Różdżka

460 15 1
                                    







Po ostatniej sytuacji z chłopakami, żaden z nich już nie jest skory do rozmów ze mną. Cieszy mnie to bo mam święty spokój. Często jednak jak mnie widzą patrzą na mnie jak na jakiś obiekt muzealny. Mimo to mam ważniejsze sprawy na głowie.

Z dnia na dzień a raczej z nocy na noc mam coraz więcej snów. Jednak teraz są one bardziej treściwe. Wcześniej wciąż śniła mi się ta dziewczyna. Dowiedziałam się, że nazywała się Marianne Firbird. Zobaczyłam też jej znajomych. Sebastian Sallow, Omnis Gount. Szukałam w bibliotece czegokolwiek na ich temat jednak nic nie znalazłam po za tym, że rzeczywiście uczyli się w tej szkole. Widziałam w jej wspomnieniu z ceremonii przydziału, że dyrektorem wtedy był Black co tylko pomogło mi znaleźć szybciej, że uczęszczała do Hogwartu od 1890r. czyli dokładnie 48 lat temu. Została przyjęta na piątym roku. Mimo to nic więcej nie ma o niej w księgach. Dziewczyna jak i jej znajomi powinni być w podeszłym wieku ale nadal żyją. Raczej.

Dni mijały mi szybko nawet nie zauważyłam jak za oknem zaczęły opadać pierwsze płatki śniegu. Przerwa świąteczna zbliżała się nieubłaganie. Napisałam list do Williama, że zostanę na święta w Hogwarcie. Opowiedziałam jak mi mijają lekcję i na koniec życzyłam mu miłych świąt w gronie swojej żony i dzieci.

Jeden ze snów był wyjątkowo inny. Po pewnym czasie zrozumiałam, że wszystko co widzę jest chronologiczną historia Marianne, tylko nie zbyt treściwą. Jednak jeden z nich był szybkim urywkiem. Jakby nie miał się ukazać. Była to dziewczyna z różdżką. To była inna różdżka, miała taką samą niebieską poświatę co pudełko i drzwi. Wszędzie ten sam symbol. W tym wspomnieniu Marianne zostawia tą różdżkę w jakimś pokoju. Potem widzę jak z niego wychodzi. I wtedy oniemiałam. Wyszła z tego pomieszczenia do pokoju wspólnego Slytherinu. Czyli ona należała do naszego domu. Ukryła ją tutaj.

Jeśli uda mi się wejść do tego pomieszczenia i będzie tam ta różdżka to będzie oznaczało, że te sny mają jakieś znaczenie. Szybko zerwałam się z łóżka biorąc do ręki książkę o eliksirach po czym udałam się do pokoju wspólnego. Na sofie jak zawsze rozwalona była grupka Riddla. On sam także tam był, siedział na fotelu obok.

Rozglądnęłam się po pomieszczeniu gdy ujrzałam ścianę, tą samą, którą widziałam we śnie. Usiadłam więc na jedynym wolnym fotelu obok Riddla i udając, że czytam co jakiś czas zerkałam na ścianę. Nie mogę teraz rzucić żadnego zaklęcia żeby spróbować je otworzyć bo jest tu za dużo osób. Zwłaszcza tych ciekawskich. Stwierdziłam, że lepiej będzie wrócić do dormitorium i przyjść w środku nocy.

Po kilku najdłuższych w moim życiu godzinach patrzenia się w sufit i próby nie zaśnięcia, stwierdziłam, że to te moment. Cicho zwlekłam się z łóżka i aby nikt mnie nie usłyszał opuściłam pokój przemierzając korytarz aż do pokoju wspólnego. Wszystko szło zgodnie z planem pomieszczenie było całkowicie puste. Stanęłam przed wcześniej wspomnianą ścianą, krążyłam obok niej tam i z powrotem zastanawiając się jak je otworzyć.

Pierwsze co mi przyszło na myśl to, że może muszę wypowiedzieć jakieś hasło i wtedy drzwi się ukarzą, otworzą. Zaczęłam szperać między wspomnieniami z Marianne licząc, że gdzieś padło to wyjątkowe słowo.

-Błękitna poświata- Powiedziałam ale nic się nie stało.

-Hmm.. Fig?-Zapytałam bardziej niż stwierdziłam. Nic.

Nagle mnie oświeciło. Żeby zauważyć tę poświatę na ścianie, która później okazała się przejściem do banku, dziewczyna rzuciła jakieś zaklęcie. Coś na r...r...r... reparo, reducto, relashio, r...rr...revelio. Tak to musi być to, zaklęcie ujawniające ukryte obiekty.

-Revelio!- Z różdżki przeszła jakby lekka złota mgiełka a przede mną ukazały się drzwi.

Obejrzałam się wokół mnie dla pewności czy na pewno jestem sama po czym złapałam za klamkę i weszłam do środka. Pomieszczenie wyglądało jak jakiś stary składzik tyle, że totalnie pusty. Nie było nic oprócz zwykłego stolika a na nim futerał na różdżkę. To musi być ta różdżka. Otworzyłam pudełko i od razu zajaśniała błękitem. Czyli to nie są zwykłe sny.

Nagle usłyszałam trzask drewna. Ktoś schodzi po schodach. Szybko złapałam za pudełko i schowałam teleportując to sejfu znajdującego się w domu. Jeszcze szybciej wyszłam z pomieszczenia, rozejrzałam się i w pokoju wspólnym jeszcze nikogo nie było, lecz słychać było nadchodzące kroki.

-Colloportus.-Drzwi zamknęły się a zaraz po tym zniknęły. Ja sama szybko usiadłam na kanapie, biorąc pierwszą lepszą księgę z domu i udając, że czytam.

Ktoś wszedł do pomieszczenia jednak ja nieustannie siedziałam ze wzrokiem w książce aby nie wyglądać podejrzanie. Usłyszałam chrząknięcie przez co podniosłam wzrok. Riddle siedział na fotelu na przeciw. Spojrzałam na niego wzrokiem ,,co chcesz" nic nie mówiąc. On nadal wpatrywał się we mnie. Prawdopodobnie chciał uzyskać jakieś informacje, jednak jedyne o jakie mógłby zapytać, odpowiedź na pewno uzyskał już od Lestrange'a. Na przykład skąd mam księgę, zapewne też opowiedział mu o mojej rodzinie, o mnie, więc czego może chcieć.

-Ta księga...- Zaczął.

- Jest moja i co w związku z tym?- Spytałam niezbyt przyjemnie.

-Nic, po prostu mnie zaciekawiła. Lestrange mówił, że taka księga nie istnieje i, że to twój Ojciec musiał ją sam napisać.- Jego twarz nie okazywała żadnych emocji.

-Był historykiem. Posiadał wiele wiedzy, którą później przekazał mi.-Powiedziałam wiedząc, że to dla niego nic nowego bo już o tym wie.

-Twój Ojciec pewnie posiada całkiem duży zbiór takich nieupublicznionych dzieł co?- Powiedział lekko uśmiechając się w moją stronę. Pewnie myśli, że na mnie te jego mydlane oczka podziałają.

-A ty pewnie chciałbyś je zobaczyć, najlepiej to przeczytać, jeszcze lepiej... mieć na własność?- Powiedziałam.

Moje nastawienie do Riddla szybko się zmieniło w ciągu tego niepełnego roku szkolnego. Na początku wydawał się być po prostu zimnym typem ze względu na sytuacje życiową. Nikt nie zwracał uwagi na jego częste nie miłe zagrania bo przecież jest tylko biedną sierotą, skrzywdzoną przez mugoli. On na tym bardzo korzystał. Jednak ja nie zaliczałam się do grona opętanych przez jego nieczyste zagrania.

-Jesteś inna.- Powiedział patrząc nadal zimnym wzrokiem w moją stronę.

- Och dziękuję, to komplement?- Zaśmiałam się po czym dodałam:

- Nie każdy jest taka nie myślącą kupą mięsa co twoi koledzy. Wystarczy zacytować im jedno ładnie złożone zdanie motywacyjne z książki i powiedzieć im, że to twoje słowa a oni pójdą za tobą nawet na koniec świata. Żałosne.

Uniosłam się z kanapy, chowając księgę i ruszając w stronę dormitorium. Gdy tylko weszłam do środka ułożyłam się wygodnie na łóżku mając nadzieję, że zobaczę jakiś sen, który powie mi co dalej.

Old Days Of Hogwarts /Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz