Wspomnienia 2

48 4 0
                                    

Pojawiłam się ponownie w ciepłym, zaludnionym Feldcroft. Zobaczyłam Marianne idącą w stronę zamyślonego Sebastiana.

-Dlaczego on mnie nie słucha? To przecież moja siostra.- Mówił do siebie chłopak.

-Jak się czujesz, Sebastianie?- Spytała Marianne, na co chłopak podniósł głowę.

-Na własne oczy widziałaś, z czym się teraz borykam. Przepraszam za mojego wujka.- Zmarkotniał.

-Zdziwiło mnie, że tak się rozgniewał.-Powiedziała.

-Zawsze jest wściekły. Gniewa się od śmierci moich rodziców. Gdy skrzywdzili Anne, jeszcze mu się pogorszyło. Chyba mnie za to obwinia. Zawsze nazywa mnie ,,synem mojego ojca''. Jakby to było obelgą.-Biedny Sebastian, nie miał łatwo...- Ja się wciąż staram jej pomóc. On już się poddał.- Zakończył.

-Zarówno Anne, jak i wasz wuj wydają się szczerze przekonani, że nic nie można dla niej zrobić.- Powiedziała dziewczyna.

-Ja w to nie wierzę. Ból Anne jest nie tylko cielesny. Zupełnie ją to zmieniło. Tęsknie za siostrą i zamierzam ją odzyskać. Chodź ze mną. Muszę ci pokazać miejsce, gdzie to się stało.- Zaciekawiona ruszyłam za dwójką ślizgonów.

-Lojaliści Ranroka są zdolni zrobić rzeczy, jakich ludzie sobie nie wyobrażają. Nie wolno ich lekceważyć.- Mówił Sebastian, podążając wyrobioną ścieżką.

-Cały gruz pochodzi z tej opuszczonej posiadłości. Kopią, żeby coś znaleźć.- Powiedział Sebastian pokazując wielkie zaspy gruzu. Kierowaliśmy się ku wielkiemu kamiennemu wzgórzowi.- To tam na górze rzucono klątwę na Anne. Tędy.- Dopowiedział Sallow i ruszyliśmy przez most kierując się na górę.

-Jak długo jeszcze mamy przekopywać się przez te gruzy?- Rozszedł się skrzekliwy głos.

- Ranrok wie, co robi. To zaszczyt móc brać w tym udział. Po mojemu dobry czarodziej to martwy czarodziej.-Kolejny głos dobiegał ze szczytu wzgórza.

Nagle dwa gobliny stanęły na wprost Marianne i Sebastiana.

-Confringo!-Skierował różdżkę w goblina, Sebastian.

Marianne za pomocą starożytnej magii, szybko rozprawiła się z atakującymi ją goblinami. O połowę mniejsze osobniki były odziane w dobrej jakości zbroje. Srebro goblinów. Sebastian rzucał zaklęciami w najbliżej znajdujących się przeciwników. Bez ogródek używał zaklęć niewybaczalnych. Gdy ostatni goblin padł na ziemię, potraktowany zaklęciem Cruciatus, dwójka rozejrzała się, aby upewnić się, że nikt więcej nie chce zrobić im niespodzianki.

-Muszę przyznać, że się tego nie spodziewałem.- Żachnął się Sallow.

Weszliśmy na wzgórze gdzie roiło się od pozostawionych przez gobliny sprzętów.

-Lojaliści dostali za swoje.- Skomentowała Marianne rozglądając się dookoła.

-W pełni się zgadzam.- Lekki uśmiech zawitał na twarzy Sebastiana na krótki moment, aby z powrotem z poważnieć.-To się stało właśnie tutaj. W środku nocy wyczuliśmy dym. Gdy wyjrzeliśmy na zewnątrz, posiadłość stała w płomieniach. Zanim zdążyliśmy z wujkiem zareagować. Anne pobiegła w stronę płomieni. Bała się, że komuś dzieje się krzywda. Stanęła oko w oko z hordą goblinów rozpaczliwie próbując zdusić płomienie. Nagle spomiędzy obłoków dymu dobiegł lodowaty głos: ,, Dzieci powinno się widzieć, nie słyszeć''. Potem rozbłysło oślepiające światło. Nie dali jej nawet szans na ucieczkę.- Zakończył Sebastian, spoglądając w stronę pozostałości po miejscu całego zdarzenia.

-Taka reakcja na błąkające się dziecko wydaje się bardzo gwałtowna. Co próbowali ukryć?- Spytała nie oczekując odpowiedzi, Marianne.

-Właśnie tak pomyślałem. Może szukam żadlibąka w stogu siana, ale wydaje mi się, że istnieje jakiś trop, który doprowadzi mnie do autora klątwy Anne. Może to jedyny sposób, żeby ustalić, jaki rodzaj klątwy na nią rzucono. A to pomoże odczynić urok.- Powiedział Sallow.

Old Days Of Hogwarts /Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz