Ostatnia uczta

113 6 0
                                    

Przed moimi oczami ukazało się ogromne wzgórze, sama byłam w połowie, więc stwierdziłam, że muszę wspiąć się na sam szczyt. Poruszałam się wyrobioną ścieżką. Wszędzie w zasięgu wzroku widać było las, jednak nie wyglądał on na zakazany las. Będąc już prawie na szczycie zobaczyłam Marianne, także wspinającą się, niedaleko ukazała się postać mężczyzny. Stał i czekał...Profesor Fig?

Gdy dogoniłam Marianne, a chwile później byłyśmy pare stóp od profesora Figa, zobaczyłam kolejne postacie gdzieś w oddali.

-Nie jesteśmy sami?- Zwróciła moją uwagę Marianne, która patrzyła to na Profesora, a chwile później rozglądała się dookoła.

-Nie jesteśmy. Lojaliści Ranroka. Widzę około tuzina, ale może być więcej.- Powiedział Fig, także rozglądając się uważnie dookoła.

-Nie możemy ich ominąć teleportując się do wieży?- Spytała dziewczyna.

-Oczywiście, że moglibyśmy, ale nie wiemy, co jest w wieży. I co najważniejsze, chciałbym wiedzieć dlaczego tu są. Niedaleko stąd rozbili obóz. Sugeruję najpierw się rozejrzeć. Chodźmy.- Powiedział Fig i powoli ruszył ścieżką.

-Cóż, nie jest idealnie.-Powiedziała Marianne, patrząc na coraz lepiej widoczne gobliny.

-Nie, nie jest. Tędy.- Wskazał Profesor Fig na lewo.

-Sugeruję użyć zaklęcia Kameleona.- Dodał Fig, po czym oboje jakby rozpłynęli się w powietrzu. Widać było tylko lekkie zamazanie gdy poruszali się. Przypomniałam sobie to uczucie zimnej wody na sobie, współczując im.

Gdy doszli do ogromnego kamiennego łuku, który był jedną częścią wielkiego zamku. Częściowo można powiedzieć, że były to ruiny, jednak nie wygląda to aż tak źle.

-Nie wychylaj się i rzuć Petrificus Totalus.- Wyszeptał Profesor Fig, zatrzymując się przed kamiennym łukiem, w którym stał goblin. Niski mężczyzna, mimo swoich rozmiarów przepasany był wielkim żelaznym toporem.

Dziewczyna ostrożnie podeszła od tyłu i gdy była wystarczająco blisko, rzuciła zaklęcie. Nogi goblina złączyły się, a on sam padł na ziemię. Zesztywniały niski mężczyzna, poruszał jedynie swoimi oczami na wszystkie strony. Szybko prześlizgnęli się obok niego i przeszli przez łuk.

Tuzin goblinów, rozstawionych na otwartym na niebo placu. Paru z nich stało w grupkach, przy ogniskach. Inne spacerowały, rozglądając się. Gdy szli ostrożnie przed siebie, jeden z potrąconych butem kamieni, z głośnym dźwiękiem odbił się od drewnianej beczki.

-Musi tu coś być. Tak mówił Ranrok...- Powiedział jeden z goblinów, jednak przez potrącony kamień, wszystkie oczy zwróciły się na nas.

Walka rozpoczęła się. Ogrom zaklęć i rozbłysków świateł. Gobliny latały z toporami, to tu, to tam. Moją uwagę przyciągnęła tylko i wyłącznie Marianne, które co pare zaklęć używała także starożytnej magii. Niebieski promień światła ruszył z rąk Marianne, prosto w goblina, który prowadzony ręką dziewczyny unosił się i z hukiem i opadał na ziemię. Gdy jej ręka opadła całkowicie w dół, goblin jak pod wpływem zaklęcia Imepius, także opadł na ziemię, jednak bardzo zmarnowany, nie podniósł się już z ziemi. Jeszcze inny goblin, gdy dosięgła go kula starożytnej magii... jego ciało rozprysło się na tysiące malutkich części. Kolejny ugodzony, odleciał ze sto stóp do tyłu.

-Confringo!- Powiedział Profesor Fig, a ostatni goblin opadł na ziemie gdy ugasił się.

Marianne wraz z Figiem, rozglądali się dookoła. Dziewczyna podeszła do chatki, przed którą był drewniany stolik. Złapała za kawałek pergaminu i zaczęła recytować na głos.

Old Days Of Hogwarts /Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz