W końcu nadszedł dzień naszego pierwszego meczu siatkówki w eliminacjach do pucharu Warszawy. Mimo że mecz miał się odbyć na naszej sali gimnastycznej, od rana byliśmy zwolnieni z lekcji. Trener przeprowadził z nami rozgrzewkę, a następnie wygłosił mowę o uczciwej grze, jednocześnie próbując zagrzać nas do walki. Nie musiał tego robić, ponieważ i tak byliśmy nabuzowani do granic możliwości.
Drużyna z Żoliborza przyjechała na dwie godziny przed rozpoczęciem meczu. Zawodnicy mieli już na sobie czerwono-granatowe stroje drużyny, a nawet przywieźli ze sobą kilku innych uczniów z transparentami, aby kibicowali swojej szkolnej drużynie. Uczniowie naszej szkoły zaczęli się schodzić znacznie później, większość tylko po to, żeby uniknąć lekcji. Drewniane, rozsuwane trybuny powoli zapełniały się nastolatkami, a gwar rozmów i śmiechy wypełniły pomieszczenie. Wśród nich udało mi się odnaleźć Weronikę, która wysoko trzymała kawałek kartonu z napisem „Do boju, Młody!", obok niej siedziało kilka osób z naszej klasy, a nawet nasza wychowawczyni. Jednak dla mnie liczyła się tylko jedna osoba.
Mireu usiadł w drugim rzędzie między dwoma chłopakami ze swojej klasy. Jego policzki zarumieniły się, kiedy niepewnie pomachał do mnie, gdy udało się nam nawiązać kontakt wzrokowy. Odmachałem mu, a wtedy, ku mojemu zaskoczeniu, kilka dziewczyn z trybun zaczęło piszczeć. Spojrzałem w ich stronę, będąc pewnym, że to jakiś zbieg okoliczności, ale dwie pierwszoklasistki z profilu humanistycznego naprawdę właśnie do mnie machały. Z nieprzyjemnym uciskiem w żołądku, który był wynikiem podenerwowania, odmachałem im, na co znowu zaczęły piszczeć.
– Masz fanki – odezwał się do mnie Przemek, który również przyglądał się naszej publice.
– Raczej robią sobie ze mnie żarty – mruknąłem, ponownie zerkając na Mireu. Odnowiliśmy nasz kontakt wzrokowy i nagle poczułem się lepiej.
– Dziewczyny lubą sportowców. – Przemek nie dawał za wygraną. – Gwarantuję ci, że ta z brązowymi krótkimi włosami na ciebie leci.
Zachichotałem nerwowo, tylko przelotnie zerkając na jedną z dwóch dziewczyn, które chwilę temu piszczały.
– Skąd ta pewność?
– Bo to moja młodsza siostra i codziennie o ciebie wypytuje – zaśmiał się. Nie dał mi już szansy na odpowiedź, odchodząc do Jurka, który właśnie poprawiał kucyk.
Popatrzyłem za nim zakłopotany, ale Przemek zachowywał się, jakby wcale nie wyznał mi sekretu swojej siostry. Przez świadomość, że ktoś przyszedł tutaj, żeby oglądać mnie, a nie mecz, poczułem się zakłopotany. Nagle zapomniałem, jak zachowują się normalni ludzie, i nie wiedziałem, co miałem ze sobą zrobić. Na szczęście, kiedy po raz kolejny spojrzałem na Mireu, uświadomiłem sobie, że nie tylko zakochana we mnie nieznajoma dziewczyna przyszła tutaj dla mnie. Mój najlepszy przyjaciel również tutaj był i niezmiennie nie spuszczał mnie z oka, dlatego zamierzałem zagrać dla niego. Zamierzałem grać, jakby był jedyną osobą na trybunach.
Gdy w końcu wybiła dwunasta, mogliśmy oficjalnie zacząć mecz.
Pierwszy serw należał do gospodarzy, Sebastian obrócił kilkukrotnie piłkę w palcach, prześledził uważnie przeciwników po drugiej stronie siatki, aż w końcu podrzucił piłkę i odbił ją z głuchym hukiem. Piłka z zawrotną prędkością przemknęła ponad siatką, minęła środkowych drużyny z Żoliborza i uderzyła w parkiet tuż obok ich libero. Publika zawyła, a fala radosnych krzyków uderzyła nas z prawej strony. Szybko zbiliśmy sobie piątki, zanim Sebastian podszedł do drugiego serwu.
Niestety tym razem przeciwnicy byli już przygotowani na ostrą zagrywkę naszego kapitana. Wybronili piłkę, a ich atakujący przebił ją nad siatką, ścinając ostro. Nie miałem szans, by do niej dotrzeć, na szczęście Krzysiek bezbłędnie wybronił atak, podał piłkę do Janka, Janek do Damiana i... Drużyna przeciwna wybroniła. Tym razem zdecydowali się na daleki atak. Rzuciłem się na środek boiska i odbiłem piłkę nadgarstkiem, którą od razu przyjął Sebastian i znowu podał do Damiana. Nasz atakujący zamachnął się z całej siły, przeciwna drużyna wyskoczyła ponad siatkę, robiąc blok, a wtedy Damian musnął piłkę samymi palcami, przerzucając ją ponad blokiem z taką delikatnością, że upadła na ziemię tuż za dwójką zawodników. Ich libero rzuciło się na podłogę, próbując uratować drużynę przed utratą kolejnego punktu, jednak nie był wystarczająco szybki. Znowu zbiliśmy sobie piątki.
![](https://img.wattpad.com/cover/310197151-288-k862994.jpg)
CZYTASZ
LIKE A FLOWER IN THE RAIN
Storie d'amore『zaĸończone, вoy х вoy』 Ludzie są jak kwiaty, a miłość jak deszcz. Nie sposób żyć bez deszczu, ale czasami zwykły deszcz zmienia się w ulewę. Jeśli kwiat jest słaby, nie przetrwa ulewy. Youngho przeprowadza się z Korei Południowej do Polski w wieku...