1.15

114 21 3
                                    

Tego dnia od rana wszyscy byli spanikowani. W całej szkole dzieciaki rozmawiały tylko o tym, że dzisiaj wszyscy uczniowie klas cztery-sześć będą mierzeni i ważeni, będziemy mieli sprawdzany wzrok, a do tego, jak głosiły plotki, pani pielęgniarka będzie kazała dziewczynom ściągać staniki a chłopcom majtki. Na przerwie zapytałem Mireu, czy to prawda, ale jedynie wzruszył ramionami.

– W tamtym roku chyba byłem chory tego dnia, bo nic takiego nie pamiętam – odpowiedział, jedząc już drugie śniadanie. – Myślisz, że będzie mi sprawdzać wzrok. Rodzice dwa razy do roku ciągają mnie do okulisty. Nienawidzę nosić okularów.

Usiadłem obok niego na ziemi. Miał lekcje na innym piętrze niż ja, ale wolałem siedzieć z Mireu niż z moją klasą.

– A nie boisz się... No wiesz... – mruknąłem, rozglądając się po innych uczniach, jakbym spodziewał się, że nagle któryś z nich nauczył się koreańskiego. – Badania siusiaka.

– A po co miałaby nam badać siusiaki? – zaśmiał się.

– Dorastamy. Chyba muszą to jakoś kontrolować.

– Z moim siusiakiem jest wszystko w porządku.

– Z moim też – fuknąłem, czując, że się rumienię. – Po prostu wstydzę się rozbierać przed jakąś kobietą.

– Co tam, żółtki? – Przed nami zatrzymał się Sebastian. Po tym, jak nie zdał w tamtym roku, teraz chodził do tej samej klasy, co Mireu. Jego przyjaciel, Konrad, przestał się z nim trzymać, od kiedy nie mieli już razem lekcji. Nie było mi go szkoda. – O czym tam gadacie?

– Nie szukamy przyjaciół, spadaj – odwarknął mu Mireu.

– Zamknij mordę, spaślaku. Jak wejdziesz na wagę, to zamiast cyfr wyświetli się komunikat „proszę wchodzić pojedynczo".

– Powiedział, żebyś spadał – wtrąciłem się do kłótni.

– Trzymacie się, kurwa, razem jak papużki nierozłączki. Nie wiecie, że w jajku jest tylko jedno żółtko?

– Dość mądre spostrzeżenie jak na kogoś, kto raz już nie zdał.

– Obić ci mordę?!

– Spróbuj! – Poderwałem się na równe nogi, chociaż Sebastian wciąż był ode mnie o kilka centymetrów wyższy... Może kilkanaście.

– Jeszcze raz mi odszczekniesz, a pożałujesz – wycedził przez zęby i odszedł, wsadzając ręce do kieszeni.

– Co za głupi... coś – westchnąłem, z powrotem siadając obok Mireu. – Nie znam przekleństw po koreańsku.

– Ja znam jedno. Gaesaekki. Podsłuchałem kiedyś mamę.

– Co oznacza?

– Nie jestem pewien.

Roześmiałem się dokładnie w tym samym momencie, w którym rozległ się szkolny dzwonek. Podniosłem się z podłogi i pożegnałem z Mireu, biegnąc na wyższe piętro, by wrócić do klasy, zanim przyjdzie nauczyciel.

Zająłem miejsce w ławce obok Dominika, który właśnie spisywał pracę domową.

– Nie spisuj – odezwał się Adrian, patrząc, jak Dominik bazgrze w zeszycie od przyrody. – Ponoć na tej lekcji nasza klasa idzie do pielęgniarki.

– Skąd wiesz? – zapytałem.

– Podsłuchałem rozmowę nauczycieli.

Adrian nie należał do najbardziej wiarygodnych źródeł informacji, jednak tym razem okazało się, że miał rację. Kiedy przyszedł pan Krasnodębski, towarzyszyła mu pielęgniarka, która poprosiła nas, byśmy dwójkami według listy z dziennika chodzili do jej gabinetu. Na moje nieszczęście byłem drugi na liście. Nauczyciel wyczytał mnie i Jakuba Adamowskiego z listy i kazał do razu pójść z pielęgniarką do jej gabinetu. Kuba wszedł pierwszy, ja miałem zaczekać na ławeczce przed drzwiami.

LIKE A FLOWER IN THE RAINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz