W środy po siódmej lekcji odbywały się zajęcia kółka wokalnego, na które chodziła Weronika. Gdy chciała się za mną pożegnać, zmierzając na drugie piętro, złapałem ją za nadgarstek. Przyjaciółka spojrzała na mnie z lekkim zmieszaniem, ale nie poganiała mnie, cierpliwie czekając, aż wykrztuszę z siebie to, co chciałem powiedzieć.
– Mogę pójść z tobą? – zapytałem niepewnie, a ona zmarszczyła brwi.
– Na zajęcia ze śpiewu?
– Tak...
– Chcesz się zapisać, czy posłuchać?
– Zapisać... Jeśli nie jest za późno.
– Oczywiście, że nie jest – zapewniła mnie z uśmiechem. – Chyba ostatni raz słyszałam cię w podstawówce. Miałeś bardzo wysoki głos. Nie wspominałeś nic, że śpiewasz.
– Bo nie śpiewam. Znaczy... Tylko kiedy jestem sam, nie chcę występować ani nic, po prostu chciałbym nauczyć się lepiej śpiewać dla... Dla kogoś.
Weronika przyglądała mi się przez dłuższą chwilę. Miała tę swoją skupioną minę, z którą zwykle rozwiązywała zadania z matematyki, a to oznaczało, że właśnie bardzo uważnie mnie studiowała. Nie była głupia, wręcz przeciwnie. Była bardzo inteligentna i spostrzegawcza, więc zapewne przejrzała mnie na wylot. Mimo to nie ciągnęła mnie za język i z uśmiechem zaprowadziła do klasy od języka polskiego, gdzie polonista prowadził zajęcia ze śpiewu. Pan Sikorski nie uczył mojej klasy, więc to był pierwszy raz, kiedy miałem styczność z tym nauczycielem.
– Mamy nową twarz! – zawołał radośnie, gdy tylko wszedł do klasy. Niósł plik papierów z tekstami piosenek. – Jak się nazywasz?
– Youngho – przedstawiłem się. – Chciałbym dołączyć, jeśli można.
– Jasne! Chodź, zaśpiewaj nam coś!
Zamarłem, a mój żołądek zawiązał się w supeł.
Może to było bardzo głupie i naiwne z mojej strony, ale nie spodziewałem się, że na zajęciach ze śpiewu od razu każą mi śpiewać. Raczej sądziłem, że kilka pierwszych zajęć będę sobie spokojnie siedział na tyle sali i robił chórki. Spojrzałem z przerażeniem na Weronikę, ale jej spojrzenie mówiło jasno, że bez zaśpiewania się nie obejdzie.
Wstałem z ławki.
– Szczerze mówiąc, nie przygotowałem nic i nie wiem, co mógłbym zaśpiewać...
Nawet nie skończyłem zdania, kiedy jedna z dziewczyn podniosła rękę. Ogólnie na zajęciach było dwanaście dziewczyn razem z Weroniką i trzech chłopków razem ze mną.
– Tak, Aneta? – zapytał pan Sikorski, patrząc na dziewczynę, która prawie skakała na krześle, byleby zwrócić na siebie uwagę.
– Ja wiem, co możesz zaśpiewać! – krzyknęła, wpatrując się prosto we mnie. Miała długie blond włosy, niebieskie oczy i granatowe kreski, które sięgały jej pawie do skroni. Świdrowała mnie spojrzeniem na wylot. – Jesteś Koreańczykiem, prawda? Znasz koreański? Zaśpiewasz Eyes Nose Lips Taeyanga z Big Bang? Znasz to? Słuchasz k-popu?
Przełknąłem ślinę.
– Emm... – mruknąłem. To było sporo pytań na raz. – Jestem Koreańczykiem, znam koreański i kojarzę piosenkę, ale nie znam słów na pamięć, więc...
– Dam ci słowa! – prawie zapiszczała i poderwała się z ławki.
Znowu zerknąłem na Weronikę, szukając pomocy, jednak ona wpatrywała się z nienawiścią w Anetę, która właśnie zmierzała w moją stronę z telefonem. Po chwili wręczyła mi go z otwartym tekstem piosenki.
CZYTASZ
LIKE A FLOWER IN THE RAIN
Romance『zaĸończone, вoy х вoy』 Ludzie są jak kwiaty, a miłość jak deszcz. Nie sposób żyć bez deszczu, ale czasami zwykły deszcz zmienia się w ulewę. Jeśli kwiat jest słaby, nie przetrwa ulewy. Youngho przeprowadza się z Korei Południowej do Polski w wieku...