2.12

112 20 5
                                    

Przez resztę weekendu byłem w naprawdę podłym humorze, a Mireu nie odpisywał na moje wiadomości. Nie potrafiłem zrozumieć, co takiego się stało. Gdy wracaliśmy ze szkoły, był w dobrym nastroju, opowiadał o zajęciach z rysunku i Hubercie, trochę pożartowaliśmy z dających nam w kość nauczycieli, a potem zaczęliśmy gadać o wszystkim i niczym. Nic nie zapowiadało, że Mireu mógłby rozpłakać się chwilę po powrocie do domu. Zastanawiałem się, czy nie pokłócił się z rodzicami, jednak pani Sora była radosna i uśmiechnięta, gdy do nich przyszedłem i nie wspomniała ani słowem, że pokłóciła się z synem.

Mojego samopoczucia nie poprawiła w niedziele wieczorem rozmowa z ojcem. Przyszedł do mnie koło dziewiętnastej, kiedy właśnie usiadłem do czytania internetowego komiksu. Zerknąłem na niego znad telefonu i mimowolnie westchnąłem głośno, a on w reakcji na moje zachowanie skrzyżował ręce na piersi.

– Nawet nie zdążyłem się odezwać.

– Miałem bardzo kiepski weekend – odpowiedziałem na swoje usprawiedliwienie.

– Chcesz o tym porozmawiać?

– Niezbyt.

– O niczym mi nie mówisz – wytknął. – Prawie nic o tobie nie wiem. Czuję się, jakbym mieszkał z kimś obcym. Własnego syna w stroju drużyny siatkówki zobaczyłem dopiero na zdjęciu od sąsiadki. Było mi bardzo smutno, a jednocześnie jestem z ciebie bardzo dumny.

– Skąd mogłem wiedzieć, że będziesz chciał oglądać mnie w stroju? – mruknąłem.

– Interesuje mnie wszystko, co cię dotyczy.

– Wątpię.

Tym razem to on westchnął głośno.

– W piątek rano mam samolot do Berlina.

– Miłej podróży.

– To za pięć dni.

– No i?

– Musisz zawsze być taki oziębły dla mnie? – zapytał z wyrzutem. – Chciałbym, żebyśmy w czwartek wieczorem zjedli razem obiad. Ty, ja i Agnieszka.

– Kto?

– Moja partnerka.

– Więc jesteście razem.

– Gdybyśmy nie byli, nie przyprowadzałbym jej do domu. Nie przedstawiałbym ci jej, gdyby to nie było poważne. Dlatego bardzo bym chciał, żebyś spróbował ją poznać i dał jej szansę. Na pewno się polubicie.

W pomieszczeniu zapadło milczenie. Ojciec wpatrywał się we mnie wyczekująco, ale ja milczałem, dzielnie znosząc jego spojrzenie. Atmosfera była coraz bardziej napięta i nie marzyłem o niczym innym, niż o tym, żeby wyszedł z mojego pokoju i zostawił mnie samego. On jednak nie dawał za wygraną.

– Nic nie powiesz? – dopytał w końcu.

– Co mam powiedzieć? Jak zwykle podjąłeś decyzję za naszą dwójkę. Pójdę z wami na ten obiad, bo nie pozostawiłeś mi wyboru.

– Nie wiem, czego ja się spodziewałem. Masz szesnaście lat, a zachowujesz się, jakbyś wciąż miał sześć.

Po tych słowach po prostu wyszedł i w końcu zostawił mnie samego. Straciłem jednak ochotę na czytanie komiksu. Rzuciłem telefon w nogi łóżka, oparłem się plecami o ścianę i spojrzałem pustym wzrokiem w okno. Z tej perspektywy nie widziałem domu państwa Kim, ale naprawdę chciałem móc wygadać się przyjacielowi. Posiedzieć z nim i poudawać, że nie mamy żadnych zmartwień. Niestety dzisiaj nie mogłem liczyć na Mireu.

Sięgnąłem telefon i po lekkim wahaniu napisałem do osoby, której nigdy w życiu nie spodziewałem się prosić o spotkanie.

***

LIKE A FLOWER IN THE RAINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz