Skrytka numer 4

105 5 0
                                    

Staliśmy właśnie przed małym zgrabnym domkiem. Cała ulica była zapełniona podobnymi domami.

-Mieszkacie wśród mugoli?- Spytał Tom.

-Oczywiście, że nie. Wytłumaczę ci wszystko w domu.- Powiedziałam, ponieważ wiedziałam, że William chce coś powiedzieć.

-Jak już wiesz, muszę zmykać, ale pamiętaj...-Nie dałam mu skończyć.

-Nigdzie nie wychodźcie bez Gilberta.- Wyrecytowałam na głos słowa William'a.

Mężczyzna kiwnął tylko głową. Z domku wyszedł kolejny skrzat, który podszedł do William'a i teleportował go, do jego rodzinnego domu. William, mimo wielu starań, nigdy nie zdał pozytywnie kursu z teleportacji. Po pewnym czasie się poddał.

-Pani, czy Gilbert może pójść po pocztę?- Spytał.

-Tak, idź. Poczekamy na ciebie.- Popatrzyłam na skrzata, który gustownym krokiem ruszył ku chatce. Tom nadal patrzył, nie rozumiejąc, co się właściwie dzieje.

-Jak wiesz mój ród, to pokolenia historyków, ministrów magii i wielu innych ważnych postaci w świecie czarodziejów. W naszym domu zgromadzona jest wiedza, która nigdy nie wyszła na światło dzienne. Przez wiele pokoleń udało nam się uchronić nasz dobytek. Na nasz dom rzucono wiele zaklęć, dzięki którym nikt nie może go odnaleźć, nawet ministerstwo. Nie dolatują tam nawet sowy. Po to jest właśnie ten domek. Pod tym adresem mieszkają nasze skrzaty domowe i to ten adres widnieje w ministerstwie, jako nasz adres zamieszkania. Sowy tutaj przylatują i ludzie, którzy nas szukają, a skrzaty teleportują się do nas, przekazując nam pocztę i wszystko inne.- Zakończyłam, nabierając głośno powietrza do płuc.

-A więc jak się dostajecie do domu? Jak ja się tam dostanę?-Spytał zaintrygowany.

-Do domu bez problemu teleportować się ci, w których płynie krew Fawley'ów, czyli tylko ja. A na skrzaty domowe, także rzucone zostało zaklęcie, po przez które, nikt nie jest w stanie bez zgody wyraźnej zgody skrzata, teleportować kogokolwiek do naszego domu. Ponieważ skrzaty służą mi, pytają mnie o zgodę i jeśli ja jej nie wyrażę, nikogo nie przeteleportują.- Powiedziałam.

-A jeśli dotknąłbym skrzata w trakcie teleportacji?- Spytał, ponieważ gdy w normalnych okolicznościach dojdzie do czegoś takiego, da się teleportować ze skrzatem, bądź nawet czarodziejem bez jego zgody.

-Nie zadziała. Zaklęcia moich przodków.-Wspomniałam, i spojrzałam na idącego w naszą stronę Gilberta. Chłopak zamyślił się, a potem trzask.

Stanęliśmy przed ogromnymi drzwiami. Nie był to zwyczajny dom. Był ogromny i budową podobny do zamku. Dookoła otaczała go łąka wraz z wielkim jeziorem. Niedaleko widać było ciągnący się las. Mimo, iż dokoła nie było niczego, to nadal widok zapierał dech w piersiach. Weszliśmy na wielki dziedziniec, gdzie także było zielono i elegancko zarazem. Gdzie nie gdzie widać było skrzaty domowe, grzebiące przy kwiatach, czy przycinające krzaczki.

-Czy twój skrzat nie zabrał nas przypadkiem do Hogwartu?- Zapytał z poważną miną.

-Witaj w moim domu.- Zaśmiałam się. Staliśmy w wielkim holu, gdzie na samym środku stały ogromne schody, rozchodzące się na dwie strony. Weszliśmy na górę, gdzie zaprowadziłam go do jego pokoju. Jeden z wielu gościnnych pokoi, posiadał wielkie wygodne łóżko małżeńskie, z ręcznie zdobionymi meblami z ciemnego drewna. na skraju łóżka, leżał jego bagaż. Gdy chłopak rozpakował się, co nie zajęło mu dużo czasu, ponieważ nie miał dużo rzeczy.

-Chodź, pokaże ci coś, co na pewno ci się spodoba.- Chwyciłam go za rękę i pociągnęłam za sobą na koniec długiego korytarza. Otworzyłam drzwi, za którymi ukazała się ogromna biblioteka. Ściany w całości pokryte były książkami. Ciągły się kilkaset, o ile nie kilkaset tysięcy stóp w górę, przez co nie było widać sufitu a jedynie ciemność. Pełno było, tak samo wysokich, ciągnących się do nieba półek, gdzie przy każdej była długa poruszająca się drabina. Na naszej wysokości było można jedynie zobaczyć miło umeblowane kąciki, gdzie można było zasiąść i oddać się czytaniu.

Old Days Of Hogwarts /Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz