Żarty i dowcipy

25 2 0
                                    


Wtorkowy poranek rozpoczął się spokojnie. Wszyscy spotkaliśmy się na śniadaniu w Wielkiej Sali, ale ja ledwie tknęłam swoją owsiankę. Rowena i Veronica wymieniały znaczące spojrzenia, wiedząc, że od czasu przemiany nie jadłam normalnego śniadania i ograniczałam się jedynie do niewielkich, specjalnych porcji krwi dostarczanych dyskretnie w posiłkach. Mimo to, moje zamyślenie i kamienna mina, wcale nie były spowodowane posiłkami. Wręcz, przeciwnie spożywanie krwi w normalnych posiłkach dało mi wielką namiastkę normalnego życia i w pełni pomogło mi kontrolować głód. W każdym razie, powodem mojego dziwnego stanu, były wyrzuty sumienia. Dziewczyny całkowicie zapomniały, czego wczoraj były świadkiem, co nie pomagało mi wcale...

-Czuję...-Głośne wciągnięcie powietrza, zabrzmiało w moim prawym uchu.-... poczucie winy.... Hahahaha...- Szybko obróciłam głowę, lecz nikogo tam nie było. Patrzyłam jeszcze przez chwilę w plecy dziewczyny siedzącej przy stoliku za mną, aż siedzący naprzeciw niej chłopak wskazał na mnie palcem, więc ciemnowłosa obróciła się. Uśmiechnęłam się do niej lekko i wróciłam wzrokiem do swojego stolika.

Rozmowa przy stole nagle skupiła się na nauczycielach. Cygnus, z lekkim uśmieszkiem, przypomniał wszystkim o ich niezwykle surowej profesor zielarstwa, która ostatnio wpadła w furię, kiedy zauważyła, że ktoś przemycał ogniste paprocie z cieplarni. Próbowałam się uśmiechnąć, aby utrzymywać pozory. Później tego dnia mieliśmy lekcję obrony przed czarną magią. Profesor poleciła nam ćwiczyć zaklęcie Patronusa, a każdy z nas miał wywołać swój patronus, aby ochronić się przed sztucznie wywołanym uczuciem lęku. Zauważyłam, że zaklęcie Patronusa stało się dla mnie trudniejsze od czasu, gdy stałam się wampirem. Z nieznanego mi powodu dzisiaj odczułam tą zmianę. Brak koncentracji i skupienia... Veronica i Rowena widziały moją walkę i choć chciały mi pomóc, były zmuszone jedynie obserwować.

Kiedy Cygnus zauważył, że mam problem, zażartował: 

-Co jest, Ophelio? Znowu zapomniałaś, jak działa różdżka? Może w końcu ja powinienem cię czegoś nauczyć.- Veronica spiorunowała go wzrokiem.

-Może powinieneś przestać gadać, zanim znowu wywołasz jakąś katastrofę.- Odgryzła się, a wszyscy wybuchnęli śmiechem, odciągając uwagę od mojej osoby. Sama również zadbałam, aby mój śmiech nie był wybitnie sztuczny. Moje myśli ciągle gdzieś błądziły... Nadal nie dostałam sowy od Tom'a. Widocznie jest bardzo zapracowany, w końcu skryptorium nie jest takie małe, a znając jego chce przejrzeć wszystko...

W środę mieliśmy eliksiry, co zawsze kończyło się chaosem, kiedy w pobliżu byli Cygnus i Dorian. Na początku lekcji profesor rozdawała składniki, a naszym zadaniem było przygotowanie eliksiru wzmacniającego. Kiedy wraz z Roweną i Veronicą ustawiłyśmy się przy swoim stanowisku, Dorian nagle mrugnął do Cygnus'a, sygnalizując mu, by zaczął ich typowy wybryk.

Dorian nachylił się ku mnie, przesuwając palcem po jednej z fiolek i mówiąc cicho:

-Co byś powiedziała na dodanie tutaj czegoś od siebie? Może...- Wyjął małą fiolkę z przemyconym sokiem z rogu buchorożca, który, choć nietoksyczny, miał właściwości wybuchowe. Wybałuszyłam oczy, zastanawiając się skąd go dorwał. Automatycznie zakryłam kociołek rękami, aby uniemożliwić dolanie do niego czegokolwiek.

Zerknęłam na Veronicę, a ta przygryzła wargę, próbując stłumić śmiech. Rowena spojrzała na Doriana z niedowierzaniem.

-Może i nie jestem najsprytniejsza, Dorianie, ale widziałam, co dzisiaj dodałeś do swojego eliksiru. Mówisz, że to jest dla nas?- Zapytała z niewinnym uśmiechem, najwidoczniej i ona rozpoznała, czym jest owy płyn. Gdy byłam pewna, że Dorian dał sobie spokój, odsłoniłam kociołek i wróciłam do notatek. Nagle rozeszło się bulgotanie i z naszego kociołka zaczął unosić się niebezpieczny zapach. Veronica natychmiast złapała rękawice i chciała złapać kociołek i wylać zawartość do zlewu, lecz eliksir wybuchł z hukiem zanim zdążyła wstać od stolika. Czarna maź pokryła całą twarz Veronicy, która nie zdążyła się odwrócić. Wraz z Roweną również nie uniknęłyśmy obryzgania, lecz na pewno nie w tak dużym stopniu jak Veronica. Zaczęłam cicho chichotać, gdy profesor powróciła i wyraziła swoje niezadowolenie, nakładając na nas szlaban dzisiaj po lekcjach.

Old Days Of Hogwarts /Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz