z nim. Do takich myśli miałem jeszcze sporo czasu. Tego dnia wciąż miałem jedynie siedemnaście lat, jeszcze przez cztery miesiące... Przez trzy i pół miesiąca.

– Świat idzie do przodu – powiedział tato z całkowitą powagą w głosie.

Agnieszka stała nieopodal nas, przyglądając się z uśmiechem tej synowsko-ojcowskiej chwili. W rękach trzymała aparat, by zrobić mi i Mireu kilka zdjęć, zanim pan Mariusz zawiezie nas do restauracji, w której miała się odbyć studniówka. Agnieszka wspominała swoją studniówkę, którą jej szkoła urządziła na sali gimnastycznej, ale nasza szkoła miała zdecydowanie zbyt małą salę, żeby sobie na to pozwolić.

Farfocel jako jedyny zdawał się nie być poruszony dzisiejszym zamieszaniem. Spał sobie smacznie na kanapie, rozwalony na dwóch poduszkach z brzuchem do góry. Agnieszka zrobiła mu już kilka zdjęć aparatem, korzystając z okazji. Poderwał się dopiero wtedy, kiedy rozległ się dzwonek do drzwi.

– Ja otworzę! – zawołałem, od razu ruszając szybkim krokiem do drzwi.

Wiedziałem, kogo się spodziewać po drugiej stronie, więc nawet nie spojrzałem przez wizjer, od razu je otwierając przed Mireu. Właśnie dlatego dałem się zaskoczyć. Nie tylko Mireu wyglądał zachwycająco, w końcu i tak zawsze był piękny, ale przed sobą trzymał ogromny bukiet czerwonych róż. Zerkałem zmieszany na zmianę na niego i na kwiaty, zanim wyciągnął je w moją stronę.

– To dla ciebie – powiedział, kiedy niepewnie wziąłem od niego zaskakująco ciężki bukiet.

– Dajesz mi kwiaty? – zdziwiłem się, zerkając na chłopaka szeroko otwartymi oczami.

– Zaprosiłem cię na studniówkę, głupio by mi było przyjść z pustymi rękami – mruknął. – Poza tym... Jesteś moim chłopakiem, więc chciałem dać ci kwiaty.

Poczułem, jak w moim brzuchu motyle pobudzają się do lotu. Dałem się zaskoczyć, ale to było bardzo miłe zaskoczenie.

Przycisnąłem bukiet bliżej siebie i pochyliłem się, żeby powąchać róże. Pachniały pięknie i delikatnie, a do tego były takie piękne. To było bardzo dziecinne z mojej strony, jednak w tamtym momencie poczułem, jak łzy zaczynają zbierać się w moich oczach. Jako że długo staliśmy przy drzwiach, po chwili na korytarzu pojawił się tato, trzymając na rękach wiercącego się Farfocla, który chciał przywitać się z naszym gościem.

– Coś się stało? – zapytał z lekkim niepokojem w głosie.

Odwróciłem się do niego przodem, wciąż przytulając do siebie bukiet róż.

– Dostałem kwiaty – powiedziałem. – Pierwszy raz w życiu dostałem kwiaty. To... To takie miłe. Już wiem, dlaczego dziewczyny to lubią.

Tato zaśmiał się krótko i poprosił Mireu, żeby wszedł na chwilę. Już dawno powinienem zaprosić go do środka, żeby nie stał na zimnie. W końcu zima wzięła się do roboty i pokryła ziemię warstwą białego śniegu. Chłopak chętnie wszedł do środka i zaczął witać się z psem, kiedy ja poszedłem do kuchni poszukać jakiegoś prowizorycznego wazonu na kwiaty. Nie mieliśmy w domu takich wynalazków, więc czekał nas poważny zakup. W końcu z Agnieszką znaleźliśmy odpowiednio duży dzbanek, nalaliśmy do niego wody i wcisnęliśmy kwiaty.

LIKE A FLOWER IN THE RAINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz