Drzwi zamknęły się zaraz za mną. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to światło, wręcz blask z sufitu. Podniosłam wzrok ku górze widząc sufit z drewnianych belek, oplatanych przeróżną roślinnością. Widok zapierał dech w piersiach. Schodząc niżej, ściany pokryte były ciemnym dębowym drewnem. Na ścianach spoczywały obrazy rozrysowanych zwierząt i roślin. Pułki zapełnione były książkami i przeróżnymi rzeczami. Zaraz na przeciw było częściowo wejście do szklarni, jednakże zamiast drzwi, była jasność. Po lewej stronie stało biurko, pod resztą ścian stały wielkie donice z roślinami.
Zadziwiające było to, że rośliny były w idealnej kondycji, czy to możliwe, że to pokój o nie dba? A może ktoś wie o istnieniu akurat tego pokoju. Piętro wyżej było widać zza balustrady inne, podobne szklarnie, tylko z innego typu wejściami. Tylko jedne schody prowadziły w dół, a zaraz za nimi, był kolejny wielki pokój, w tym samym stylu i nieziemskim suficie. Po prawej stronie było ustronne miejsce z kanapą, fotelami, kominkiem i małą biblioteczką. Na wprost była ogromna figura hipogryfa z jasnego kamienia, a zaraz za nim wielki stół, zagracony księgami i zapisanym pergaminem.
Gdy przyjrzałam się bliżej, zapisane na pergaminie były instrukcje na przygotowanie eliksirów, jakieś zaklęcia, wycinki gazet, głównie o Ranroku. Obok leżała notatka: Gdy używasz zaklęć z Liberanti, najlepiej wymawiać inkantacje na głos, bądź w myślach, pomaga bezbłędnie korzystać z zaklęć nawet w sytuacji ciężkiej emocjonalnie. Dlaczego Marianne mi nie powiedziała? Dalsza część notatki mówiła, że korzystanie z zaklęć Liberanti bez wymawiania bądź nawet myślenia inkantacji potrzebuje ponadprzeciętnej kontroli i skupienia, bardzo ciężkich do opanowania, w każdej sytuacji.
Wycinki z gazet głosiły: ,,Nagłe, głośne wybuchy w Hogwarcie! Ministerstwo nie ma o niczym pojęcia. Nauczyciel nie żyje!''- Brzmiał nagłówek proroka codziennego. Obracałam kawałek gazety z nadzieją znalezienia daty, jednak takowej nie było w wyciętym dokładnie skrawku. Po za tym, na ścianie obok zawieszone było pełno notatek, części gazet i wiele innych informacji. Wszystko o Ranrok'u.
Po lewej stronie znajdowało się pełno stanowisk z kociołkami. Nigdzie nie było ani troszkę kurzu, tak jakby Marianne codziennie tu przychodziła i dbała o to miejsce, jednakże wiadomo już, że to nie możliwe.
-Och, jak Panienka się tutaj znalazła.- Odwróciłam wzrok w stronę bardzo słabego skrzeku i ujrzałam posiwiałego z pomarszczoną, zwisającą skórą skrzata. Podpierał się drewnianą laską i powoli zmierzał w moją stronę.
-To pokój stworzony przez Marianne, znam ją.-Skrzat spojrzał na mnie podejrzliwie, po czym zapytał.
-Skąd ją Panienka zna? Trochę jest Panienka za młoda.- Powinnam mu powiedzieć... Zastanawiałam się, gdy po chwili mnie oświeciło. Marianne wspominała o skrzacie, który pomagał jej w pokoju życzeń. Jak mu tam było... Sam... Smał...Smył?
-Smyk!- Krzyknęłam na głos uradowana. Skrzat spojrzał zszokowany.
-Jesteś Smyk. Pomagałeś Marianne.- Mina Smyka zelżała.
-Panienka zna Smyka, i Panienka zna Panią Smyka. Kim jest Panienka? Skąd wie o Pani?- Skrzat rzucał słowa tak szybko, że ciężko było cokolwiek zrozumieć.
-Twoja Pani uczy mnie panować nad starożytną magią.- Powiedziałam i za pomocą starożytnej magii, sprawiłam, że niebieski promyk poleciał w stronę posągu hipogryfa, który poruszył się, a potem skamieniał ponownie.
-Ale Panienki Marianne już nie ma...- Mruknął skrzat.
-A obraz w Komnacie Mapy?-Spytałam zdziwiona. Nie powiedziała mu? Czy ja dobrze zrobiłam mówią mu?
-Pani się nie pojawi, dopóki ktoś o tej samej mocy się nie poja....-Skrzat zamarł i spojrzał w dół, potem na mnie .
-Pani wróciła.-Szepnął pod nosem, po czym się rozpromienił.
CZYTASZ
Old Days Of Hogwarts /Tom Riddle
FanfictionOphelia Fawlay, stworzona do tego, aby dokonać potężnych rzeczy. On.. Tom Riddle, rozpocznie swoją edukację w Hogwarcie na tym samym roku, co ona. NOWE ROZDZIAŁY W PIĄTKI!!!